Bycie osobą publiczną może i wydaje się przyjemne i
czerpie się z niego korzyści, lecz oznacza to również brak prywatności. Pełno
pism opisujących twoje prywatne życie, to co robisz, bądź nie robisz i co się
dzieje w około twojej osoby. A tak się składa że właśnie teraz w moim życiu
nadszedł moment na gruntowne przemeblowanie, którego nie miałam w planach.
Brukowce piszą że nie wychodzisz z domu, izolujesz się od świata i masz
depresję… Tak to prawda, nie wychodzę z domu, nie odbieram telefonów, nie odczytuje
SMS-sów, ale nie powiedziała bym że mam depresje. Raczej nazwała bym to
popadnięciem w letarg, od pełnego tygodnia moje życie opiera się na wegetacji
pomiędzy moją sypialnią, kuchnią a łazienką.
Budzę się kiedy wstaje słońce a zasypiam gdy przychodzi noc, nie
świece świateł więc z zewnątrz może się wydawać że w domu nikogo nie ma. Dzień
w dzień leżąc na łóżku zastanawiam się nad wieloma sprawami. Czuje się jak
bohater romantyczny, lecz taki zupełnie inny, posiadający zupełnie odmienne
ideały, i czekam jedynie na tą wzniosłą przemianę wewnętrzną pomimo tego że
mimo wszystko nie przeżyłam zawodu miłosnego, nie popełniłam nie udanego
samobójstwa, nie weszłam na Mon Blanc, i nie improwizuje jak to Kordian miał w
zwyczaju. Bo to całe moje dotychczasowe życie to jedna wielka improwizacja. Teraz
tam w środku mnie panuje cisza. Cisza która powoli pozwala mi regenerować siły
kiedy jestem sama. Bo są chwile gdy tak nie jest.
Dzień w dzień słyszę setki
telefonów, pełno nie mieszczących się w telefonie nieodebranych wiadomości,
zdarza mi się podchodzić cichutko pod drzwi do mojego domu, siadać obok
ogromnego lustra i słuchać natarczywego dobijania się do drzwi, odgłosów moich
przyjaciół którzy spierają się między sobą że może nie ma mnie w domu, że
gdzieś wyjechałam odpocząć od tego wszystkiego, a między zdaniem tych którzy
twierdzą że na sto procent jestem w środku i może potrzebuje wsparcia.
No tak, po moim zachowaniu na
ich miejscu sama nie była bym pewna tego co mam robić. Ale jedno wiedziałam, w
każdej chwili mogli zawiadomić osobę która pomimo tego że znajduje się
tymczasowo na drugim końcu świata, i nie wie co się ostatnio wydarzyło, a ja
już wiedziałam że rzuciła by wszystko, przyjechała tu, a ponieważ osoba ta była
jedyną posiadającą klucze do mojego domu zaczęła by mnie szukać po tym
cholernym miejscu mając w głowie czarny scenariusz tego jak znajdują mnie
martwą. Była już trzecia po południu, przynajmniej tak wskazywał mój zegarek,
zwlekłam się z pod kołdry i pomaszerowałam miękkim krokiem pod drzwi w między czasie
zahaczając o kuchnię by wziąć z niej miseczkę ramen którą szybko podgrzałam w
mikrofalówce, po czym usadowiłam się tam gdzie zwykle, pod lustrem i jedząc
posiłek nasłuchiwałam kroków.
Co dnia ktoś przychodził,
dobijał się z dobre pół godziny do drzwi po czym zrezygnowany wracał do domu by
po paru godzinach znowu się pojawić. Zdążyłam zjeść cała zawartość miski a do
drzwi nikt nie zaczął się dobijać, nawet nie wiem kiedy ze znużenia zmorzył
mnie sen. Śniło mi się że jestem na ogromnej łące i zbieram kwiaty do wianka,
nucąc jakąś mało znaną melodię. Nic konkretnego. Zerwałam się wystraszona kiedy
dobiegł mnie głośny łomot, było już ciemno jedynie księżyc zza okna oświetlał
nieco pomieszczenie w którym się znajdowałam,
- Jak nic się nie opóźni będą tu
za 5godzin.
- Miałam nadzieję że może
dzisiaj nam się uda .
- Hinata przychodzimy tutaj
dzień w dzień i to kilkakrotnie, z nadzieją że w końcu otworzą się te cholerne
drzwi, i każdego dnia mam coraz gorsze przypuszczenia, Naruto jest jedyną osobą
która może coś w tej sprawie zdziałać, a do czasu aż go nie ma musimy czekać.
- Wiem Neji, ale to straszne być
w takiej niepewności, pomimo tego że wiem że tam jest – ponowne uderzenie w
drzwi rozległo się po całym domu – ostatni raz, spróbuj ostatni raz – rozległ
się cichy głos jej przyjaciółki który był przepełniony zrezygnowaniem.
Ponowne uderzenie w drzwi – Sakura ! Błagam otwórz te piekielne
drzwi ! – a jednak, użyli ostatniej deski ratunku, wstałam z podłogi lekko
odrętwiała słysząc w tle krzyki, wrzuciłam do kosza miseczkę po ramen i
skierowałam się do własnego pokoju, minęłam łóżko otworzyłam drzwi do garderoby
jedynego pomieszczenia w którym mogłam spokojnie zapalić światło gdyż owo
pomieszczenie nie posiadało okien, po czym usiadłam na fotelu kuląc nogi do siebie.
Dobrze zdawałam sobie sprawę że wiedzą że tu jestem nawet jeśli im
zdawało się że niczego nie dostrzegałam. Tych nieustannych obserwacji podczas
chwil w których wyglądałam za okno by choć na chwilę oderwać się od własnych
myśli. Teraz wpatrywałam się przed siebie na rząd ubrań wiszących na
wieszakach, a do głowy przychodziła mi jedna rzecz – walizka. Obejrzałam się po
całym pomieszczeniu wyszukując danego przedmiotu, a gdy już go napotkałam,
wstałam z miejsca, chwyciłam za przedmiot moich poszukiwań, po czym
zaczęłam wpakowywać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrania, kosmetyki,
dokumenty, chwyciłam za starter do telefonu i zamontowałam go do nowego
aparatu, wystukując pin. Dorwałam mój notes z adresami i po odnalezieniu
właściwego numeru wstukałam go na klawiaturze, już po trzecim sygnale mogłam
usłyszeć melodyjny kobiecy głos.
- Linie lotnicze Albatros, w
czym mogę pomóc?
- Z tej strony Sakura Haruno,
chciałabym dowiedzieć się w jak szybkim tempie mogą państwo przygotować mi
przelot do Mediolanu, od razu zaznaczam że potrzebuję zaufanych i
dyspozycyjnych osób do tego lotu.
- Pani prywatny samolot będzie
gotowy do startu za dwie godziny, co do członków załogi musi mi dać Pani chwilę
czasu, może to trochę potrwać - zaznaczyła na wstępie.
- Zaczekam przy telefonie –
zapewniłam kobietę.
- Rozumiem, postaram załatwić to
jak najszybciej.
Sakura w tym czasie wrzucała pełny portfel z kartami płatniczymi i
gotówką do torebki, szybko się przebrała, uczesała włosy i wykonała lekki
makijaż, po czym usłyszała w słuchawce ten sam kobiecy głos co wcześniej.
- Znalazłam w pełni dyspozycyjną
załogę do pani podróży. Będziemy oczekiwać Pani za dwie godziny na naszym
lotnisku.
- Zrozumiałam, do widzenia.
- Do widzenia. – połączenie
zostało przerwane.
Włożyłam telefon do kieszeni spodni, nasłuchując czy ktoś jeszcze
stoi przy drzwiach, lecz wszędzie panowała cisza. Na wszelki wypadek zerknęłam
na ekran który monitorował wejście przy drzwiach, a widząc że nikt już tam nie
stoi, chwyciłam za walizkę, zniosłam ją po schodach i skierowałam się do drzwi
które wprowadziły mnie do garażu ukazując moje suzuki kizashi. Szybko
wpakowałam walizkę do bagażnika, otworzyłam drzwi do garażu, wsiadłam do
samochodu i wyjechałam z budynku, wysiadając i z powrotem zamykając drzwi
garażowe rozejrzałam się wokoło, lecz w ciemnościach nic nie byłam w stanie
ujrzeć. Kiedy wyjeżdżałam za bramę swojej posiadłości zapaliłam światła i
wcisnęłam mocniej pedał gazu, chciałam być na miejscu jak najszybciej. Jeżeli
Naruto miał tu być za cztery oznaczało to że za dwie i pół godziny samolot w
którym leci będzie już dawno na lotnisku, spóźni się o całe półtorej godziny
które dzieli lotnisko od mojego domu. Mam cicha nadzieję że nie dane nam będzie
się spotkać.
Kiedy wjechałam na teren lotniska zaparkowałam swoim samochodem w
jak najbardziej oddalonym miejscu od wejścia do hali gdzie czekało na mnie moje
stałe miejsce. Wchodząc spojrzałam na tablicę lotów,
Tokio – Los Angeles, gdzie pisało – w trakcie lądowania,
odetchnęłam z ulgą i skierowałam się do działu prywatnych linii lotniczych
specjalizujących się w utrzymywaniu samolotów swoich klientów, podeszłam do
kontuaru za którym znajdowała się drobna blond włosa kobieta
-Sakura Haruno – wypowiedziałam
w jej stronę podając dokumenty, kobieta uśmiechnęła się uprzejmie sprawdziła
przedstawione dokumenty i miłym tonem oznajmiła abym za nią ruszyła.
Po drodze wyjaśniała mi że samolot znajduje się na pasie startowym
ale do wylotu będzie gotowy za około czterdzieści minut gdyż w powietrzu
znajduje się dużo samolotów podchodzących do lądowania które mogą zakłócić start
maszyny, w tym czasie miałam poczekać na swój lot w prywatnej poczekalni, kiedy
już tam dotarłyśmy oznajmiła mi jeszcze że gdy wszystko będzie gotowe odbierze
mnie z tąd stewardessa która będzie ze mną podróżować.
Czułam się tak jak bym pierwszy raz korzystała z własnego
samolotu.
Kiedy zostałam sama z walizką usiadłam na jednej z kanap i
wpatrywałam się w pas lotniczy znajdujący się za ogromną szybą, było widać
kołujące samoloty i kiedy ujrzałam ten właściwy coś ścisnęło mnie w żołądku i
nie chciało odpuścić. Czułam potworne zdenerwowanie, które zostało wywołane
moim postępowaniem. Powinnam z powrotem wrócić do domu, zapalić w nim światła,
zostawić otwarte drzwi i iść spać nim miał się tam pojawić, pomyślał by w tedy
że sama niedawno wróciłam z podróży widząc walizkę przy wejściu, tymczasem
wejdzie do ogromnego pustego domu gdzie zastanie idealny porządek który nie
będzie obejmował jedynie mojej garderoby po której będzie mógł stwierdzić że
wyjechałam, wysłucha wszystkich nagranych na sekretarkę wiadomości od
znajomych, znajdzie porzucony gdzieś na podłodze telefon komórkowy z
przepełnioną skrzynką SMS, tym samym stwierdzi że musi nie być mnie tam od
bardzo dawna, od samego początku co zdementują słowa Hinaty. Miałam cichą
płonną nadzieję że nie zacznie mnie szukać, że da mi czas abym wszystko sobie
poukładała. Zastanawiał mnie jeszcze jeden fakt, który od dłuższego czasu nie
dawał mi spokoju, po podsłuchanej rozmowie między Hinatą a Nejim spokojnie
można było wywnioskować że Naruto nie przylatuje sam, kto więc był tą osobą
która mu towarzyszyła? Nie wziął by przecież ze sobą osoby która kompletnie
mnie nie zna, która nie ma nic wspólnego z moim życiem, więc zadaje sobie
pytanie, kto w moim życiu był na tyle ważną osobą? Gdzieś tam w mojej głowie
kłębiła się odpowiedź, ale tak bardzo nie chciałam żeby się sprawdziła, choć
moje serce mówiło zupełnie co innego.
Moje rozmyślania zostały przerwane przez głos kobiety która
właśnie stanęła w drzwiach.
-Panna Haruno jak mniemam?
-Tak – odparłam przyglądając się
kobiecie i wstając z wcześniej zajmowanego miejsca.
-Nazywam się Sui Mori, będę
panny stewardessą w trakcie podróży. Proszę pójść za mną, samolot już czeka-
rzekła miłym głosem po czym skierowałyśmy się do miejsca w którym mieli mi
podbić paszport i sprawdzić bagaż, zajęło to zaledwie 10 minut, a po piętnastu
już ściskałam rękę pilotom samolotu. Kiedy samolot podchodził do startu
wiedziałam że Naruto właśnie jest w drodze do mojego domu.
-Spotkamy się dopiero w tedy gdy
będę na to gotowa – szepnęłam do siebie w momencie kiedy samolot odbił od pasu
startowego i wzbił się w powietrze.
Pierwszy rozdział już za mną fiu... napisałam go w przypływie inspiracji, dla tego nie mam jeszcze opracowanego zarysu całego opowiadania, więc boje się że na nic nie wpadnę i nie będę w stanie go kontynuować. Proszę więc o wsparcie, o wasze oczekiwania, chcę wiedzieć co o tym myślicie i liczę z waszej strony na pomóc która pozwoli mi przebrnąć przez to opowiadanie.
Kochana wyrażę się tak; początek jest rewelacyjny. Co prawda nie pochwalam zachowania Sakury, jednakże rozumiem jej postępowanie. Do samego końca prologu, aż zanim nie było momentu kiedy wzbija sie wpowietrze, coś we mnie krzyczało "wracaj! Oni się o Ciebie martwią!". Bardzo, ale to bardzo ciekawa jestem dalszych wydarzeń, bo nie mam pojęcia co dla nas zaplanować możesz dalej. ;) Do błędów się nie przyczepię, gdyż było ich zaledwie kilka (zjedzone literki), a każdemu się to zdarza. :) Czekam z niecierpliwością na rozdział pierwszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Shayen. :)
Na razie mogę Ci powiedzieć, że piosenka w tle jest świetna. <3
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas, to postaram się przeczytać rozdział. ;>
Boże to jest Cudne! *.* Zakochałam się w Twoim opowiadaniu, naprawdę nie kłamię :DDDD Jestem ciekawa z jakich powodów Sakura uciekła :DDDD mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny rozdział ;** Pozdrawiam i życze wenki :)
OdpowiedzUsuńCudo! Prolog jest naprawdę świetny. Strasznie wkręca i chce się więcej. Kiedy Sakura czekała na ten lot, to wciąż miałam wrażenie, że Naruto zaraz przyjdzie i zabroni jej lotu. Ale tak się nie stało, co w sumie jest dobre bo zostawia ten straszny niedosyt. Jednak naprawdę powinnaś być zła na siebie, że tak dawno nie dodałaś kolejnego rozdziału! Czekam na rewolucje na twoim blogu w postaci kolejnej notki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mega dużo weny! :*
Kakatai
Siemankoo ! W końcu się pojawiam ><
OdpowiedzUsuńNa samym wstępie dziękuje za Twoje komentarze, na prawdę napawają mnie one wieloma emocjami, które przekładają się później na pisane rozdziały ^^
Co do opowiadania ;)) Urzeka, wciąga i nie chce wypuścić z sideł, które roztacza wokół mnie od pierwszego akapitu, jednym słowem bajkowe cudo *.*
Ale droga Voodoo, jak to ja, muszę się do czegoś przyczepić ;_; Wystąpiły literówki, ale nikt nie jest doskonały, ja też popełniam błędy, dlatego nie wymądrzam się w tym temacie xD
Przechodząc już do rozdziału, zastanawia mnie co doprowadziło Sakurę do tego stanu. Nie wiem czy dobrze zrozumiała, ale rozchodzi się, o to że ma już dość bycia osobą publiczną, czy może za jej zachowaniem kryje się coś innego ? Jeżeli źle zrozumiałam, to odeślij mnie jeszcze raz do rozdziału ;DD
Opowiadanie zapowiada się ciekawie, na pewno przy nim pozostanę ;3
Do napisania pod kolejną notką ^^
Luce ;3
Ciesze się że wracasz :)
UsuńTak muszę przyznać że literówki to nieodzowny towarzysz mojej bytności :)
Za zachowanie Sakury odpowiedzialne są ostatnie miesiące jej życia które bardzo ją zmieniły a ma to związek ze stroną uczuciową choć muszę przyznać że media też będą miały w tym swój udział. Wszystko będzie się wyjaśniać w nowych rozdziałach, tak więc powoli, powoli dojdziemy do celu... więcej nie zdradzę :)
Powiem tak... :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie przez Ministerstwo, zaspamowałam - Ty wrzuciłaś mnie do grupy obserwatorów i o to tym sposobem pomyślałam, że Ci się zrewanżuje, więc przeczytałam pierwszy rozdział :).
Szczerze na początku było mi trudno się przestawić, bo jaka jedyna z niewielu używasz długich zdań (oczywiście to nie jest błąd - tylko dziwnie się czułam, bo sama też używam krótkich zdań).
Co do samego opowiadania...
Zaintrygowało mnie zachowanie Sakury, było takie niezależne - w pewnym sensie poczułam z nią, jakąś więź, bo sama wiem, jak to czasami jest uciekać od znajomych (moi się przyzwyczaili i w sumie trwa to raczej tylko weekend). Polubiłam Twoją tajemniczość, nie dzielenie się wszystkim z bomby... Ciekawi mnie co spowodowało takie zachowanie - więc za chwilę zacznę czytać kolejne rozdziały xD!
No cóż mogę powiedzieć...
Podoba mi się to, w jakim świetle postawiłaś Sakurę i jak prowadzisz przez opowieść czytelnika...
Także - pozdro :D
Ps - jak mój komentarz wyda Ci się, jakiś lekko nieogarnięty - nie przejmuj się :D Ja tak czasem mam, z tymi komentarzami ;)
Aaaa... I zostaje nie z powodu rewanżu! Wciągnęłaś mnie w swoją wizję :) Nie robię takich rzeczy, że czytam coś na siłę :). A szczerze to ja mało blogów naruciaków czytam ^^
Weny :)
Ja pierniczę, ale walnęłam Ci wywód :D
UsuńPozdro!