piątek, 23 maja 2014

4. Konfrontacja

„Pożegnania są pełne łez, 
lecz bez nich powitania
 byłyby niczym...”


            Krzyki z sąsiedniego pokoju nie dawały mi spokoju. Wiem, że powinnam coś z tym zrobić, ale na obecną chwilę byłam zbyt zszokowana tym, co się wokoło mnie dzieję.
Od paru godzin nie powinno mnie tu być, nie powinnam w ogóle znajdować się w Mediolanie. Więc co ja tu właściwie jeszcze robię?
            Co za głupie pytanie! Przecież postanowiłam, że nie będę dłużej uciekać od moich problemów, czyż nie? A obecnie za drzwiami znajdował się duży problem, tak więc można z mojego zachowania spokojnie wywnioskować iż nie uciekam, lecz równie dobrze nic z tym też nie robię. Śmiało mogę sama stwierdzić, że utknęłam w czarnej dziurze, otchłani która mnie pochłonęła w wyniku zaistniałych zdarzeń, nie wiem czy jestem gotowa na toczenie wojen i sporów, ale muszę coś z tym zrobić, a więc Sakura, głupia kretynko co ty tu jeszcze robisz?!
            Krzyki na samą siebie nie wiele mi pomagały zwłaszcza iż rozbrzmiewały jedynie w mojej głowie, to za drzwiami znajdowała się tykająca bomba, a  ja byłam jedyną osobą której uda się ją rozbroić. Tak więc muszę działać. Muszę…, ale  nie jestem gotowa na jakąkolwiek konfrontacje, nie jestem gotowa, nie jestem…. Powtarzałam sobie w kółko, niebezpiecznie zbliżając się do drzwi prowadzących do sąsiedniego pokoju. Miałam ochotę uderzyć się po ręce gdy ta sięgnęła do klamki.
            - Raz… Dwa.. Oddychaj Sakura… Trzy… Oddychaj. – Zacisnęłam dłoń na klamce, po czym bez większego zastanowienia i bez możliwości odwrotu pchnęłam drzwi, zanim zdążyłam się rozmyślić. Krzyki przestały być tłumione dzielącą mnie od nich ścianą, dla tego też stały się głośniejsze. Nie zostałam zauważona, może to dla tego, że dalej stałam w progu i stałam jak zaklęta nie wiedząc co powiedzieć, jak zwrócić na siebie ich uwagę. To jednak nie trwało długo. Tata na sekundę skierował spojrzenie pełne zrezygnowania na moją osobę, po czym wrócił do osoby mojego brata, który darł się po nim nie miłosiernie. Tak mały gest z jego strony przywrócił mnie do szarej rzeczywistości która mnie otaczała.
            -*Jak tak można?* - pytałam się w myślach - *Jak można pokazywać tak jawny brak szacunku do osoby która cię wychowała Naruto?* - Słysząc obelgi kierowane w stronę mojego taty, nie wytrzymałam w miejscu ani sekundy dłużej, musiałam coś z tym zrobić. Skierowałam swoje kroki w stronę brata, stanęłam między nim a tatą po czym uderzyłam go w twarz zanim ten zwrócił na mnie swoją uwagę. Siła uderzenia była na tyle duża iż mogłam podziwiać przez moment czerwony ślad po dłoni na jego profilu. Chwycił się za bolące miejsce, a ja przygarnęłam do piersi obolałą rękę. Kiedy spojrzenie brata padło na moją osobę nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć.
            - Jak śmiesz podnosić głos na tatę!? Czy dla ciebie istnieje coś takiego jak szacunek dla starszej osoby!? On cię wychował Naruto, czy to nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia?!
            - Sakura…
            - Pytam się o coś?
            - Sakura daj spokój… - odezwał się Kakashi kładąc dłoń na mym ramieniu w geście uspokojenia, chyba tylko on w tym pomieszczeniu był ostoją spokoju.
            - Nie tato, Naruto musi coś zrozumieć – warknęłam nie spuszczając wzroku z brata. – Może i żyjemy w XXI wieku, ale jedno się w naszej kulturze nie zmieniło Naruto. Osobom które nas wychowały, należy się szacunek. Tak więc teraz wypadałoby abyś przeprosił tatę. – splotłam ręce pod piersiami i czekałam na reakcje blondyna.
            - On nie jest moim prawdziwym ojcem… - na te słowa zachłysnęłam się powietrzem, poczułam jak ręka taty zaciska się lekko na mym ramieniu. Wiedziałam, że dla niego samego był to cios prosto w serce.
            - Ale cię wychował! Czy to nic dla Ciebie nie znaczy?! Traktuje cię jak rodzonego syna a ty mu się tak odpłacasz?!
            - To nie ma znaczenia…
            - Może i nie ma dla Ciebie, ale ma dla mnie i dla taty, nawet sobie nie zdajesz sprawy jak ranisz tatę takimi słowami, jak ranisz mnie.
            - Sakura nie przyleciałem tu do Kakashiego, przyleciałem tu do Ciebie, wiem co się stało… - zaczęłam się śmiać jak obłąkana, po czym momentalnie spoważniałam z rzeczy tak oczywistej. Po co przypomina mi o czymś co sprawia jedynie ból? Jak mam się przed tym bronić jak nie śmiechem? Wiem, że jestem szaleńcem w morzu pełnym równie obłąkanych osobników co ja sama, ale czy ja czasami nie przesadzam?
Nie. Tu, w tym właśnie momencie musiał mi przypomnieć to, w jakiej sytuacji znajdowałam się przez ostatni miesiąc. Przypomniał mi, że mimo iż obdarowywujemy kogoś swoją miłością, nie zawsze otrzymamy miłość w zamian. Wiara w drugiego człowieka potrafi być bardzo zawodna. Ja sama w swoim życiu doświadczyłam tego jeden, jedyny raz, i o jeden jedyny raz za dużo.
- Wszyscy wiedzą Naruto! – wrzasnęłam wprowadzając w szok Naruto, Kakashiego jak i samą siebie własnym wybuchem. Chyba przesadziłam. Zaraz sama się skarciłam, że przeszło mi to przez myśl, po co mam się strofować skoro mam dość siedzenia cicho? – I to wcale nie zmienia faktu, że wypierając się Kakashiego, wyparłeś się także i mnie! – kontynuowałam. Widziałam jak dotarło do niego sedno moich słów, widziałam jak namierza się do tego aby zaprotestować ale ja byłam tak nakręcona. Za długo siedziałam już cicho, za długo pozwalałam, aby moja rodzina staczała się na dno w relacjach między ojcem a synem. Teraz jednak odzyskałam siłę, może nie na tyle by poradzić sobie z głównym celem mojej ucieczki, ale starczyło jej na tyle by wyjść naprzeciw bratu którego traciłam. Tutaj trzeba było drastycznych środków. – Kakashi nie jest twoim ojcem, w takim razie ja nie jestem twoją siostrą, co znaczy iż nie powinno cię obchodzić moje życie Naruto. Poradziliśmy sobie z utratą mamy, poradzimy i z twoją.
- Sakura nie o to mi chodziło. – łzy podeszły mi do oczu na wspomnienie o mojej mamie, w tej chwili miałam gdzieś to co Naruto do mnie mówił, postanowiłam, że będę ciągnęła swoje i nie dam za wygraną dopóki ten nie przeprosi ojca.
- Jak widzisz – wskazałam za siebie od góry do dołu – jestem cała i zdrowa, więcej nie powinno cię interesować, po to przyleciałeś, tak więc do widzenia Naruto, dostałeś to co chciałeś. – rzuciłam i wyminęłam go w drodze chwytając swoją torebkę, która była zawieszona na wieszaku tuż przy drzwiach wyjściowych, wychodząc z pokoju hotelowego rzuciłam tacie krótkie – Wychodzę – po czym skierowałam kroki w stronę windy zamykając za sobą drzwi.
Słyszałam jak wybiega za mną i mnie woła, ja parłam bez większego przejęcia do przodu, dopóki ręka Naruto nie zacisnęła się mocno na moim nadgarstku… -*za mocno…*- syknęłam z bólu i w panice wyrwałam rękę rozmasowywując ją aby nie mieć siniaków, spojrzałam ze strachem w jego błękitne oczy, to wyglądało tak samo jak w tedy, korytarz hotelowy, schody, tylko tamtego dnia oczy były szare a nie błękitne… do niego chyba nie docierało to jak bardzo byłam przeczulona na punkcie jakiegokolwiek niespodziewanego dotyku po tym wszystkim co mnie spotkało. – Nie dotykaj mnie – warknęłam
- Sakura, błagam Cię, musimy porozmawiać. – nie docierało.
- Chyba już wszystko zostało powiedziane – odparłam podchodząc do windy aby wcisnąć przycisk przywołujący.
- Sakura, błagam Cię, porozmawiajmy normalnie. – Drzwi windy otworzyły się przede mną, toteż nie zwlekając weszłam do środka, gestem ręki pokazałam by za mną nie szedł.
- Szczerze przeprosisz ojca, wtedy pogadamy. – Poczym metaliczne drzwi odcięły mi widok na zrozpaczoną twarz brata. Oparłam się o chłodną ścianę windy i odetchnęłam z ulgą.
- Kawy. Potrzebuje kawy – odparłam wykończona kłótnią rodzinną, którą mam nadzieję udało mi się skrócić. Po wyjściu z windy skierowałam się w stronę wyjścia z hotelu, lecz jak się okazało, wyjście z hotelu okazało się dla mnie niemożliwe.
- Pieprzone tabloidy – warknęłam, w duchu sama się karcąc za niewyparzony język w miejscu publicznym.
- Wezwij taksówkę – rzuciłam w stronę boya hotelowego, który na mój widok jakby wypadł z codziennego rytmu, po czym zdając sobie sprawę że go o coś prosiłam wybiegł w tłum czających się pod drzwiami pismaków. Kiedy tylko ujrzałam upragniony środek lokomocji, wyciągnęłam czarne okulary słoneczne i z dumnie uniesioną głową wyszłam w tłum który nagle na mój widok się ożywił i już po chwili zostałam oślepiona błyskiem fleszy, zasłaniając się torebką ruszyłam przyśpieszonym krokiem do samochodu, by już po chwili cieszyć się z ciszy panującej w samochodzie oraz niewielkim ruchem na mieście.

~*~

Głośne pukanie do drzwi rozległo się po moim mieszkaniu. Bluzkę która akurat oglądałam ze wszystkich stron stwierdzając czy będę w niej chodzić, rzuciłam bez większego zainteresowania na stos ubrań wysypujących się z walizki, i z trudem dźwignęłam się na nogi, które zaczynały drętwieć od pozycji, którą nie zmieniałam od dobrej godziny. Pukanie zaczęło robić się wręcz natarczywe, przez co spokojnie można było nazwać ten gest bezuczuciowym maltretowaniem moich drzwi.
- Idę już idę – krzyknęłam w ich stronę w chwili gdy wkroczyłam do przedsionka. Gdy doszłam do drzwi zaczęło się ich otwieranie, co było dość żmudnym zajęciem, gdyż z niewiadomych powodów użyłam wcześniej wszystkich trzech zamków oraz metalowej zasuwki, której w obecnej chwili wolałam nie odpinać gdyż osoba znajdująca się za drzwiami była tak nadgorliwa że z pewnością wparowała by do mojego mieszkanka wyważając drzwi. Nacisnęłam na klamkę odchylając drzwi na taką szerokość na jaką pozwalał łańcuch owej zasuwki. Jedyne co zdołałam ujrzeć to czarne pochłaniające moją osobę dwoje czarnych oczu które ciskały w moją osobę śmiertelnymi piorunami. Przełknęłam ślinę czując nagłe zdenerwowanie, ręce zaczęły mi się pocić gdy przymknęłam drzwi aby móc je otworzyć na pełną szerokość i wpuścić gościa do mieszkania. Nie musiałam ponownie chwytać za klamkę gdyż Sasuke sam to zrobił. Minął mnie w przejściu po czym bez większego zastanowienia skierował swoje kroki w stronę salonu, w którym to urządziłam pełną selekcję ubrań przed jutrzejszym odlotem do Seulu. Idąc za nim, było mi dane zobaczyć jego pełne zdumienie malujące się na twarzy na widok pakowanej walizki. Przez dłuższy czas wpatrywał się w porozrzucane ubrania, po czym przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
            Dziwiło mnie tylko jedno w jego zachowaniu, a była to cisza którą żadne z nas jakoś nie specjalnie miało ochotę przerwać. Staliśmy tak prawie, że na środku salonu i mierzyliśmy się siłą swoich spojrzeń. Mijały sekundy, sekundy przeszły w minuty, w końcu Sasuke przeczesał w konsternacji swoje hebanowe włosy ciężko wzdychając. Ten gest, mimo że tak błahy,  zawsze kojarzył mi się właśnie z nim.
            - Sakura… - w tym jednym słowie, w moim imieniu zawarł wszystko co nim targało, niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę, stanęłam przed nim na bardzo małą odległość po czym zadarłam głowę do góry aby móc spojrzeć mu prosto w oczy. Niespodziewanie Sasuke zagarnął mnie w ramiona, tym gestem dając mi do zrozumienia że nigdzie mnie nie puści. – Sakura na miłość Boską… proszę Cię – szeptał mi do ucha, głosem, który przepełniony był bezradnością. Przytuliłam go z całej swojej siły, której nie miałam zbyt wiele – Nie możesz teraz wyjechać, błagam Cię Sakura… Nie zostawiaj mnie…
            - Sasuke, przecież Cię nie zostawię – zapewniłam, pewna swoich słów -  to tylko na jakiś czas, teraz i tak będziesz zajęty promowaniem płyty – kontynuowałam-  nie miał byś dla mnie czasu, ty zajmij się swoją karierą, ja zajmę się swoją. To nie potrwa długo, obiecuję.
            - To nie miało tak wyglądać, nie po to dołączyłem do zespołu, Ty miałaś być blisko mnie, zrobiłem to dla Ciebie.
             - Przecież wiem – wyszeptałam, muskając opuszkami palców jego twarz i spoglądając mu głęboko w oczy, gdzie czaiła się iskra wściekłości, którą zaciekle próbował zamaskować. -*Przede mną się nie ukryjesz*- pomyślałam. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że był wściekły, w końcu podjęłam decyzję bez jego wiedzy, a tym bardziej bez wcześniejszego poinformowania o tym fakcie, cały problem polegał na tym iż  samolot miałam zabukowany na jutro. Nie pozostawiłam mu możliwości do zabrania głosu i dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Stanęłam na palcach by znaleźć się bliżej jego ust, które musnęłam własnymi.
            - Sasuke…
            - Hmm?
            - Proszę nie gniewaj się na mnie…
            - Przewróciłaś całe moje życie do góry nogami, jak mam nie być na Ciebie zły? Powiedź mi jak? Jesteś dla mnie czymś więcej niż wszystkim Sakura, czymś więcej… zrozum to wreszcie, jak ja mam sobie poradzić bez ciebie u mojego boku? – gdzieś w mieszkaniu rozległ się dzwonek mojego telefonu którego nie wiedzieć gdzie posiałam podczas przerzucania całej zawartości moich szaf.
            - Dasz radę – zapewniłam ponownie muskając jego usta. Po czym próbowałam uwolnić się z jego uścisku aby móc poszukać komórki w celu odebrania połączenia.
            - Kłamstwo – oburzył się przyciągając moją twarz do swojej, tym samym niwecząc moje zamiary odebrania telefonu. Zaczął całować mnie zachłannie, jak by zostało nam niewiele czasu, wprawdzie pokrótce tak właśnie było, ale przecież nie miałam w zamiarach zostawienia go na wieczność, był dla mnie zbyt ważny, bym mogła to zrobić. Zaczęłam się śmiać w trakcie pocałunku, wyczuwając w nim jego rosnącą zaborczość. Nie dam się przekonać niczym, nawet tak namiętnymi pocałunkami którymi mnie właśnie obdarowywał.
            - Uchiha, nie myśl że mnie powstrzymasz przed odebraniem tego telefonu - wymruczałam mu w przerwie pomiędzy pocałunkami.
            - A może jednak? – tyle nadziei, pomyślałam uśmiechając się sama do siebie. Wspaniale było poczuć że mam kogoś kto darzy mnie tak mocnym uczuciem, iż nie chciał mnie wypuścić nawet z własnych ramion, tylko po to aby odebrać nadchodzące połączenie. Zwłaszcza gdy tym ktosiem był sam Sasuke Uchiha. Mój chłopak, którego darzyłam tak mocnym uczuciem, iż czasami sprawiało mi to ból. Tyle miłości zawarte w jednej, jedynej osobie. To wydawało się aż nazbyt nieprawdopodobne.
            -Chrzanić telefon – mruknęłam, rzucając się na chłopaka, któremu pod siłą mojego natarcia ugięły się kolana, dzięki czemu wylądowaliśmy na kanapie. Śmiech Sasuke rozniósł się po pomieszczeniu, owiewając moja skórę twarzy ciepłym powietrzem – telefon może poczekać – rzuciłam raz jeszcze, po czym zabrałam się za całowanie. Zostało nam nie wiele czasu, aby cieszyć się swoim towarzystwem, i pomyśleć, że chcę się tego dobrowolnie zrzec na rzecz świetlanej przyszłości… Oj nie Sakura, Sasuke jest naszym największym skarbem, nie damy mu odejść, choćby nie wiem co. A my nie zrzekniemy się go dobrowolnie, o nie… można mi przyłożyć spluwę do skroni, dopóki jestem pewna do tego co między nami istnieje, dopóki jestem pewna swoich jak i jego uczuć, nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Wiem to na pewno.
            - Sakura? – czy my przypadkiem nie mieliśmy się całować? Zadałam pytanie samej sobie, po czym oprzytomniałam, zdając sobie sprawę że się nie odezwałam
            - Tak Sasuke?
            - Ale ty wiesz, że ciągle jestem na ciebie piekielnie wściekły? – mruknął z wyczuwalną powagą w głosie.
            - Nie dało się nie zauważyć – odparłam całując go w nos.
            - Nie zostawiaj mnie samego – poprosił.
            - Nigdy – zapewniłam.
            - Nigdy - powtórzył. – Kocham Cię.
            - Całuj Uchiha – ponagliłam go, by po chwili być zajęta jedynie jego pocałunkami, którymi nawzajem się zasypywaliśmy.

~*~
            Szłam właśnie na spotkanie z Naruto, który czekał na mnie w hotelowym lobby. Już z daleka można było zauważyć jak bardzo jest zniecierpliwiony. Co chwila zerkał na swój zegarek to na wejście do windy, z którego dzisiaj nie skorzystałam, wybierając windę po drugiej stronie korytarza. Kiedy przysiadłam do stolika zmierzył mnie zdumionym spojrzeniem, zerkając ostatni raz w stronę windy.
            - Jest jeszcze jedna – odparłam na jego nieme pytanie. Przytaknął na moją odpowiedź, poprawił się na fotelu i zabrał się do konkretów.
            - Kiedy wracasz do domu? – nie spuszczałam wzroku z jego błękitnych oczu, aczkolwiek z moich ust nie wydobyła się żadna odpowiedź.
            - Masz w ogóle zamiar wrócić do domu? – chwila zastanowienia z mojej strony.
            - O jaki dom się rozchodzi? – wiem tym pytaniem mogłam wyrwać go z strefy spokoju w jakiej próbował się osadzić na czas naszej rozmowy, ale naprawdę nie wiedziałam o jaki dom mu chodziło. Popatrzył na mnie jak na totalną kretynkę, po czym się odezwał.
            - A o jaki dom może mi chodzić?
            - Może ci chodzić o nasz dom rodzinny, moje mieszkanie w Tokio lub mój dom w LA, więc z łaski swojej skonkretyzuj swoje pytanie, bo nie wiem czy wiesz, ale nie umiem czytać w myślach.
            - Odkąd zrobiłaś się taka nieprzyjemna?
            - Byłeś zbyt zaślepiony by zauważyć zmiany stosunków panujących między nami? Myślałam, że jesteś bardziej rozgarnięty. – przewiercał mnie wkurzonym spojrzeniem, po czym jakby się opamiętał i wszelkie napięcie znikło z jego osoby.
            - Konkrety Naruto, konkrety – pośpieszyłam go dodając do tego ruch ręką który oznajmiał, że nie mamy całego dnia na pogaduchy o niczym konkretnym.
            - Czy masz zamiar wrócić do Tokio? I nie chodzi mi tu o dwa trzy miesiące lecz czy wrócisz na stałe.
            - Naruto, chce wrócić do Tokio, ale nie jestem w stanie powiedzieć na jak długo, może to będzie miesiąc, może rok, może na całe życie. W tym momencie próbuje stanąć na nogach, nie jestem w stanie przewidzieć co zjem na obiad, a co dopiero gdzie osiądę na stałe.
            - Jak myślisz, ile to może potrwać
            - Naruto, ja nie wiem. Jedyne czego jestem pewna to tego, że wrócę na Hanami jak co roku, więcej w tej chwili nie jestem w stanie Ci powiedzieć.
            - No dobrze, nie będę naciskał. Chcę wiedzieć jak się trzymasz, czy…
            - Wszystko jest na dobrej drodze, abym w końcu odpowiedziała na to pytanie optymistycznym stwierdzeniem. Więc jak na razie powiem że jest OK., to Ci wystarczy? – już widziałam ten błysk wesołości w jego spojrzeniu
            - Jak najbardziej – na potwierdzenie poprawy humoru, zdobył się na skromny uśmiech. – Widziałem film…
            - I jak? Podobał się, czy szmira?
            - Podobał, podobał teraz tylko czekać na rozdanie Oskarów – uderzyłam go lekko w ramię rozbawiona jego opinią – mówię serio, ścieżka dźwiękowa jest wręcz cudowna – moje oczy wyszły z orbit o ile było to oczywiście możliwe z fizycznego punktu widzenia.
            - Ty draniu – pisk wyrwał mi się z gardła zanim się spostrzegłam, jednakowoż zakryłam dłońmi usta, jakby to miało w czymś pomóc. Naruto jednak wybuchł gromkim śmiechem, którego nie było mi dane słyszeć od bardzo dawna.
            - Film jest świetny, przecież wiesz że uwielbiam Science Fiction – patrzyłam na niego z pod przymrużonych powiek nieprzychylnie.
            - Tłumacz się teraz tłumacz, nie na wiele teraz Ci się to zda – mruknęłam do siebie niczym spiskowiec, na co Naruto wyszczerzył białe jak śnieg zęby.
            - A jak tam z zespołem?
            - Za miesiąc kończy nam się kontrakt z wytwórnią, Sasuke zdecydował się, że odchodzi z zespołu, tak więc będziemy kontynuować w trójkę dopóki nie znajdziemy kogoś na jego miejsce. – Sasuke, pierwszy raz od bardzo dawna, ktoś wypowiedział jego imię na głos. Nagle tor moich myśli pobiegł w zupełnie innym kierunku, co natychmiast zostało wyłapane przez brata. – Sakura, nie wiem czy wiesz… Nie, z resztą niby skąd miałabyś wiedzieć. – mruknął do siebie, uderzając się tym samym w czoło - Kiedy poleciałem do ciebie do Stanów, aby dowiedzieć się co się dzieję był ze mną Sasuke – spięłam się tak bardzo iż poczułam ból w kręgosłupie.
            - Wziąłeś ze sobą Sasuke?
            - Tak.
            - Wziąłeś ze sobą Sasuke!
            - Ymm…Tak?
            - Matko Boska, czy Ciebie na maksa porąbało?
            - …
            - A no zapomniałam, ty jesteś porąbany!
            - Weź się uspokój, bo nie wiem o co ci się teraz rozchodzi. Wystarczyło by wymienić twoje imię a Sasuke poleciał by za tobą na koniec świata, czy ty tego nie rozumiesz?
            - Bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę
            - Więc w czym problem?
            - Właśnie w tym Naruto! Właśnie w tym. Sasuke rzucał wszystko, słyszysz wszystko, za każdym razem…
            - Sakura…
            - On robił dla mnie wszystko, potrafił milczeć nawet wtedy gdy nie zgadzał się z moimi wyborami abym sama mogła przejrzeć na oczy, a ja? Ja potrafiłam go tylko ranić.
            - Sakura to nie jest prawda, Sasuke wciąż na tobie zależy, nadal Cię kocha. Ma siłę by o tym śpiewać ale nie ma jej aby się do tego przyznać.
            - O czym ty bredzisz?
            - Jak myślisz, o kim jest "Blind Love"? O tobie kretynko! O tobie. Musisz w końcu zrobić coś w tej sprawie, rozumiesz? Coś trzeba w końcu z wami zrobić. Żadne z was nie jest sobą kiedy jesteście osobno.
            - Ale… - znałam tę piosenkę, co prawda myślałam ze została napisana pod publikę i na pewno nie przez Sasuke, nigdy nie pisał tekstów. Byłam tym faktem tak oszołomiona iż dałam wejść sobie w słowo.
            - Żadne ale. On kocha Ciebie, ty kochasz jego. To naprawdę nic skomplikowanego. Więc słuchaj mnie teraz dobrze. – determinacja w głosie mojego brata sprawiła, że aż zaniemówiłam.
            - Yhmm?
            - Wracasz na Hanami do Tokio, to idealna okazja aby się z nim spotkać. Zawsze spędzaliście te dni razem, więc po co to zmieniać.
            - Nie wiem czy wiesz, ale od dwóch lat…
            - Tak, tak wiem, co nie oznacza że nie chodzicie po tym samym parku w tym samym czasie Sakura. Mijacie się, od dwóch lat, mijacie się tak skrupulatnie jakbyście robili to specjalnie, jakbyście mieli poprzyczepiane nadajniki do tyłków czy coś w tym stylu.
            - Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale znowu zaczynasz bredzić.
            - Siedź cicho, twój brat mówi…
            - Aha – mruknęłam znużona beznadziejnym argumentem.
            - Ja wiem, że ty wiesz co trzeba zrobić aby się z nim spotkać. Więc zrobisz to, jasne?! – nie słysząc żadnej odpowiedzi powtórzył groźnie pytanie – Pytam się czy jasne?
            - Jak słońce. – zasalutowałam rozbawiona.
            - W takim razie ustalone, jeśli spotkasz się z nim w parku, wszystko sobie wyjaśnicie. Tylko bez komplikowania sprawy, rozumiesz?
            - Rozumiem, a teraz wybacz, że muszę ci przerwać, ale za trzy godziny mam samolot, muszę się spakować i pożegnać z tatą.
            - Znowu się ulatniasz – stwierdził podejrzliwie.
            - Tak, ulatniam się, gdzieś gdzie nie zostanę zjedzona przez media gdy tylko będę chciała wyskoczyć na dobrą kawę i ciastko.
            - W takim razie zezwalam.
            - Akurat ty tu nie masz nic do powiedzenia, bracie. To mój samolot, moja załoga, moja decyzja. – wstałam z zajmowanego miejsca, po czym obejrzałam się na brata. – Przyjdę za dwie godziny się pożegnać, a i Naruto, mam nadzieję że między tobą, a tatą wszystko już w porządku.
            - Też mam taką nadzieję. – odparł uśmiechając się pogodnie.
            - Za dwie godziny. – pokazałam mu dwa palce
            - Za dwie godziny. – przytaknął, a po upewnieniu się że moje słowa do niego dotarły, ruszyłam w kierunku windy.
            Nie chciałam by ktoś ingerował w moje życie, dla tego sceptycznie podchodziłam do propozycji Naruto. Nie miałam zamiaru jej zrealizować, co to, to nie. Może to głupie, ale jeśli jest nam dane się spotkać w najbliższym czasie to prędzej czy później do tego dojdzie. Bałam się jednego. Jeśli znowu przyjdzie nam się rozstać, skończy się to jak zwykle. Płaczem. Zawsze reagowałam płaczem na nasze dłuższe rozstania. A co będzie gdy przyjdzie do ostatecznego pożegnania? Znowu. Nie, nie i jeszcze raz nie, nie mogłam o tym myśleć, wolałam rozpamiętywać te które nie były tymi ostatnimi. Wtedy miałam jeszcze nadzieję. Oboje ją mieliśmy.

~*~
            - Pa tato… tak… wiem… tak dam znać tato…dobrze, do usłyszenia tato, pa, pa. Rany Julek, myślałam że już się nie rozłączy – mruknęłam wlepiając z niedowierzaniem wzrok w wyświetlacz telefonu gdzie znajdowała się informacja o czasie wykonywanego połączenia – godzina i siedemnaście minut upewniania się ze wszystko wzięłam… rodzice..
            - Nie jedź. – głos mojego chłopaka wyrwał mnie z tymczasowego zamyślenia. Przeniosłam swoje spojrzenie z telefonu na jego osobę. Mówił coś?
            - He?
            - Nie jedź.
            - Sasuke, przestań. – nie mogłam się powstrzymać aby nie warknąć, co swoją drogą sprawiło że Sasuke automatycznie się spiął do potyczki słownej.
            - Dlaczego nie spróbujesz tutaj, dla czego musisz lecieć akurat do Korei?
            - Japonia może i jest krajem który jest otwarty na nowe talenty, ale jak już się zorientowałam, w tym kraju nie zrobię kariery o której marzę. Tutaj jak i w samej Korei wszystko jest przesłodzone, jeśli nie jesteś cukierkowa, wylatujesz.
            - Zmieniasz marzenia jak rękawiczki, najpierw scena muzyczna, teraz kinowa, a jak to nie wyjdzie to co zrobisz? Zgłosisz się do castingu na Top Model? – czy mi się zdaje czy on przed chwilą wspomniał coś o modelingu? Moje prawe oko zaczęło niekontrolowanie drgać.
            - Przestań mówić o mnie w ten sposób, nie jestem taka, zresztą jeśli nie uda mi się zdobyć kontraktu wrócę do kraju i dalej będę pracować w firmie ojca.
            - A jeśli go zdobędziesz? – co masz przez to na myśli?
            - …
            - Widziałem list, dobrze wiem, że jest to amerykańska produkcja. Wyniesie cię na drugą stronę globu i wtedy zupełnie stracimy z sobą kontakt, tego chcesz?
            - Sasuke przecież mówiłam, że nie mam zamiaru cię zostawiać! Dobrze wiem, że nie rozchodzi ci się tu o cała moją karierę, ale właśnie o nasz związek. I obiecuję Ci, że nawet nie odczujesz braku mojej osoby. Ty będziesz teraz zajęty tworzeniem i promocją płyty więc uznałam, że to odpowiedni czas na krok do przodu. – przekonywanie Sasuke do mojej racji i spojrzenie na sprawę od zupełnie innej strony może i wydawało się oporne, bo takie właśnie było, ale robiłam małe postępy. Zresztą wielkim osiągnięciem było to, iż Sasuke mimo swoich sprzeciwów pozwolił mi wyjechać. – A gdy uda mi się dostać tę rolę, ty będziesz jeździł po kraju i koncertował, a ja zajmę się nagrywaniem filmu. I błagam, postaraj się pałać do tej sprawy większym optymizmem – kontynuowałam.
          - Chciałbym, nawet nie wiesz jak bardzo trudno mi to w tej chwili zrobić
            - W poniedziałek spojrzysz na to z zupełnie innej strony, będziesz tak zajęty, że nie będziesz myślał o niczym więcej jak o promocji płyty – uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco, chowając tym samym topór wojenny. Chwyciłam za jego nadgarstek i podwinęłam rękaw ramoneski aby spojrzeć na godzinę którą wskazywały srebrne wskazówki jego zegarka, co spotkało się z rozbawionym spojrzeniem czarnych tęczówek. Zostało mi jeszcze pół godziny do odlotu.
            - Chodź, to gdzieś tam – wskazał mi ręką kierunek gdzie miałam odbyć  odprawę bagażową. Jedna ręką chwycił za walizkę a drugą uchwycił moją dłoń w mocnym uścisku. – Masz do mnie zadzwonić gdy już wylądujecie, zrozumiano?
            - Tak. – och, włączył się pan kontroler.
            - Dzwonisz co najmniej raz dziennie, jeśli nie będę w stanie odebrać wyślij sms-a, lub dzwoń po nocy, masz się słuchać Temari i na siebie uważać, jeśli dostaniesz angaż mam być pierwszą osobą której o tym powiesz…
            - Suma summarum masz być na bieżąco. – przerwałam mu jego wypowiedź, która nie miała być zaś taka krótka.
            - Tak – odparł lekko poirytowany faktem, że mu przerwałam. Stanęliśmy w miejscu gdzie właśnie trwała odprawa. Jego czarne oczy, które obserwowały otoczenie w około zatrzymały się na mojej osobie, mierząc mnie nieokreślonym spojrzeniem – Chodź no tu – mruknął po czym przyciągnął mnie mocno do siebie. Już wtedy wiedziałam, że w moim życiu kończy się pewna epoka, fakt ten dotarł do mnie ze zdwojoną siłą odbierając jakiekolwiek chęci, które dotychczas w sobie kumulowałam do tego, aby wyjechać do Seulu w sprawie umówionego przesłuchania. Nagle po prostu nie chciałam nigdzie wyjeżdżać. Pocałunek na pożegnanie i wyznanie miłości tylko wzmogły napływanie łez, które zaczęły kumulować się w oczach. Widziałam choć z ogromnym trudem jak Sasuke niezauważalnie marszczy brwi na widok moich załzawionych oczu, aczkolwiek nic nie powiedział. Chciał kontrolować sytuacje do końca dla tego też nie pozwoliłam swoim łzom spłynąć po twarzy, dopóki nie zostawiłam  jego osoby za sobą.

~*~
            - Panienko Haruno? – głos mojej stewardessy zbudził mnie z drzemki, zamrugałam kilkakrotnie aby wróciła ostrość całego otaczającego mnie otoczenia.
            - Tak Sui? – zapytałam uprzejmie, odwdzięczając się na widok szerokiego uśmiechu dziewczyny.
            - Jesteśmy na miejscu. – odpowiedziała i ruszyła w stronę drzwi, aby je otworzyć. Wyjrzałam za okno i rzeczywiście, znajdowaliśmy się już na lądowisku. Odpięłam pasy i ruszyłam w stronę wyjścia, zabierając swój bagaż podręczny. Lotnisko Marco Polo znajdowało się w tak dogodnym miejscu, że zaraz po wyjściu z samolotu do moich nozdrzy doszło świeże morskie powietrze. Mimowolnie się uśmiechnęłam zawieszając na chwilę spojrzenie w stronę błękitnego morza i ruszyłam w stronę czekającego już na mnie samochodu do którego właśnie wpakowywano moją walizkę.
            - Witamy w Wenecji – przywitał mnie kierowca tuż po tym gdy zajęłam swoje miejsce.
            - Dziękuję – Odparłam, po czym wygodnie rozparłam się na zajmowanym miejscu. Najwyższa pora podładować baterie, przeszło mi przez myśl, z Wenecją wiązały się te dobre wspomnienia dzięki czemu na mojej twarzy zagościł pogodny uśmiech. – Wenecjo, mamy razem niedokończoną sprawę. – Mruknęłam pod nosem gdy kierowca ruszył w stronę wyjazdu z lotniska.


 ♥♦♥♦♥♦

Macie przed sobą najdłuższy rozdział jaki udało mi się napisać, całe 11 stron, czy to nie wspaniałe? Tym samym przepraszam że napisanie rozdziału zajęło mi tyle czasu, ale miałam kryzys weny. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zlinczuje gdy powiem iż na piąty rozdział też sobie troszku poczekacie. Teraz zajmę się wprowadzaniem w życie Carousel, gdzie będą się powoli pojawiać takie rzeczy jak drzewo genealogiczne czy mapa świata w którym zostanie umieszczona cała historia. I powoli zajmę się pisaniem prologu, z racji iż zmieniłam prawie całą koncepcje, troszku mi to zajmie. Ale nie bójta się moi mili, wyznaję regułę: Co najmniej jeden rozdział na miesiąc. :) więc postaram się nie robić postoju tutaj.
W następnym rozdziale będzie Sasuke, no bo skoro lubicie wszystko co z jego perspektywy, to dostaniecie co chcecie, no i sama muszę się przyznać że lepiej mi się pisze. No i pojawi się Ten Ten. Mam nadzieję że spodoba wam się rola którą jej przydzielę.
            Przechodząc do moich czytelników. Kocham was wszystkich i dziękuję za komentarze które wywoływały uśmiech na mojej twarzy. W szczególności Luce Lue która jest ze mną prawie że od początku no bo od pierwszego rozdziału, no i oczywiście Iuventus. Wasze słowa sprawiają że aż chcę pisać, nawet wtedy gdy brak mi na to czasu i weny. Widząc rosnącą liczbę czytelników aż serce mi rośnie.

            Hili która została moją korektorką, w odpowiedzi zwrotnej wraz z poprawionym rozdziałem napisała. „Co złego to nie ja.” Tak więc moi mili, błędy mogą się pojawić ale to już z mojej strony no bo przed publikacją dopisałam parę zdań. Tak więc Komentować moje laleczki kochane. Komentować!



9 komentarzy:

  1. Em... nie bardzo wiem co napisać w komentarzu i pewnie nie będzie dość składny, ale no coż, bedzie jak ma być.
    Od początku! To jest chyba najdłuższyyyyy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam na blogu. Szacunek za te 11 stron!

    Hm... rozdział bardzo mi się podobał i nie mam sie do czego przyczepić, ale to raczej dobrze o tobie świadczy. Błędów tez nie znalazłam, więc przyjemnie sie czytało.

    Co do narracji. Wszystko mi jedno czy jest to z perspektywy Sasuke czy Saukry, bo obie wersje przyjemnie się czyta. Chociaż wole Saska, bo póki co jest jescze dla mnie zagadka i chciałabym poznac jego uczucia.
    A Naruto jak zawsze się wszędzie wprasza. Nie, żeby mi to przszkadzało, tylko czasami trochę to irytuje.

    I to by było na tyle z mojej strony. Nie wiem co jeszcze napisać, więc się juz pożegnam.
    Czekam na next i weny zyczę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj ! :D
    W końcu, jest rozdział, a już myślałam ,iż się nie doczekam :D Rozdział wspaniały ( jak zawsze ), szkoda tylko , że w nim nie spotkała Sasuke, ale wiem iż zaskoczysz mnie pozytywnie w następnej notce.Wielki szacun za długość ,się rozpisał.Życzę Ci duuużo czasu i weny . Będę dalej wpadać i komentować. :D Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... w kolejnym rozdziale to chyba wszystkich zaskoczę ;)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Fuck! Wybacz, że tak długo zajęło mi zabranie się za czytanie tego rozdziału, tyle kurde czekałam i trułam, a sama okazałam się nie najlepszym przykładem czytelnika, który prosi o rozdział... Ale rozumiem, że raczej się na mnie nie gniewasz, bo w końcu się za to zabrałam xD. Kawa, paluszki, leniuchowanie na słoneczku i Twój rozdział... Poszło mi w gruncie rzeczy szybko... Naprawdę błyskawicznie wciągnęłam Twój rozdział xD.

    Podobało mi się.. Nie powiem, że nie... I ogólnie muszę Cię pochwalić, bo w bardzo fajny sposób przekazujesz uczucia i myśli bohaterów. Robisz to tak "lekko" i płynnie, że nawet nie jesteś w stanie mnie rozproszyć, bo zazwyczaj wygląda to tak, iż gdyż i po cuś jak na blogach zaczynają walić rozkminy to ja zdołam zapomnieć o co się rozchodzi xD. A u Ciebie nie ;p. No i coś czuję, że masz wielką duszę romantyczki :)

    Tak więc Kira się zameldowała, tak tak Kira Iuventus, wiem żongluje tym nickiem, ale to już zostanie na forever xD. Czekam na więcej, coś tam na fp u ciebie czytałam, że nawet Ci idzie, więc... Myślę, że nie długo doczekam się następnej niespodzianki z Twojej strony :).

    A i mała sugestia odnośnie Twojego tekstu, więc...
    Jak piszesz dialogi i w dialogach piszesz Ci, Ciebie, Tobie itd <--- Powinnaś pisać to z małej litery, bo ogólnie taka jest zasada, o której możesz ewentualnie poczytać tutaj: http://castorthe.w.interii.pl/polszczyzna/polszczyzna_I.htm <-- ogólnie polecam przeczytać całe, bo naprawdę dużo można z tego wynieść xD.

    Więc.. Pozdrawiam moja piękna Voodoo :)
    Trzymaj się i do następnego! Trzymam kciuki i weny życzę...
    Weny... Weny... Weny...
    Dużo weny xD.
    Szczególnie w tak upalne dni, bo mi np upał nie służy i jakoś nie potrafię się skupić na pisaniu ;/. Mam nadzieje, że u Ciebie nie jest, aż tak źle, jak u mnie ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam jeszcze jedno... Możesz wyłączyć weryfikację obrazkową podczas dodawania komentarzy? Bo ja tutaj pewnie będę stałym komentatorem, a męczy mnie przepisywanie za każdym razem głupich cyferek z obrazka ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło słyszeć że szybko i przyjemnie się czyta. Czasami sama podczas pisania rozdziału zadaje sobie pytanie, czy ta scena ma sens? Czy rozdział się klei? Dla tego miło słyszeć że robię coś dobrze pomimo moich niepewności :) I tak, jestem przykładem romantyczki ale z rodzaju tych nieszczęśliwie zakochanych :D W pewien sposób nawet mi to pomaga, ale też ciąży mi na duszy że coś może się okazać zbyt sztuczne, bo co ja tam mogę wiedzieć po przeczytaniu tysiąca książek z wątkiem romantycznym w tle?
      Przede wszystkim dziękuję za radę, właśnie wcielam ją w życie, gdyż iż ponieważ zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału.
      A co do skupiania się nad pisaniem nowego rozdziału przy takiej pogodzie... u mnie sprawa wygląda podobnie. No bo komu by się chciało gnić w domu przed komputerem gdy na zewnątrz słoneczko tak fajnie grzeje.
      Weryfikacja usunięta, sama nie wiem jakim cudem mi się włączyła, ale znając mnie wszystko jest możliwe :)
      Dziękuję za komentarz i również życzę weny i motywacji do działania :*

      Usuń
  5. Ach w końcu mam sprawnie działający laptop i mogłam nadrobić zaległości! Wow takie cudo tu piszesz, że no nie mogę, ale najbardziej nie mogę się doczekać na nowy rozdział. Ciekawe, ciekawe czo tam Sasuke i Sakura będąmówić jak się spotkają. Oni muszą razem zaśpiewać kiedyś! No uwielbiam tego bloga <3 Czekam na next, życzę duuuuuużżżżoooo weny :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsze w tym wszystkim jest to że sama nie mam pojęcia o czym będą rozmawiać gdy już przyjdzie im się spotkać, a kiedy do tego dojdzie hmm... ja to wiem, wy wiecie że ja wiem ale wam nie powiem dla tego wiem że nic nie wiecie :D Zaśpiewać razem? Jedna piosenka to zdecydowanie za mało :D
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Czuję się strasznie. Naprawdę strasznie. Obiecałam, że przeczytam... Boże, nawet nie pamiętam kiedy to było! No, ale najpierw wycieczka, potem wystawianie ocen, ostatnie poprawy, wyjazd ze znajomymi i tak od razu znalazła, się tutaj, chociaż tak naprawdę powinnam pisać rozdział. No cóż, mam to gdzieś, bo Twój blog mi się podoba. :D
    Po pierwsze: uwielbiam Cię za piosenkę. Ostatnio mam na jej punkcie świra, śpiewam ją non stop przez co wszyscy mają mnie dość.
    Po drugie: szablon. Jest taki słodziachny! I aż muszę posłuchać sobie Luki. ^^
    Po trzecie: Nie no, już Cię nie lubię! Piszesz za zajebiście, a dopiero przeczytałam prolog. Spokojnie, żartuje sobie. Uwielbiam Cię. Mogłabym powiedzieć, że trochę potrzymasz mnie w niepewności, lecz cóż 4 rozdziały przede mną.
    Po czwarte: Piszesz lekko, zdania rzeczywiście są dość długie, ale je lubię.Ładnie przedstawiasz postacie i fabułę, nie pokazujesz wszystkiego od razu, pozostawiasz niedosyt i to się chwali!
    Po piąte: Sasuś? Ciepły? Sakura taka tajemnicza? Wszystko jest na odwrót, ale podoba mi się!
    Po szóste (już wyobrażam sobie Twoją minę "Niech ta dziewczyna wreszcie skończy!" Spokojnie, to ostatni punkt. Halszka nie jest dobra w pisaniu komentarzy, ale stara się jak może :P): Na pewno tutaj wrócę. I to nie dlatego, że Ty powiedziałaś, że będziesz do mnie wpadać. Nie jestem fanką takich "układów" i nigdy nie będę. Jeżeli ktoś czyta moje opowiadanie tylko po to, abym ja czytała jej/ jego to to raczej niefajne.
    Całuję, Halszka :*

    OdpowiedzUsuń