„Pożegnania są pełne łez,
lecz bez nich powitania
byłyby niczym...”
Krzyki z sąsiedniego pokoju nie dawały mi spokoju.
Wiem, że powinnam coś z tym zrobić, ale na obecną chwilę byłam zbyt zszokowana
tym, co się wokoło mnie dzieję.
Od paru godzin nie powinno mnie tu być, nie powinnam
w ogóle znajdować się w Mediolanie. Więc co ja tu właściwie jeszcze robię?
Co za głupie pytanie! Przecież postanowiłam, że nie będę dłużej uciekać od
moich problemów, czyż nie? A obecnie za drzwiami znajdował się duży problem,
tak więc można z mojego zachowania spokojnie wywnioskować iż nie uciekam, lecz
równie dobrze nic z tym też nie robię. Śmiało mogę sama stwierdzić, że utknęłam
w czarnej dziurze, otchłani która mnie pochłonęła w wyniku zaistniałych
zdarzeń, nie wiem czy jestem gotowa na toczenie wojen i sporów, ale muszę coś z
tym zrobić, a więc Sakura, głupia kretynko co ty tu jeszcze robisz?!
Krzyki na samą siebie nie wiele mi pomagały zwłaszcza iż rozbrzmiewały jedynie
w mojej głowie, to za drzwiami znajdowała się tykająca bomba, a ja byłam
jedyną osobą której uda się ją rozbroić. Tak więc muszę działać. Muszę…,
ale nie jestem gotowa na jakąkolwiek konfrontacje, nie jestem gotowa, nie
jestem…. Powtarzałam sobie w kółko, niebezpiecznie zbliżając się do drzwi
prowadzących do sąsiedniego pokoju. Miałam ochotę uderzyć się po ręce gdy ta
sięgnęła do klamki.
- Raz… Dwa.. Oddychaj Sakura… Trzy… Oddychaj. – Zacisnęłam dłoń na klamce, po
czym bez większego zastanowienia i bez możliwości odwrotu pchnęłam drzwi, zanim
zdążyłam się rozmyślić. Krzyki przestały być tłumione dzielącą mnie od nich
ścianą, dla tego też stały się głośniejsze. Nie zostałam zauważona, może to dla
tego, że dalej stałam w progu i stałam jak zaklęta nie wiedząc co powiedzieć, jak
zwrócić na siebie ich uwagę. To jednak nie trwało długo. Tata na sekundę
skierował spojrzenie pełne zrezygnowania na moją osobę, po czym wrócił do osoby
mojego brata, który darł się po nim nie miłosiernie. Tak mały gest z jego
strony przywrócił mnie do szarej rzeczywistości która mnie otaczała.
-*Jak tak można?* - pytałam się w myślach - *Jak można pokazywać tak jawny brak
szacunku do osoby która cię wychowała Naruto?* - Słysząc obelgi kierowane w
stronę mojego taty, nie wytrzymałam w miejscu ani sekundy dłużej, musiałam coś
z tym zrobić. Skierowałam swoje kroki w stronę brata, stanęłam między nim a
tatą po czym uderzyłam go w twarz zanim ten zwrócił na mnie swoją uwagę. Siła
uderzenia była na tyle duża iż mogłam podziwiać przez moment czerwony ślad po
dłoni na jego profilu. Chwycił się za bolące miejsce, a ja przygarnęłam do
piersi obolałą rękę. Kiedy spojrzenie brata padło na moją osobę nie wytrzymałam
i zaczęłam krzyczeć.
- Jak śmiesz podnosić głos na tatę!? Czy dla ciebie istnieje coś takiego jak
szacunek dla starszej osoby!? On cię wychował Naruto, czy to nie ma dla Ciebie
żadnego znaczenia?!
- Sakura…
- Pytam się o coś?
- Sakura daj spokój… - odezwał się Kakashi kładąc dłoń na mym ramieniu w geście
uspokojenia, chyba tylko on w tym pomieszczeniu był ostoją spokoju.
- Nie tato, Naruto musi coś zrozumieć – warknęłam nie
spuszczając wzroku z brata. – Może i żyjemy w XXI wieku, ale jedno się w naszej
kulturze nie zmieniło Naruto. Osobom które nas wychowały, należy się szacunek.
Tak więc teraz wypadałoby abyś przeprosił tatę. – splotłam ręce pod piersiami i
czekałam na reakcje blondyna.
- On nie jest moim prawdziwym ojcem… - na te słowa zachłysnęłam się powietrzem,
poczułam jak ręka taty zaciska się lekko na mym ramieniu. Wiedziałam, że dla
niego samego był to cios prosto w serce.
- Ale cię wychował! Czy to nic dla Ciebie nie znaczy?! Traktuje cię jak
rodzonego syna a ty mu się tak odpłacasz?!
- To nie ma znaczenia…
- Może i nie ma dla Ciebie, ale ma dla mnie i dla taty, nawet sobie nie zdajesz
sprawy jak ranisz tatę takimi słowami, jak ranisz mnie.
- Sakura nie przyleciałem tu do Kakashiego, przyleciałem tu do Ciebie, wiem co
się stało… - zaczęłam się śmiać jak obłąkana, po czym momentalnie spoważniałam
z rzeczy tak oczywistej. Po co przypomina mi o czymś co sprawia jedynie ból?
Jak mam się przed tym bronić jak nie śmiechem? Wiem, że jestem szaleńcem w
morzu pełnym równie obłąkanych osobników co ja sama, ale czy ja czasami nie
przesadzam?
Nie. Tu, w tym właśnie
momencie musiał mi przypomnieć to, w jakiej sytuacji znajdowałam się przez
ostatni miesiąc. Przypomniał mi, że mimo iż obdarowywujemy kogoś swoją
miłością, nie zawsze otrzymamy miłość w zamian. Wiara w drugiego człowieka
potrafi być bardzo zawodna. Ja sama w swoim życiu doświadczyłam tego jeden,
jedyny raz, i o jeden jedyny raz za dużo.
- Wszyscy wiedzą Naruto! –
wrzasnęłam wprowadzając w szok Naruto, Kakashiego jak i samą siebie własnym
wybuchem. Chyba przesadziłam. Zaraz sama się skarciłam, że przeszło mi to przez
myśl, po co mam się strofować skoro mam dość siedzenia cicho? – I to wcale nie
zmienia faktu, że wypierając się Kakashiego, wyparłeś się także i mnie! –
kontynuowałam. Widziałam jak dotarło do niego sedno moich słów, widziałam jak
namierza się do tego aby zaprotestować ale ja byłam tak nakręcona. Za długo
siedziałam już cicho, za długo pozwalałam, aby moja rodzina staczała się na dno
w relacjach między ojcem a synem. Teraz jednak odzyskałam siłę, może nie na
tyle by poradzić sobie z głównym celem mojej ucieczki, ale starczyło jej na
tyle by wyjść naprzeciw bratu którego traciłam. Tutaj trzeba było drastycznych
środków. – Kakashi nie jest twoim ojcem, w takim razie ja nie jestem twoją
siostrą, co znaczy iż nie powinno cię obchodzić moje życie Naruto. Poradziliśmy
sobie z utratą mamy, poradzimy i z twoją.
- Sakura nie o to mi
chodziło. – łzy podeszły mi do oczu na wspomnienie o mojej mamie, w tej chwili
miałam gdzieś to co Naruto do mnie mówił, postanowiłam, że będę ciągnęła swoje
i nie dam za wygraną dopóki ten nie przeprosi ojca.
- Jak widzisz – wskazałam za
siebie od góry do dołu – jestem cała i zdrowa, więcej nie powinno cię
interesować, po to przyleciałeś, tak więc do widzenia Naruto, dostałeś to co
chciałeś. – rzuciłam i wyminęłam go w drodze chwytając swoją torebkę, która
była zawieszona na wieszaku tuż przy drzwiach wyjściowych, wychodząc z pokoju
hotelowego rzuciłam tacie krótkie – Wychodzę – po czym skierowałam kroki w
stronę windy zamykając za sobą drzwi.
Słyszałam jak wybiega za mną
i mnie woła, ja parłam bez większego przejęcia do przodu, dopóki ręka Naruto
nie zacisnęła się mocno na moim nadgarstku… -*za mocno…*- syknęłam z bólu i w
panice wyrwałam rękę rozmasowywując ją aby nie mieć siniaków, spojrzałam ze
strachem w jego błękitne oczy, to wyglądało tak samo jak w tedy, korytarz
hotelowy, schody, tylko tamtego dnia oczy były szare a nie błękitne… do niego
chyba nie docierało to jak bardzo byłam przeczulona na punkcie jakiegokolwiek
niespodziewanego dotyku po tym wszystkim co mnie spotkało. – Nie dotykaj mnie –
warknęłam
- Sakura, błagam Cię, musimy
porozmawiać. – nie docierało.
- Chyba już wszystko zostało
powiedziane – odparłam podchodząc do windy aby wcisnąć przycisk przywołujący.
- Sakura, błagam Cię,
porozmawiajmy normalnie. – Drzwi windy otworzyły się przede mną, toteż nie
zwlekając weszłam do środka, gestem ręki pokazałam by za mną nie szedł.
- Szczerze przeprosisz ojca,
wtedy pogadamy. – Poczym metaliczne drzwi odcięły mi widok na zrozpaczoną twarz
brata. Oparłam się o chłodną ścianę windy i odetchnęłam z ulgą.
- Kawy. Potrzebuje kawy –
odparłam wykończona kłótnią rodzinną, którą mam nadzieję udało mi się skrócić.
Po wyjściu z windy skierowałam się w stronę wyjścia z hotelu, lecz jak się
okazało, wyjście z hotelu okazało się dla mnie niemożliwe.
- Pieprzone tabloidy –
warknęłam, w duchu sama się karcąc za niewyparzony język w miejscu publicznym.
- Wezwij taksówkę – rzuciłam
w stronę boya hotelowego, który na mój widok jakby wypadł z codziennego rytmu,
po czym zdając sobie sprawę że go o coś prosiłam wybiegł w tłum czających się
pod drzwiami pismaków. Kiedy tylko ujrzałam upragniony środek lokomocji,
wyciągnęłam czarne okulary słoneczne i z dumnie uniesioną głową wyszłam w tłum
który nagle na mój widok się ożywił i już po chwili zostałam oślepiona błyskiem
fleszy, zasłaniając się torebką ruszyłam przyśpieszonym krokiem do samochodu,
by już po chwili cieszyć się z ciszy panującej w samochodzie oraz niewielkim
ruchem na mieście.
~*~
Głośne pukanie do drzwi
rozległo się po moim mieszkaniu. Bluzkę która akurat oglądałam ze wszystkich
stron stwierdzając czy będę w niej chodzić, rzuciłam bez większego
zainteresowania na stos ubrań wysypujących się z walizki, i z trudem dźwignęłam
się na nogi, które zaczynały drętwieć od pozycji, którą nie zmieniałam od
dobrej godziny. Pukanie zaczęło robić się wręcz natarczywe, przez co spokojnie
można było nazwać ten gest bezuczuciowym maltretowaniem moich drzwi.
- Idę już idę – krzyknęłam w
ich stronę w chwili gdy wkroczyłam do przedsionka. Gdy doszłam do drzwi zaczęło
się ich otwieranie, co było dość żmudnym zajęciem, gdyż z niewiadomych powodów
użyłam wcześniej wszystkich trzech zamków oraz metalowej zasuwki, której w
obecnej chwili wolałam nie odpinać gdyż osoba znajdująca się za drzwiami była
tak nadgorliwa że z pewnością wparowała by do mojego mieszkanka wyważając
drzwi. Nacisnęłam na klamkę odchylając drzwi na taką szerokość na jaką pozwalał
łańcuch owej zasuwki. Jedyne co zdołałam ujrzeć to czarne pochłaniające moją
osobę dwoje czarnych oczu które ciskały w moją osobę śmiertelnymi piorunami.
Przełknęłam ślinę czując nagłe zdenerwowanie, ręce zaczęły mi się pocić gdy
przymknęłam drzwi aby móc je otworzyć na pełną szerokość i wpuścić gościa do
mieszkania. Nie musiałam ponownie chwytać za klamkę gdyż Sasuke sam to zrobił.
Minął mnie w przejściu po czym bez większego zastanowienia skierował swoje
kroki w stronę salonu, w którym to urządziłam pełną selekcję ubrań przed
jutrzejszym odlotem do Seulu. Idąc za nim, było mi dane zobaczyć jego pełne
zdumienie malujące się na twarzy na widok pakowanej walizki. Przez dłuższy czas
wpatrywał się w porozrzucane ubrania, po czym przeniósł swoje spojrzenie na
mnie.
Dziwiło mnie tylko jedno w jego zachowaniu, a była to cisza którą żadne z nas
jakoś nie specjalnie miało ochotę przerwać. Staliśmy tak prawie, że na środku
salonu i mierzyliśmy się siłą swoich spojrzeń. Mijały sekundy, sekundy przeszły
w minuty, w końcu Sasuke przeczesał w konsternacji swoje hebanowe włosy ciężko
wzdychając. Ten gest, mimo że tak błahy, zawsze kojarzył mi się właśnie z nim.
- Sakura… - w tym jednym słowie, w moim imieniu zawarł wszystko co nim targało,
niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę, stanęłam przed nim na bardzo małą
odległość po czym zadarłam głowę do góry aby móc spojrzeć mu prosto w oczy.
Niespodziewanie Sasuke zagarnął mnie w ramiona, tym gestem dając mi do
zrozumienia że nigdzie mnie nie puści. – Sakura na miłość Boską… proszę Cię –
szeptał mi do ucha, głosem, który przepełniony był bezradnością. Przytuliłam go
z całej swojej siły, której nie miałam zbyt wiele – Nie możesz teraz wyjechać,
błagam Cię Sakura… Nie zostawiaj mnie…
- Sasuke, przecież Cię nie zostawię – zapewniłam, pewna swoich słów - to
tylko na jakiś czas, teraz i tak będziesz zajęty promowaniem płyty –
kontynuowałam- nie miał byś dla mnie czasu, ty zajmij się swoją karierą,
ja zajmę się swoją. To nie potrwa długo, obiecuję.
- To nie miało tak wyglądać, nie po to dołączyłem do zespołu, Ty miałaś być
blisko mnie, zrobiłem to dla Ciebie.
- Przecież wiem –
wyszeptałam, muskając opuszkami palców jego twarz i spoglądając mu głęboko w
oczy, gdzie czaiła się iskra wściekłości, którą zaciekle próbował zamaskować.
-*Przede mną się nie ukryjesz*- pomyślałam. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że
był wściekły, w końcu podjęłam decyzję bez jego wiedzy, a tym bardziej bez
wcześniejszego poinformowania o tym fakcie, cały problem polegał na tym iż samolot miałam zabukowany na jutro. Nie
pozostawiłam mu możliwości do zabrania głosu i dobrze zdawałam sobie z tego
sprawę. Stanęłam na palcach by znaleźć się bliżej jego ust, które musnęłam
własnymi.
- Sasuke…
- Hmm?
- Proszę nie gniewaj się na mnie…
- Przewróciłaś całe moje życie do góry nogami, jak mam nie być na Ciebie zły?
Powiedź mi jak? Jesteś dla mnie czymś więcej niż wszystkim Sakura, czymś
więcej… zrozum to wreszcie, jak ja mam sobie poradzić bez ciebie u mojego boku?
– gdzieś w mieszkaniu rozległ się dzwonek mojego telefonu którego nie wiedzieć
gdzie posiałam podczas przerzucania całej zawartości moich szaf.
- Dasz radę – zapewniłam ponownie muskając jego usta. Po czym próbowałam
uwolnić się z jego uścisku aby móc poszukać komórki w celu odebrania
połączenia.
- Kłamstwo – oburzył się przyciągając moją twarz do swojej, tym samym niwecząc
moje zamiary odebrania telefonu. Zaczął całować mnie zachłannie, jak by zostało
nam niewiele czasu, wprawdzie pokrótce tak właśnie było, ale przecież nie
miałam w zamiarach zostawienia go na wieczność, był dla mnie zbyt ważny, bym
mogła to zrobić. Zaczęłam się śmiać w trakcie pocałunku, wyczuwając w nim jego
rosnącą zaborczość. Nie dam się przekonać niczym, nawet tak namiętnymi
pocałunkami którymi mnie właśnie obdarowywał.
- Uchiha, nie myśl że mnie powstrzymasz przed odebraniem tego telefonu -
wymruczałam mu w przerwie pomiędzy pocałunkami.
- A może jednak? – tyle nadziei, pomyślałam uśmiechając się sama do siebie.
Wspaniale było poczuć że mam kogoś kto darzy mnie tak mocnym uczuciem, iż nie
chciał mnie wypuścić nawet z własnych ramion, tylko po to aby odebrać
nadchodzące połączenie. Zwłaszcza gdy tym ktosiem był sam Sasuke Uchiha. Mój
chłopak, którego darzyłam tak mocnym uczuciem, iż czasami sprawiało mi to ból.
Tyle miłości zawarte w jednej, jedynej osobie. To wydawało się aż nazbyt
nieprawdopodobne.
-Chrzanić telefon – mruknęłam, rzucając się na chłopaka, któremu pod siłą
mojego natarcia ugięły się kolana, dzięki czemu wylądowaliśmy na kanapie.
Śmiech Sasuke rozniósł się po pomieszczeniu, owiewając moja skórę twarzy
ciepłym powietrzem – telefon może poczekać – rzuciłam raz jeszcze, po czym
zabrałam się za całowanie. Zostało nam nie wiele czasu, aby cieszyć się swoim
towarzystwem, i pomyśleć, że chcę się tego dobrowolnie zrzec na rzecz
świetlanej przyszłości… Oj nie Sakura, Sasuke jest naszym największym skarbem,
nie damy mu odejść, choćby nie wiem co. A my nie zrzekniemy się go dobrowolnie,
o nie… można mi przyłożyć spluwę do skroni, dopóki jestem pewna do tego co
między nami istnieje, dopóki jestem pewna swoich jak i jego uczuć, nic nie jest
w stanie nas rozdzielić. Wiem to na pewno.
- Sakura? – czy my przypadkiem nie mieliśmy się całować?
Zadałam pytanie samej sobie, po czym oprzytomniałam, zdając sobie sprawę że się
nie odezwałam
- Tak Sasuke?
- Ale ty wiesz, że ciągle jestem na ciebie piekielnie wściekły? – mruknął z
wyczuwalną powagą w głosie.
- Nie dało się nie zauważyć – odparłam całując go w nos.
- Nie zostawiaj mnie samego – poprosił.
- Nigdy – zapewniłam.
- Nigdy - powtórzył. – Kocham Cię.
- Całuj Uchiha – ponagliłam go, by po chwili być zajęta jedynie jego
pocałunkami, którymi nawzajem się zasypywaliśmy.
~*~
Szłam
właśnie na spotkanie z Naruto, który czekał na mnie w hotelowym lobby. Już z
daleka można było zauważyć jak bardzo jest zniecierpliwiony. Co chwila zerkał
na swój zegarek to na wejście do windy, z którego dzisiaj nie skorzystałam,
wybierając windę po drugiej stronie korytarza. Kiedy przysiadłam do stolika
zmierzył mnie zdumionym spojrzeniem, zerkając ostatni raz w stronę windy.
-
Jest jeszcze jedna – odparłam na jego nieme pytanie. Przytaknął na moją
odpowiedź, poprawił się na fotelu i zabrał się do konkretów.
-
Kiedy wracasz do domu? – nie spuszczałam wzroku z jego błękitnych oczu,
aczkolwiek z moich ust nie wydobyła się żadna odpowiedź.
-
Masz w ogóle zamiar wrócić do domu? – chwila zastanowienia z mojej strony.
- O
jaki dom się rozchodzi? – wiem tym pytaniem mogłam wyrwać go z strefy spokoju w
jakiej próbował się osadzić na czas naszej rozmowy, ale naprawdę nie wiedziałam
o jaki dom mu chodziło. Popatrzył na mnie jak na totalną kretynkę, po czym się
odezwał.
- A
o jaki dom może mi chodzić?
-
Może ci chodzić o nasz dom rodzinny, moje mieszkanie w Tokio lub mój dom w LA,
więc z łaski swojej skonkretyzuj swoje pytanie, bo nie wiem czy wiesz, ale nie
umiem czytać w myślach.
-
Odkąd zrobiłaś się taka nieprzyjemna?
-
Byłeś zbyt zaślepiony by zauważyć zmiany stosunków panujących między nami?
Myślałam, że jesteś bardziej rozgarnięty. – przewiercał mnie wkurzonym
spojrzeniem, po czym jakby się opamiętał i wszelkie napięcie znikło z jego
osoby.
-
Konkrety Naruto, konkrety – pośpieszyłam go dodając do tego ruch ręką który
oznajmiał, że nie mamy całego dnia na pogaduchy o niczym konkretnym.
-
Czy masz zamiar wrócić do Tokio? I nie chodzi mi tu o dwa trzy miesiące lecz
czy wrócisz na stałe.
-
Naruto, chce wrócić do Tokio, ale nie jestem w stanie powiedzieć na jak długo,
może to będzie miesiąc, może rok, może na całe życie. W tym momencie próbuje
stanąć na nogach, nie jestem w stanie przewidzieć co zjem na obiad, a co
dopiero gdzie osiądę na stałe.
-
Jak myślisz, ile to może potrwać
-
Naruto, ja nie wiem. Jedyne czego jestem pewna to tego, że wrócę na Hanami jak
co roku, więcej w tej chwili nie jestem w stanie Ci powiedzieć.
-
No dobrze, nie będę naciskał. Chcę wiedzieć jak się trzymasz, czy…
-
Wszystko jest na dobrej drodze, abym w końcu odpowiedziała na to pytanie
optymistycznym stwierdzeniem. Więc jak na razie powiem że jest OK., to Ci
wystarczy? – już widziałam ten błysk wesołości w jego spojrzeniu
-
Jak najbardziej – na potwierdzenie poprawy humoru, zdobył się na skromny
uśmiech. – Widziałem film…
- I
jak? Podobał się, czy szmira?
-
Podobał, podobał teraz tylko czekać na rozdanie Oskarów – uderzyłam go lekko w
ramię rozbawiona jego opinią – mówię serio, ścieżka dźwiękowa jest wręcz
cudowna – moje oczy wyszły z orbit o ile było to oczywiście możliwe z
fizycznego punktu widzenia.
-
Ty draniu – pisk wyrwał mi się z gardła zanim się spostrzegłam, jednakowoż
zakryłam dłońmi usta, jakby to miało w czymś pomóc. Naruto jednak wybuchł
gromkim śmiechem, którego nie było mi dane słyszeć od bardzo dawna.
-
Film jest świetny, przecież wiesz że uwielbiam Science Fiction – patrzyłam na
niego z pod przymrużonych powiek nieprzychylnie.
-
Tłumacz się teraz tłumacz, nie na wiele teraz Ci się to zda – mruknęłam do
siebie niczym spiskowiec, na co Naruto wyszczerzył białe jak śnieg zęby.
- A
jak tam z zespołem?
-
Za miesiąc kończy nam się kontrakt z wytwórnią, Sasuke zdecydował się, że
odchodzi z zespołu, tak więc będziemy kontynuować w trójkę dopóki nie
znajdziemy kogoś na jego miejsce. – Sasuke, pierwszy raz od bardzo dawna, ktoś
wypowiedział jego imię na głos. Nagle tor moich myśli pobiegł w zupełnie innym
kierunku, co natychmiast zostało wyłapane przez brata. – Sakura, nie wiem czy
wiesz… Nie, z resztą niby skąd miałabyś wiedzieć. – mruknął do siebie,
uderzając się tym samym w czoło - Kiedy poleciałem do ciebie do Stanów, aby
dowiedzieć się co się dzieję był ze mną Sasuke – spięłam się tak bardzo iż
poczułam ból w kręgosłupie.
-
Wziąłeś ze sobą Sasuke?
-
Tak.
-
Wziąłeś ze sobą Sasuke!
-
Ymm…Tak?
-
Matko Boska, czy Ciebie na maksa porąbało?
- …
- A
no zapomniałam, ty jesteś porąbany!
-
Weź się uspokój, bo nie wiem o co ci się teraz rozchodzi. Wystarczyło by
wymienić twoje imię a Sasuke poleciał by za tobą na koniec świata, czy ty tego
nie rozumiesz?
-
Bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę
-
Więc w czym problem?
-
Właśnie w tym Naruto! Właśnie w tym. Sasuke rzucał wszystko, słyszysz wszystko,
za każdym razem…
-
Sakura…
-
On robił dla mnie wszystko, potrafił milczeć nawet wtedy gdy nie zgadzał się z
moimi wyborami abym sama mogła przejrzeć na oczy, a ja? Ja potrafiłam go tylko
ranić.
-
Sakura to nie jest prawda, Sasuke wciąż na tobie zależy, nadal Cię kocha. Ma
siłę by o tym śpiewać ale nie ma jej aby się do tego przyznać.
- O
czym ty bredzisz?
-
Jak myślisz, o kim jest "Blind Love"? O tobie kretynko! O tobie. Musisz w końcu
zrobić coś w tej sprawie, rozumiesz? Coś trzeba w końcu z wami zrobić. Żadne z
was nie jest sobą kiedy jesteście osobno.
-
Ale… - znałam tę piosenkę, co prawda myślałam ze została napisana pod publikę i
na pewno nie przez Sasuke, nigdy nie pisał tekstów. Byłam tym faktem tak
oszołomiona iż dałam wejść sobie w słowo.
-
Żadne ale. On kocha Ciebie, ty kochasz jego. To naprawdę nic skomplikowanego.
Więc słuchaj mnie teraz dobrze. – determinacja w głosie mojego brata sprawiła,
że aż zaniemówiłam.
-
Yhmm?
-
Wracasz na Hanami do Tokio, to idealna okazja aby się z nim spotkać. Zawsze
spędzaliście te dni razem, więc po co to zmieniać.
-
Nie wiem czy wiesz, ale od dwóch lat…
-
Tak, tak wiem, co nie oznacza że nie chodzicie po tym samym parku w tym samym
czasie Sakura. Mijacie się, od dwóch lat, mijacie się tak skrupulatnie
jakbyście robili to specjalnie, jakbyście mieli poprzyczepiane nadajniki do
tyłków czy coś w tym stylu.
-
Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale znowu zaczynasz bredzić.
-
Siedź cicho, twój brat mówi…
-
Aha – mruknęłam znużona beznadziejnym argumentem.
-
Ja wiem, że ty wiesz co trzeba zrobić aby się z nim spotkać. Więc zrobisz to,
jasne?! – nie słysząc żadnej odpowiedzi powtórzył groźnie pytanie – Pytam się
czy jasne?
-
Jak słońce. – zasalutowałam rozbawiona.
- W
takim razie ustalone, jeśli spotkasz się z nim w parku, wszystko sobie
wyjaśnicie. Tylko bez komplikowania sprawy, rozumiesz?
-
Rozumiem, a teraz wybacz, że muszę ci przerwać, ale za trzy godziny mam
samolot, muszę się spakować i pożegnać z tatą.
-
Znowu się ulatniasz – stwierdził podejrzliwie.
-
Tak, ulatniam się, gdzieś gdzie nie zostanę zjedzona przez media gdy tylko będę
chciała wyskoczyć na dobrą kawę i ciastko.
- W
takim razie zezwalam.
-
Akurat ty tu nie masz nic do powiedzenia, bracie. To mój samolot, moja załoga,
moja decyzja. – wstałam z zajmowanego miejsca, po czym obejrzałam się na brata.
– Przyjdę za dwie godziny się pożegnać, a i Naruto, mam nadzieję że między
tobą, a tatą wszystko już w porządku.
-
Też mam taką nadzieję. – odparł uśmiechając się pogodnie.
-
Za dwie godziny. – pokazałam mu dwa palce
-
Za dwie godziny. – przytaknął, a po upewnieniu się że moje słowa do niego
dotarły, ruszyłam w kierunku windy.
Nie
chciałam by ktoś ingerował w moje życie, dla tego sceptycznie podchodziłam do
propozycji Naruto. Nie miałam zamiaru jej zrealizować, co to, to nie. Może to
głupie, ale jeśli jest nam dane się spotkać w najbliższym czasie to prędzej czy
później do tego dojdzie. Bałam się jednego. Jeśli znowu przyjdzie nam się
rozstać, skończy się to jak zwykle. Płaczem. Zawsze reagowałam płaczem na nasze
dłuższe rozstania. A co będzie gdy przyjdzie do ostatecznego pożegnania? Znowu.
Nie, nie i jeszcze raz nie, nie mogłam o tym myśleć, wolałam rozpamiętywać te
które nie były tymi ostatnimi. Wtedy miałam jeszcze nadzieję. Oboje ją
mieliśmy.
~*~
- Pa tato… tak… wiem… tak dam znać tato…dobrze, do usłyszenia tato, pa, pa.
Rany Julek, myślałam że już się nie rozłączy – mruknęłam wlepiając z
niedowierzaniem wzrok w wyświetlacz telefonu gdzie znajdowała się informacja o
czasie wykonywanego połączenia – godzina i siedemnaście minut upewniania się ze
wszystko wzięłam… rodzice..
- Nie jedź. – głos mojego chłopaka wyrwał mnie z tymczasowego zamyślenia.
Przeniosłam swoje spojrzenie z telefonu na jego osobę. Mówił coś?
- He?
- Nie jedź.
- Sasuke, przestań. – nie mogłam się powstrzymać aby nie warknąć, co swoją
drogą sprawiło że Sasuke automatycznie się spiął do potyczki słownej.
- Dlaczego nie spróbujesz tutaj, dla czego musisz lecieć akurat do Korei?
- Japonia może i jest krajem który jest otwarty na nowe talenty, ale jak już
się zorientowałam, w tym kraju nie zrobię kariery o której marzę. Tutaj jak i w
samej Korei wszystko jest przesłodzone, jeśli nie jesteś cukierkowa, wylatujesz.
- Zmieniasz marzenia jak rękawiczki, najpierw scena muzyczna, teraz kinowa, a
jak to nie wyjdzie to co zrobisz? Zgłosisz się do castingu na Top Model? – czy
mi się zdaje czy on przed chwilą wspomniał coś o modelingu? Moje prawe oko
zaczęło niekontrolowanie drgać.
- Przestań mówić o mnie w ten sposób, nie jestem taka, zresztą jeśli nie uda mi
się zdobyć kontraktu wrócę do kraju i dalej będę pracować w firmie ojca.
- A jeśli go zdobędziesz? – co masz przez to na myśli?
- …
- Widziałem list, dobrze wiem, że jest to amerykańska produkcja. Wyniesie cię
na drugą stronę globu i wtedy zupełnie stracimy z sobą kontakt, tego chcesz?
- Sasuke przecież mówiłam, że nie mam zamiaru cię zostawiać! Dobrze wiem, że
nie rozchodzi ci się tu o cała moją karierę, ale właśnie o nasz związek. I
obiecuję Ci, że nawet nie odczujesz braku mojej osoby. Ty będziesz teraz zajęty
tworzeniem i promocją płyty więc uznałam, że to odpowiedni czas na krok do
przodu. – przekonywanie Sasuke do mojej racji i spojrzenie na sprawę od
zupełnie innej strony może i wydawało się oporne, bo takie właśnie było, ale
robiłam małe postępy. Zresztą wielkim osiągnięciem było to, iż Sasuke mimo
swoich sprzeciwów pozwolił mi wyjechać. – A gdy uda mi się dostać tę rolę, ty
będziesz jeździł po kraju i koncertował, a ja zajmę się nagrywaniem filmu. I
błagam, postaraj się pałać do tej sprawy większym optymizmem – kontynuowałam.
-
Chciałbym, nawet nie wiesz jak bardzo trudno mi to w tej chwili zrobić
- W poniedziałek spojrzysz na to z zupełnie innej strony,
będziesz tak zajęty, że nie będziesz myślał o niczym więcej jak o promocji
płyty – uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco, chowając tym samym topór
wojenny. Chwyciłam za jego nadgarstek i podwinęłam rękaw ramoneski aby spojrzeć
na godzinę którą wskazywały srebrne wskazówki jego zegarka, co spotkało się z
rozbawionym spojrzeniem czarnych tęczówek. Zostało mi jeszcze pół godziny do
odlotu.
- Chodź, to gdzieś tam – wskazał mi ręką kierunek gdzie
miałam odbyć odprawę bagażową. Jedna
ręką chwycił za walizkę a drugą uchwycił moją dłoń w mocnym uścisku. – Masz do
mnie zadzwonić gdy już wylądujecie, zrozumiano?
- Tak. – och, włączył się pan kontroler.
- Dzwonisz co najmniej raz dziennie, jeśli nie będę w
stanie odebrać wyślij sms-a, lub dzwoń po nocy, masz się słuchać Temari i na
siebie uważać, jeśli dostaniesz angaż mam być pierwszą osobą której o tym
powiesz…
- Suma summarum masz być na bieżąco. – przerwałam mu jego
wypowiedź, która nie miała być zaś taka krótka.
- Tak – odparł lekko poirytowany faktem, że mu
przerwałam. Stanęliśmy w miejscu gdzie właśnie trwała odprawa. Jego czarne
oczy, które obserwowały otoczenie w około zatrzymały się na mojej osobie,
mierząc mnie nieokreślonym spojrzeniem – Chodź no tu – mruknął po czym
przyciągnął mnie mocno do siebie. Już wtedy wiedziałam, że w moim życiu kończy
się pewna epoka, fakt ten dotarł do mnie ze zdwojoną siłą odbierając
jakiekolwiek chęci, które dotychczas w sobie kumulowałam do tego, aby wyjechać
do Seulu w sprawie umówionego przesłuchania. Nagle po prostu nie chciałam
nigdzie wyjeżdżać. Pocałunek na pożegnanie i wyznanie miłości tylko wzmogły
napływanie łez, które zaczęły kumulować się w oczach. Widziałam choć z ogromnym
trudem jak Sasuke niezauważalnie marszczy brwi na widok moich załzawionych
oczu, aczkolwiek nic nie powiedział. Chciał kontrolować sytuacje do końca dla
tego też nie pozwoliłam swoim łzom spłynąć po twarzy, dopóki nie
zostawiłam jego osoby za sobą.
~*~
- Panienko Haruno? – głos
mojej stewardessy zbudził mnie z drzemki, zamrugałam kilkakrotnie aby wróciła
ostrość całego otaczającego mnie otoczenia.
-
Tak Sui? – zapytałam uprzejmie, odwdzięczając się na widok szerokiego uśmiechu
dziewczyny.
-
Jesteśmy na miejscu. – odpowiedziała i ruszyła w stronę drzwi, aby je otworzyć.
Wyjrzałam za okno i rzeczywiście, znajdowaliśmy się już na lądowisku. Odpięłam
pasy i ruszyłam w stronę wyjścia, zabierając swój bagaż podręczny. Lotnisko
Marco Polo znajdowało się w tak dogodnym miejscu, że zaraz po wyjściu z
samolotu do moich nozdrzy doszło świeże morskie powietrze. Mimowolnie się uśmiechnęłam
zawieszając na chwilę spojrzenie w stronę błękitnego morza i ruszyłam w stronę
czekającego już na mnie samochodu do którego właśnie wpakowywano moją walizkę.
-
Witamy w Wenecji – przywitał mnie kierowca tuż po tym gdy zajęłam swoje
miejsce.
-
Dziękuję – Odparłam, po czym wygodnie rozparłam się na zajmowanym miejscu.
Najwyższa pora podładować baterie, przeszło mi przez myśl, z Wenecją wiązały
się te dobre wspomnienia dzięki czemu na mojej twarzy zagościł pogodny uśmiech.
– Wenecjo, mamy razem niedokończoną sprawę. – Mruknęłam pod nosem gdy kierowca
ruszył w stronę wyjazdu z lotniska.
Macie przed sobą najdłuższy
rozdział jaki udało mi się napisać, całe 11 stron, czy to nie wspaniałe? Tym
samym przepraszam że napisanie rozdziału zajęło mi tyle czasu, ale miałam
kryzys weny. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zlinczuje gdy powiem iż na piąty
rozdział też sobie troszku poczekacie. Teraz zajmę się wprowadzaniem w życie
Carousel, gdzie będą się powoli pojawiać takie rzeczy jak drzewo genealogiczne
czy mapa świata w którym zostanie umieszczona cała historia. I powoli zajmę się
pisaniem prologu, z racji iż zmieniłam prawie całą koncepcje, troszku mi to
zajmie. Ale nie bójta się moi mili, wyznaję regułę: Co najmniej jeden rozdział
na miesiąc. :) więc postaram się nie robić postoju tutaj.
W następnym rozdziale będzie
Sasuke, no bo skoro lubicie wszystko co z jego perspektywy, to dostaniecie co
chcecie, no i sama muszę się przyznać że lepiej mi się pisze. No i pojawi się
Ten Ten. Mam nadzieję że spodoba wam się rola którą jej przydzielę.
Przechodząc
do moich czytelników. Kocham was wszystkich i dziękuję za komentarze które
wywoływały uśmiech na mojej twarzy. W szczególności Luce Lue która jest ze mną
prawie że od początku no bo od pierwszego rozdziału, no i oczywiście Iuventus.
Wasze słowa sprawiają że aż chcę pisać, nawet wtedy gdy brak mi na to czasu i
weny. Widząc rosnącą liczbę czytelników aż serce mi rośnie.
Em... nie bardzo wiem co napisać w komentarzu i pewnie nie będzie dość składny, ale no coż, bedzie jak ma być.
OdpowiedzUsuńOd początku! To jest chyba najdłuższyyyyy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam na blogu. Szacunek za te 11 stron!
Hm... rozdział bardzo mi się podobał i nie mam sie do czego przyczepić, ale to raczej dobrze o tobie świadczy. Błędów tez nie znalazłam, więc przyjemnie sie czytało.
Co do narracji. Wszystko mi jedno czy jest to z perspektywy Sasuke czy Saukry, bo obie wersje przyjemnie się czyta. Chociaż wole Saska, bo póki co jest jescze dla mnie zagadka i chciałabym poznac jego uczucia.
A Naruto jak zawsze się wszędzie wprasza. Nie, żeby mi to przszkadzało, tylko czasami trochę to irytuje.
I to by było na tyle z mojej strony. Nie wiem co jeszcze napisać, więc się juz pożegnam.
Czekam na next i weny zyczę
Pozdrawiam
Witaj ! :D
OdpowiedzUsuńW końcu, jest rozdział, a już myślałam ,iż się nie doczekam :D Rozdział wspaniały ( jak zawsze ), szkoda tylko , że w nim nie spotkała Sasuke, ale wiem iż zaskoczysz mnie pozytywnie w następnej notce.Wielki szacun za długość ,się rozpisał.Życzę Ci duuużo czasu i weny . Będę dalej wpadać i komentować. :D Pozdrawiam.
Och... w kolejnym rozdziale to chyba wszystkich zaskoczę ;)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
Fuck! Wybacz, że tak długo zajęło mi zabranie się za czytanie tego rozdziału, tyle kurde czekałam i trułam, a sama okazałam się nie najlepszym przykładem czytelnika, który prosi o rozdział... Ale rozumiem, że raczej się na mnie nie gniewasz, bo w końcu się za to zabrałam xD. Kawa, paluszki, leniuchowanie na słoneczku i Twój rozdział... Poszło mi w gruncie rzeczy szybko... Naprawdę błyskawicznie wciągnęłam Twój rozdział xD.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się.. Nie powiem, że nie... I ogólnie muszę Cię pochwalić, bo w bardzo fajny sposób przekazujesz uczucia i myśli bohaterów. Robisz to tak "lekko" i płynnie, że nawet nie jesteś w stanie mnie rozproszyć, bo zazwyczaj wygląda to tak, iż gdyż i po cuś jak na blogach zaczynają walić rozkminy to ja zdołam zapomnieć o co się rozchodzi xD. A u Ciebie nie ;p. No i coś czuję, że masz wielką duszę romantyczki :)
Tak więc Kira się zameldowała, tak tak Kira Iuventus, wiem żongluje tym nickiem, ale to już zostanie na forever xD. Czekam na więcej, coś tam na fp u ciebie czytałam, że nawet Ci idzie, więc... Myślę, że nie długo doczekam się następnej niespodzianki z Twojej strony :).
A i mała sugestia odnośnie Twojego tekstu, więc...
Jak piszesz dialogi i w dialogach piszesz Ci, Ciebie, Tobie itd <--- Powinnaś pisać to z małej litery, bo ogólnie taka jest zasada, o której możesz ewentualnie poczytać tutaj: http://castorthe.w.interii.pl/polszczyzna/polszczyzna_I.htm <-- ogólnie polecam przeczytać całe, bo naprawdę dużo można z tego wynieść xD.
Więc.. Pozdrawiam moja piękna Voodoo :)
Trzymaj się i do następnego! Trzymam kciuki i weny życzę...
Weny... Weny... Weny...
Dużo weny xD.
Szczególnie w tak upalne dni, bo mi np upał nie służy i jakoś nie potrafię się skupić na pisaniu ;/. Mam nadzieje, że u Ciebie nie jest, aż tak źle, jak u mnie ;/
Dodam jeszcze jedno... Możesz wyłączyć weryfikację obrazkową podczas dodawania komentarzy? Bo ja tutaj pewnie będę stałym komentatorem, a męczy mnie przepisywanie za każdym razem głupich cyferek z obrazka ;/
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć że szybko i przyjemnie się czyta. Czasami sama podczas pisania rozdziału zadaje sobie pytanie, czy ta scena ma sens? Czy rozdział się klei? Dla tego miło słyszeć że robię coś dobrze pomimo moich niepewności :) I tak, jestem przykładem romantyczki ale z rodzaju tych nieszczęśliwie zakochanych :D W pewien sposób nawet mi to pomaga, ale też ciąży mi na duszy że coś może się okazać zbyt sztuczne, bo co ja tam mogę wiedzieć po przeczytaniu tysiąca książek z wątkiem romantycznym w tle?
UsuńPrzede wszystkim dziękuję za radę, właśnie wcielam ją w życie, gdyż iż ponieważ zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału.
A co do skupiania się nad pisaniem nowego rozdziału przy takiej pogodzie... u mnie sprawa wygląda podobnie. No bo komu by się chciało gnić w domu przed komputerem gdy na zewnątrz słoneczko tak fajnie grzeje.
Weryfikacja usunięta, sama nie wiem jakim cudem mi się włączyła, ale znając mnie wszystko jest możliwe :)
Dziękuję za komentarz i również życzę weny i motywacji do działania :*
Ach w końcu mam sprawnie działający laptop i mogłam nadrobić zaległości! Wow takie cudo tu piszesz, że no nie mogę, ale najbardziej nie mogę się doczekać na nowy rozdział. Ciekawe, ciekawe czo tam Sasuke i Sakura będąmówić jak się spotkają. Oni muszą razem zaśpiewać kiedyś! No uwielbiam tego bloga <3 Czekam na next, życzę duuuuuużżżżoooo weny :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Najlepsze w tym wszystkim jest to że sama nie mam pojęcia o czym będą rozmawiać gdy już przyjdzie im się spotkać, a kiedy do tego dojdzie hmm... ja to wiem, wy wiecie że ja wiem ale wam nie powiem dla tego wiem że nic nie wiecie :D Zaśpiewać razem? Jedna piosenka to zdecydowanie za mało :D
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
Czuję się strasznie. Naprawdę strasznie. Obiecałam, że przeczytam... Boże, nawet nie pamiętam kiedy to było! No, ale najpierw wycieczka, potem wystawianie ocen, ostatnie poprawy, wyjazd ze znajomymi i tak od razu znalazła, się tutaj, chociaż tak naprawdę powinnam pisać rozdział. No cóż, mam to gdzieś, bo Twój blog mi się podoba. :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: uwielbiam Cię za piosenkę. Ostatnio mam na jej punkcie świra, śpiewam ją non stop przez co wszyscy mają mnie dość.
Po drugie: szablon. Jest taki słodziachny! I aż muszę posłuchać sobie Luki. ^^
Po trzecie: Nie no, już Cię nie lubię! Piszesz za zajebiście, a dopiero przeczytałam prolog. Spokojnie, żartuje sobie. Uwielbiam Cię. Mogłabym powiedzieć, że trochę potrzymasz mnie w niepewności, lecz cóż 4 rozdziały przede mną.
Po czwarte: Piszesz lekko, zdania rzeczywiście są dość długie, ale je lubię.Ładnie przedstawiasz postacie i fabułę, nie pokazujesz wszystkiego od razu, pozostawiasz niedosyt i to się chwali!
Po piąte: Sasuś? Ciepły? Sakura taka tajemnicza? Wszystko jest na odwrót, ale podoba mi się!
Po szóste (już wyobrażam sobie Twoją minę "Niech ta dziewczyna wreszcie skończy!" Spokojnie, to ostatni punkt. Halszka nie jest dobra w pisaniu komentarzy, ale stara się jak może :P): Na pewno tutaj wrócę. I to nie dlatego, że Ty powiedziałaś, że będziesz do mnie wpadać. Nie jestem fanką takich "układów" i nigdy nie będę. Jeżeli ktoś czyta moje opowiadanie tylko po to, abym ja czytała jej/ jego to to raczej niefajne.
Całuję, Halszka :*