"Miłość jest to jakieś nie wiadomo co,
pochodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak,
i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego."
- Bądź przy mnie
- Zawsze byłem
- Ale czy będziesz nadal?
~*~
O
ile Mediolan był pięknym miastem, o tyle Wenecja była dla mnie moim własnym cudem
świata. Miałam z tym miejscem związanych wiele wspaniałych wspomnień jak i
pełną świadomość, że to właśnie tutaj wszystko się skończyło. Pomimo faktu iż
starałam się myśleć pozytywnie, nie mogłam odrzucić z głowy tych wspomnień
które wywoływały na mojej skórze ciarki.
Ile
bym dała aby cofnąć czas, zrezygnować z wszystkich wspaniałych życiowych sukcesów
które przyszły drogą za którą musiałam wiele zapłacić. Sasuke był właśnie dla
mnie tym „wiele”, po prostu przez ostatnie lata starałam się to ukryć przed
samą sobą i jaką okazałam się naiwną idiotką? Może myśl że wszystko da się
jeszcze naprawić była naiwna, może byłam szalona, ale święcie wierzyłam w
Sasuke, po prostu chciałam aby wszystko było tak jak dawniej, bo dawniej byłam
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, teraz staram się nie zostać wrakiem
człowieka. Mimo że nie znałam odpowiedzi na tamto pytanie, dobrze zdawałam
sobie sprawę gdzie mogę ją znaleźć. Nie po to spisaliśmy odpowiedzi na kartkach
by nigdy ich nie odczytać. Teraz pozostało jedynie dostać się do miejsca w
którym bezpiecznie czekały. Czekały od momentu w którym zakończyły się kłótnie.
Tak bardzo chciałam aby nie miały one miejsca, że czasami udawało mi się
zapominać, na krótki moment przed zaśnięciem i te parę sekund po wyrwaniu ze
snu. Musiałam z tym skończyć, raz na zawsze, a żeby to zrobić musiałam gdzieś
się udać, po to znalazłam się w Wenecji. Dla niedokończonej sprawy. Bo nocne
niebo rzeczywiście bywało czarne, gdy nie było na nim srebrnego księżyca.
Dowiedziałam się tego właśnie tutaj, w Wenecji.
~*~
- Nie widzieliśmy się pół roku, a gdy już
się spotykamy ty mówisz mi że przenosisz się do LA. Brawo Sakura, brawo – kpina
w jego głosie dosłownie ściekała po otaczających nas ścianach.
- To dla dobra mojej kariery – próbowałam
się tłumaczyć, choć zdawałam sobie sprawę, że moje starania nic dla niego nie
znaczą, zresztą sama siebie nie
przekonywałam.
- Nigdy nie chciałaś robić takiej kariery!
- Sasuke…
- Nie, posłuchaj! –warknął nie dopuszczając
mnie do słowa - Zawsze tchórzyłaś gdy sprawy zaczynały się komplikować, zawsze
szukałaś alternatywy, wyjścia awaryjnego, rezygnowałaś z wszystkiego, a ja?! A
ja na to pozwalałem, jak głupi wierzyłem, że w końcu się opamiętasz, przejrzysz
na oczy i zobaczysz co tak naprawdę jest w życiu ważne. Jeśli muzyka daje ci
szczęście, dla czego z niej rezygnujesz?
- Wcale z niej nie rezygnuję, ciągle jest
częścią mnie.
- Więc dlaczego to robisz?
- Bo nigdy nie chciałam abyś myślał, że
robie coś przeciwko sobie samej! Zmiana moich życiowych celów była jednym z
najcięższych wyborów jakie przyszło mi kiedykolwiek dokonać, nigdy nie chciałam
ani nie chcę podejmować takich decyzji, ale wiem, że to dopiero początek.
~*~
Przez
ostatni czas nie zaglądałam do gazet, nie czytałam artykułów w sieci, nie
chciałam tym podburzyć własnej pewności siebie, która starałam się odbudować.
Zawsze starałam się być zamknięta emocjonalnie kiedy dochodziło do spotykania
własnej twarzy na okładkach wielonakładowych szmatławców, co właśnie teraz
miało miejsce.
Przechodziłam jedną z
wielu alejek tego miasta aby tak jak zwykle nacieszyć oczy wspaniałym widokiem
tego miejsca, kiedy moim oczom ukazał się sklep prasowy gdzie główna atrakcją
na pierwszych stronach gazet byłam ja sama. Przystanęłam z czystej ciekawości,
sama nie rozumiejąc własnego zachowania sięgnęłam po jedną z owych gazet,
przyjrzałam się zdjęciu, które ukazywało mnie starającą ukryć się przed paparazzi
podczas opuszczania hotelu w Mediolanie. Stwierdzając, że nie wyglądam tak źle
przeczytałam nagłówek magazynu „Haruno znowu zniknęła”, zaśmiałam się krótko
czym zwróciłam uwagę właściciela owej prasy, który gdy tylko mnie zobaczył
wybałuszył oczy w niedowierzaniu.
-
Bongiorno – przywitałam się posyłając mężczyźnie rozbawiony uśmiech. Bądź co
bądź zawsze śmieszyło mnie zachowanie ludzi na widok kogoś ze środowiska show
biznesu.
-
Bongiorno Senorita – odpowiedział kłaniając się lekko. Mój włoski ograniczał
się jedynie do paru słówek dla tego też wskazałam na gazetę i zapytałam.
-
Quanto?
-
Due euro – sięgnęłam do torebki po portfel po czy wręczyłam mężczyźnie
wymienioną sumę, i w raz z gazetą pod pachą ruszyłam dalej przed siebie
rzucając wesoło Arrivederci do dalej zszokowanego mężczyzny.
Udałam
się mostem Rialto w stronę placu św. Marka gdzie można było zrelaksować się w
jednej z wielu kawiarenek jedząc pyszne ciasto i pijąc potwornie drogą, ale jakże
wyśmienitą kawę. O tej porze roku nie musiałam się męczyć z jakimś konkretnym
tłumem zwiedzających dla tego tez bez problemu mogłam wybierać i przebierać w
miejscach gdzie by się tu zrelaksować, dla tego też wybrałam małą niewinnie
wyglądającą kawiarenkę na samym końcu placu, pogoda była chwilowo bardzo
przyjemna dla tego też usiadłam na jednym z krzesełek w tak zwanym „ogródku” w
miejscu gdzie parasole nie odbierały mi dostępu do przyjemnych promieni słonecznych.
Już po chwili przywitała mnie dziewczyna, na oko jeszcze nastolatka z kartą ujawniającą
specjalności lokalu. Już na pierwszy rzut oka było widać iż dziewczyna mnie
skojarzyła dla tego też posłałam jej miły uśmiech, chcąc być uprzejma. Wybrałam
kawę i tarte owocową po czym rozłożyłam gazetę na stoliku aby móc zaznajomić
się z jej zawartością. W takich miejscach byłam ogromnie zadowolona, że można
dostać gazety w przełożeniu na język angielski, co z pewnością miało służyć
zdobyciu przychylności zagranicznych przybyszów. Zabrałam się do czytania, co
chwila to prychając to śmiejąc się z jakości artykułu gdzie głównie rozwodzono
się na temat moich zniknięć gdzie snuto różne przypuszczenia na temat miejsca mojego
pobytu oraz relacji z moim bratem. Tarta owocowa była tak pyszna, że chcąc nie
chcąc większą uwagę skupiłam na cieście niżeli na artykule, dla tego też
musiałam czytać niektóre części kilkakrotnie. To co czytałam było tak
niedorzeczne iż nie wiedziałam czy mam się śmiać czy też płakać, nie wiedziałam
co bardziej wypadało dla tego nie kryłam się z szczerym rozbawieniem nad własną
bezradnością. Ręką dałam znać, że chcę płacić, dla tego też po chwil dostałam
płatnik w którym znajdował się mój rachunek, miałam się właśnie brać do
wyjmowania portfela gdy dziewczyna zaczęła do mnie mówić po włosku, przez jej charakterystyczny
akcent z trudem zrozumiałam dwa słowa które same w sobie były dość zrozumiałe „przepraszam”
oraz „zdjęcie”. Dziewczyna trzymała w ręku niewielkiej wielkości aparat cyfrowy
dla tego też nie miałam wątpliwości, że bardzo chciałaby mieć ze mną pamiątkową
fotografię, przytaknęłam czym dałam znać, że z chęcią zrobię sobie z nią
zdjęcie na co dziewczyna tak się rozpromieniła iż przez chwilę poczułam się
zakłopotana. Parę sekund i było po wszystkim, wsunęłam do płatnika banknot sporego
nominału który głównej mierze był sowitym napiwkiem dla młodej kelnerki. Gazety
już nie brałam, po przeczytaniu steku bzdur i domniemań na własny temat miałam
dość na długi czas.
Spojrzałam
w niebo gdy spostrzegłam się iż słońce już mnie nie ogrzewa, widząc szare
chmury zbierające się nad moją głową, nie zmieniłam tempa choć było pewne, że
zaraz lunie choćby z samej obserwacji ludzi na ulicy którzy zaczęli zmierzać do
miejsc w których przeczekają zmianę pogody. Ogarnęła mnie melancholia która na
tyle mnie przygnębiła, że miałam w nosie to że zaraz zmoknę, należało mi się,
przynajmniej w ten sposób chciałam odpokutować moje głupie życiowe wybory.
~*~
- Nie widzisz że im bardziej się starasz,
tym bardziej stawiasz nasz związek pod znakiem zapytania?- tak starałam się ale
czy to było coś złego? Robiłam wszystko aby móc się z nim spotkać, każda
przerwa w nagraniach do filmu, każda przerwa między każdym koncertem jego trasy
koncertowej była idealnym momentem, mimo że widzieliśmy się góra na dwa dni, to
moim zdaniem było warto. Nie zdawałam sobie sprawy, że dla niego było to
męczące. Zdawałam sobie natomiast sprawę z tego, że praktycznie każde nasze
spotkanie, to „na moment” nie było usłane różami, pojawiły się kłótnie które
powoli nas wyniszczały ale ja nie chciałam aby brał to do siebie, nie chciałam
brać jej także na siebie, choć dobrze wiedziałam że wina pochodzi w głównej
mierze właśnie ode mnie.
- Chyba nie myślisz, że…
- Nie wiem co mam już myśleć, obecnie
wszystko leży w twoich rękach.
- Nie karz mi wybierać.
- Nigdy nie kazałem, po prostu ci mówię co
powinnaś zrobić.- kazał podjąć mi decyzje, albo On albo LA i kariera. Czy gdyby
naprawdę mnie kochał, kazał by mi wybierać?
- Ja wcale nie chcę cię tracić Sasuke. –
było to jak by potwierdzenie, że wybieram samą siebie, własną karierę a nie
jego.
- Niech ci nawet nie przychodzi na myśl, że
ja tego chcę.
- Więc dla czego tak mówisz, dlaczego
stawiasz mi ultimatum?
- Ponieważ pewne wybory trzeba przemyśleć,
próbuję ci w tym pomóc.
- Wszystko utrudniasz.
- Gdyby naprawdę ci zależało, nie
zawahałabyś się.
-Twierdzisz, że mi nie zależy?- rozgniewałam
się - Gdyby mi nie zależało, nie stawałabym
na głowie by wszystko między nami naprawić! Tak wiem, że podejmuje decyzje które
mają wpływ na nasze relacje ale takie jest życie Sasuke! W życiu trzeba
dokonywać czasami trudnych decyzji!
~*~
Przeziębisz się,
przeszło mi prze myśl idąc głównymi ulicami miasta w trakcie deszczu, który z
chwili na chwilę przybierał na sile.
- Dobrze ci tak –
warknęłam zakładając ręce na piersi, nie przerywając tym samym miarowych
niespiesznych kroków i postanowienia, że to moja pokuta. Kątem oka widziałam
jak ludzie dziwnie się na mnie patrzą z pod swoich parasoli, i może zachowywałam
się jak wariatka, ale miałam to gdzieś, to oraz fakt, że z pewnością wyglądam
jak przemoczony kundel. Jeśli się nie myliłam, a to było raczej niemożliwe,
gdyż miałam dobrą orientację w terenie, a samą Wenecję znałam jak własną
kieszeń, pozostało mi jeszcze niecałe dziesięć minut drogi do wyznaczonego
celu. A cel był wielki. Dopóki go nie poznam będę żyć w niepewności jak
dotychczas przez ostatnie dwa lata które miały swoje wzloty i upadki. Liczyło
się teraz jedno. Mniej niż dziesięć minut.
~*~
- Tak, nie, nie wiem, mam wrażenie że kochał
bym cię pomimo wszystko.
- Nie chcę żeby tak było, chcę żebyś był
szczęśliwy a ze mną taki nie jesteś.
- Jestem.
- Znowu to robisz!
- O co ci znowu chodzi?
- Znowu kłamiesz! Bądźmy szczerzy ze sobą,
moje wybory przysparzają ci jedynie cierpienia – jego spojrzenie stało było
pełne pytań, ale ja widziałam że gdzieś tam za tym wszystkim, za tym całym
udawaniem przyznawał mi szczerą rację.
- Wolę cierpienie zadawane przez ciebie
niżeli w ogóle go nie odczuwać nie będąc z tobą. W tej chwili to jest moim
szczęściem, to że mam ciebie, jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie
Sakura.- czy to nie było chore? Tak to było chore! Więc postanowiłam, że powiem
to nagłos.
- To jest chore…
- Jeśli tak to widzisz, miłość jest chora.
- Sasuke błagam cię…
- O co?! Jak na razie robisz wszystko aby
się mnie pozbyć, pozbyć się tego co nas łączy. Przyznaj się, nie chcesz mnie,
znalazłaś sobie kogoś innego, tak?
- Nie, nie wygaduj bzdur! Jak w ogóle możesz
mówić coś takiego? – wpadłam w szał słysząc takie oskarżenie. Przeczytał
pierwszą lepszą gazetę i myśli że wie o mnie wszystko, pomimo iż od samego
początku mówiłam mu że media kłamią. Już wiedziałam o co mu się rozchodzi.
- Więc mi to wyjaśnij! Bo powoli sam tracę
sens, już nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, najzwyczajniej w świecie
się pogubiłem, a ty mi w niczym nie pomagasz, utrudniasz wszystko, sprawiasz,
że zaczynam mieć wątpliwości do ciebie, samego siebie, do nas.
-…
- Powiedz coś, odezwij się, ja już dłużej tego nie wytrzymam.
- Sasuke…
- Wyłóżmy karty na stół.
- Sasuke…
- Kochasz mnie?- nie rozumiałam jak w tej
chwili mógł brać na ostrze noża nasze zaufanie, jak mógł mieć podejrzenia, może
nie wielkie, ale jednak podejrzenia że artykuł mówiący że mam kogoś innego może
chociaż w jednym procencie być prawdą?
- Sasuke błagam cię.
- Pytam się czy mnie kochasz?!
- Tak! Tak kocham – krzyknęłam z łzami w
oczach które powoli zaczęły się toczyć po moich policzkach. - Zawsze liczyłeś się tylko Ty - zapewniłam.
- Więc o co ci chodzi?- widok moich łez
musiał wpłynąć na niego uspokajająco, ponieważ nie wyczuwałam już w jego głosie
tej wrogości którą posługiwał się za każdym razem gdy dochodziło między nami do
zażartej kłótni. Podniósł dłonie do moich policzków ścierając z nich łzy dając
mi tym samym do zrozumienia abym się nie śpieszyła z odpowiedzią, ale ja już
chciałam mieć tą rozmowę za sobą i zaczęłam mówić, nie bacząc na fakt iż co
chwila łamał mi się głos i że pociągałam nosem co nie było atrakcyjne w moim
przypadku.
- O to że ilekroć cię widzę, widzę w twoich
oczach ból, całe to cierpienie związane z tym, że widzimy się tylko na moment,
że zaraz któreś z nas będzie musiało wyjechać i że zobaczymy się dopiero po
kilku miesiącach i to na dosłownie moment. Za dużo cię to kosztuję, widzę to po
tobie za każdym razem, za każdym. Nie chcę cię dłużej wyniszczać.
- I nigdy nie pomyślałaś, że już na to za
późno? Ten związek… Ten związek zmienił we mnie wszystko Sakura. Jak mam być
sobą skoro już nie pamiętam jak to jest?! – nie umiałam na to odpowiedzieć,
byłam w czarnej dziurze która z każdym słowem stawała się coraz większa
starając się całą mnie wchłonąć. Łzy mimowolnie wypływały z moich oczu
zatrzymując się na jego dłoniach które wciąż spoczywały na mojej twarzy. Czułam
się cholernie bezradna, nie lubiłam się tak czuć, nie przy nim. - Przyznaj się
w końcu, że ciebie też to wyniszcza, wyrzucasz mi, że to ja cierpię najwięcej w
naszym związku? Dziewczyno, spójrz w końcu na siebie, nie przejmuj się mną
tylko zacznij patrzeć na własne uczucia. – mówiąc to dotknął swoim czołem
mojego czoła i patrzył się prosto w moje oczy, byłam zbyt skołowana by
odwzajemnić spojrzenie, wolałam stać i wlepiać swoje w jego klatkę piersiową niżeli spojrzeć w jego
oczy które potrafiły wyrażać na raz tyle uczuć iż dla niewprawnego oka
przybierały one maskę obojętności na cały otaczający je świat, będące bombą wybuchową
która każe trzymać się od siebie z daleka.
- One nie są ważne – wyszeptałam biorąc tym
samym uspakajający wdech i wydech.
- Ważne dla mnie Sakura. Najważniejsze na
świecie.- wyszeptał łącząc tym samym nasze usta w pocałunku, który postanowiłam
odwzajemnić.
~*~
Depozyt
numer 22374. Stałam i patrzyłam na ten szereg liczb nie mając pewności co tam
ujrzę. Najnormalniej w życiu się bałam, w ostatnim czasie nic tylko się bałam.
Wręcz musiałam się zmusić aby coś zrobić, aby wyjść z hotelu, wyjść na spacer,
zamienić z kimś dwa zdania, a gdy już to zrobiłam zastanawiałam się jak mogłam
mieć jakiekolwiek opory przed czymś tak błahym. Teraz jednak sytuacja była inna
i dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Nienawidziłam rozczarowań a przeczuwałam,
że to co tam znajdę będzie dla mnie jednym wielkim krańcem ziemi z którego mogę
spaść, lub co gorsza, ktoś mnie zepchnie.
Nabrałam
głęboko powietrza po czym ze świstem je wypuściłam, i tak parę razy do póki nie
nabrałam pewności, że jestem cholernie popapranym człowiekiem jak zwykł mawiać
Sasuke na wszystkich wokoło, którzy zwykli wyczyniać głupie rzeczy. To mnie
zmotywowało. Nie chciałam być popaprana, chciałam być taka jak kiedyś, pełna
wiary w drugiego człowieka, optymizmu i zaufania które ostatnimi czasy zostało
potwornie nadszarpnięte. Warknęłam na siebie pod nosem po czym włożyłam klucz
do zamka owego depozytu z którego nie mogłam oderwać przez cały czas wzroku.
Szybko przekręciłam klucz i szarpnęłam drzwiczki aby po chwili wziąć w ręce
małą żelazną skrzynkę którą położyłam na stoliku znajdującym się na środku
pomieszczenia w którym się znajdowałam. Nie chcąc napychać swojej głowy
niepotrzebnymi pytaniami i wątpliwościami szybko otworzyłam wieko skrzynki aby
moim oczom ukazała się jego zawartość. Mój wzrok padł na zaklejoną kopertę
która w środku więziła odpowiedź na wszystkie moje wątpliwości, już miałam się
brać za jej otwieranie gdy moim oczom ukazała się mała płyta CD wcześniej
zakryta przez spoczywający tam list. Sięgnęłam po nią z bliska się jej
przyglądając, zupełnie zdezorientowana. Znałam jej zawartość co dało mi
nadzieję, pomyślałam sobie że dla tego powinnam odczytać list w miejscu gdzie
spokojnie będę mogła odtworzyć i płytę. Szybkim ruchem schowałam niewielka
zawartość schowka do torebki, po czym ruszyłam do wyjścia z budynku. Jestem
gotowa jeszcze trochę poczekać z odpowiedzią, ale tylko trochę, postanowiłam,
że tym razem wezwę taksówkę.
~*~
Właśnie zaklejałam kopertę gdy Sasuke wszedł
do pokoju, musiałam przyznać że moja była zdecydowanie grubsza niż ta jego
którą dzierżył we własnych dłoniach. Żadne z nas nie miało zielonego pojęcia co
znajduje się w tej drugiej, za to, to co się w nich znajdowało było właśnie dla
tej drugiej osoby. Nasze spojrzenia się spotkały, żadne z nas nie świeciło
optymizmem, czułam że Sasuke chce mieć to już za sobą, dla tego też podniosłam
się z wcześniej zajmowanego miejsca. Sasuke jako pierwszy ruszył do wyjścia z
pokoju, przytrzymując dla mnie drzwi. Pod hotelem wsiedliśmy do taksówki która
zawiozła nas prosto pod bank centralny w mieście, gdzie mieliśmy złożyć
depozyty. Koperta ciążyła mi w dłoniach gdy tak spoglądałam na skrzynkę w
której miałam ją umieścić, dla tego też szybkim ruchem włożyłam ją do środka po
czym wpakowałam do odpowiedniego depozytu zamykając ją na klucz. Widziałam jak
Sasuke mi się przygląda z nieodgadnionym wyrazem twarzy, sam już zdążył dawno
zamknąć własny depozyt, zanim ja ruszyłam tyłek. Gdy to już zrobiłam stanęłam
naprzeciwko niego po czym oboje wymieniliśmy się kluczykami. Ja swój od razu
założyłam na srebrny łańcuszek aby nie mieć możliwości go zgubić, Sasuke
natomiast schował go do kieszeni swojej marynarki. Coś czułam że jeszcze dziś
postanowi otworzyć mój depozyt. Mimo krępującej sytuacji która między nami
panowała od dłuższego czasu, na moich ustach zakwitł lekko dostrzegalny uśmiech
gdy do głowy wpadło mi pewne stwierdzenie. Sasuke nigdy nie potrafił czekać,
zawsze wszystko musiał dostawać od razu, choć i zdarzały się wyjątki byłam w
stu procentach pewna, że jeszcze dziś otworzy kopertę.
Wychodząc z budynku, oboje przystanęliśmy na brukowanym chodniku po
czym stanęłam do niego przodem mierząc jego osobę od stóp, a zatrzymując się na
jego przepięknych czarnych oczach które tak bardzo kochałam.
- Czy to jest właśnie początek końca?
- Na to pytanie musisz sama odpowiedzieć,
zrobisz co zechcesz.
- Zostańmy więc przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi. – przytaknął, tuląc mnie do
siebie na pożegnanie.
- Pamiętaj że jesteś moim Księżycem, bez
ciebie nocne niebo będzie czarne.- szepnęłam mu do ucha, muskając jego policzek
ustami na pożegnanie, po czym z trudem oderwałam
się od niego, odchodząc w niezmąconej ciszy nocnej Wenecji. Tamtego wieczora
nie płakałam, poszłam w tango z butelką najlepszej polskiej wódki jaka była
dostępna w hotelowym barze. Płakałam dopiero gdy obudziłam się następnego dnia.
Na kacu, samotna, z rozdartym sercem, bez mojego Księżyca, bez jakiegokolwiek
światła na kolejny dzień mojego nędznego życia, z przeogromną ochota na
skoczenie z mostu.
~*~
Po
wejściu do pokoju hotelowego, zdjęłam przemoczone obuwie i zaczęłam zdzierać z
siebie tak samo mokre ubrania rzucając je gdzie popadnie w drodze do szafy
gdzie mogłam spokojnie wybrać coś wygodnego. Wszystko co powinnam zrobić po
przyjściu było zrobione, tylko nie jedno. Siedziałam na łóżku wpatrując się w
kopertę która również spoczywała na łóżku po mojej prawej stronie. Moja głowa
była jednym wielkim pobojowiskiem, na którym panowała kompletna cisza niczym po
wybuchu atomówki, zero oznak życia, zero nadziei. Zaczęłam wątpić w Sasuke, w
to co mógł napisać i umieścić w owej kopercie. Mimo wszystko, pogodził się z
moją decyzją, odszedł nie walcząc, a w tamtej chwili, na jednej z Weneckich
uliczek wystarczyło jedno słowo, jedno zaprzeczenie abym zrezygnowała z
wszystkiego. Byłam gotowa rzucić wszystko w cholerę dla niego. Wystarczyło, że
się zgodził, nie zaprzeczył, abym wreszcie pojęła, iż robił wszystko tak jak mu
zagrałam aby dowiedzieć się że nigdy nie obchodziły go jego własne uczucia, że
wszystko co robił, robił pode mnie, dla mnie. Wystarczyło tylko to, abym
pozwoliła mu odejść, skazując jego i siebie na chwilowy ból, teoretycznie
chwilowy, w moim przypadku trwał on po dziś dzień i będzie trwał dopóki nie
odwarze się otworzyć i zaznajomić z treścią tego cholernego listu. Tam była
odpowiedź, odpowiedź po którą postanowiłam wreszcie sięgnąć. Otworzyłam kopertę
jednym sprawnym ruchem, nabrałam głęboko powietrza które ze świstem wypuściłam
zabierając się za czytanie jej zawartości.
Będę
czekał wieczność przy twoim boku, nawet wtedy gdy mnie przy tobie nie będzie. Przejechałam
palcami po tekście, uśmiechając się tym samym pod nosem. Już wiedziałam co mam
zrobić, a zawartość płyty którą Sasuke umieścił w depozycie wraz z listem
dawała mi tego pewność gdyż nie była ona zaprzeczeniem lecz potwierdzeniem. Nie
potrzebowałam niczego więcej, nie potrzebowałam nawet odtwarzać płyty, gdyż
wiedziałam i dobrze pamiętałam jaka była jej zawartość i o czym ona była, nie
byłam jedynie pewna czy nadal jest aktualna, pomimo faktu że mówiła o jednym, o
budowaniu przyszłości wraz ze mną.
Mogło
by teraz paść pytanie: Co ja takiego zostawiłam w tamtej kopercie że Sasuke
wciąż mnie kocha? Tak jak twierdził to Naruto. Pamiętałam, że umieściłam tam
zapewnienie, że liczy się tylko on, kawałek czerwonej wstążki do włosów którą
jeśli dobrze pamiętam, nosił zawsze przywiązaną do gitary bądź do mikrofonu
podczas wszystkich swoich późniejszych koncertów czy teledysków, kiedy już nie
byliśmy razem, co oznaczało, że otworzył depozyt zaraz po naszym rozstaniu tak
jak się tego spodziewałam. W kopercie znajdowały się jeszcze kartki na których
napisałam tekst piosenki, piosenki która była dla niego, lecz której nigdy nie
miał zaśpiewać, piosenki która miała rozbrzmieć moim głosem.
Woda I światło
Opuszczają jego oczy
Historia się sypie
Nadzieja rośnie
Leżymy tu I teraz
Wszystko co było
wcześniej
Czy mogę zostać we
śnie?
Nie jesteśmy już
dziećmi
Możemy przezwyciężyć
ciemność
To jest to kim
jesteśmy
Nadchodzi nowe
światło
Wreszcie mieć dość
Wreszcie się obudzić
Kim się stajemy
Otwórz oczy! x2
Będziesz moją miłością?
Czy pójdziesz ze mną?
Jesteś tym, o którym
marzyłam?
Lub tylko
wspomnieniem
Zrozumiesz, co mam do
zrobienia?
Będziesz mężczyzną,
tym jedynym, którego myślałam, że znam?
Możemy przezwyciężyć
ciemność
To jest to kim
jesteśmy
Nadchodzi nowe
światło
Wreszcie mieć dość
Wreszcie się obudzić
Kim się stajemy
Otwórz oczy!
W głębokim błękicie
Zrobimy to razem
Woda i ogień
Dotrzeć wyżej
Nie ma odwrotu
Otwórz oczy!
Możemy przezwyciężyć
ciemność
To jest to kim
jesteśmy
Nadchodzi nowe
światło
Wreszcie mieć dość
Wreszcie się obudzić
Kim się stajemy
Otwórz oczy! x2
Szybko
chwyciłam za telefon nie mając dłużej żadnych wątpliwości, po czym wystukałam
krótką wiadomość. Wpatrywałam się w ekran telefonu dobre pięć minut gryząc przy
okazji kciuk i palec wskazujący mojej lewej ręki, dopóki nie dostałam jasnej
odpowiedzi. Odpowiedzi która była potwierdzeniem na zadane pytanie. Czyste i
jasne potwierdzenie, że zgadza się na ponowne spotkanie w naszym mieście. W tej
właśnie chwili byłam wręcz szczęśliwa, że pozwoliłam bratu wracać do Japonii
moim samolotem, dzięki czemu nie musiałam czekać dłużej niż to było konieczne.
Sasuke w końcu był na wyciągniecie ręki.
Wenecja.
Od
Autorki: Rozdział króciutki albowiem nie potrafiłam umiejętnie go
rozwinąć, ponieważ w ostatnim tygodniu nastały dla mnie czasy kataru i złego
samopoczucia, zresztą jak widać retrospekcje wyglądają inaczej niż zazwyczaj,
gdyż nie przedstawiają wyraźnie całej sytuacji ale to mam nadzieję jednorazowy
wybryk z mojej strony. Rozdział szybko został sprawdzony za co serdecznie
dziękuje mojej kochanej Hili, która i tak nie czyta tego bloga, gdyż woli gdy
rozdziały wysyłam jej na pocztę, taka złośliwość mojej ukochanej przyjaciółki.
A przechodząc do moich czytelników, to widzę że od ostatniego rozdziału dwie
nowe osóbki się przyłączyły, za co serdecznie dziękuję no i przechodząc do
konkretów, wysyłam ogromny morderczy, puszysty jak pluszowa maskotka uścisk
zakręconej Iuventus. Dziewczyno dzięki tobie aż chce mi się pisać i sprawia mi
to jeszcze więcej przyjemności niż zazwyczaj.
Rozdział
7 przewiduję na kolejne moje święto, czyli moje imieniny, może bardziej się
postaram, tak więc rozdział pod tytułem ~Wenecja~ pojawi się 28 sierpnia. Możecie
płakać, nic nie zmieni mojej decyzji. A tymczasem idę świętować urodziny z moją
rodziną. 21lat i mogę pić alkohol wszędzie gdzie się wybiorę, tudzież w USA
gdzie się zresztą nie wybieram^^ Handluj z tym!