Byłem tak padnięty po przyjeździe, że jedyne co przyszło mi
zrobić po wejściu do mojego mieszkania, to rzucenie torby gdzieś w kont i
skierowanie się do sypialni, gdzie sam rzuciłem się na łóżko i bardzo szybko
odpłynąłem. Sen zaś był tak przyjemny, że kiedy doszło do brutalnej pobudki
która zaczęła się od niespodziewanego zwędzenia poduszki z pod mojej głowy, nie
miałem nawet ochoty otwierać oczu. Powoli odzyskiwałem świadomość otoczenia,
aczkolwiek jakoś nie specjalnie mnie to zmotywowało aby zmienić pozycje czy
choćby poruszyć się o parę centymetrów. Do czasu.
- Czy ja – bach poduszką po głowie – zawsze – kolejne
uderzenie – muszę się wszystkiego – bach – dowiadywać z gazet?! – mruknąłem coś
niewzruszony bombardowaniem mojej osoby, po czym ostatni ras poczułem silne
uderzenie poduszki przygniatające moją twarz do materaca.
- Uchiha, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – cóż to był za
krzyk, musiał być naprawdę głośny gdyż usłyszałem go pomimo przygniecenia mojej
twarzy do materaca.
- Tak, tak... – mruknąłem w materac, po czym poczułem że
nacisk poduszki słabnie, po czym całkiem znika.
- Więc proszę o wyjaśnienia. – jaka szybka zmiana nastroju,
przeszło mi przez myśl.
- Tylko chwilka – mruknąłem sennie, usłyszałem westchnienie
dziewczyny, po czym poczułem iż zdejmuje mi buty których wczoraj nawet nie
miałem siły ściągnąć z nóg.
- Zrobię ci śniadanie, za dziesięć minut w kuchni. –
oznajmiła, poczym do moich uszu doszło stukanie jej obcasów po podłodze.
- Dzięki TenTen. – rzuciłem przekręcając twarz na bok aby
doszły do niej moje słowa.
Już po chwili czułem wspaniały zapach jajecznicy z boczkiem
roznoszący się po całym mieszkaniu. To właśnie on zmotywował mnie do
podniesieni swoich zaspanych czterech liter z łóżka. Ciągle jeszcze wyczerpany,
rozczochrałem swoją i tak już stojącą we wszystkie strony fryzurę, co głównie
było sprawką sterroryzowania przez Tenten. Przeciągnąłem się ziewając, po czym
wziąłem się za zdejmowania pomiętej odzieży z wczoraj. Wspaniały zapach który
się nasilał kazał mi się streścić gdyż miał przeogromny wpływ na mój pusty
żołądek. Wciągnąłem na siebie szare spodnie od dresu i czarną bokserkę, po czym
na bosaka pognałem w stronę kuchni, po drodze o mały włos a wylądował bym
twarzą na jakże twardych kafelkach w przejściu, gdyż zawadziłem o moją torbę, którą
zeszłego wieczora porzuciłem bez większego zastanowienia. Dotarłszy cało z
rękami uniesionymi wysoko ku górze jak zwycięzca biegów z przeszkodami wszedłem
do kuchni gdzie już czekał na mnie talerz pełen jajecznicy oraz Tenten która
siłowała się z opakowaniem suszonej wołowiny.
- Dzień dobry śpiochu - uśmiechnęła się widząc jak zasiadam
na krześle i szybko pochłaniam posiłek.
- Dzień dobry - odpowiedziałem po upiciu soku
pomarańczowego. - Dzięki za śniadanie - odparłem posyłając jej szeroki uśmiech
- Uzupełniłam ci lodówkę, masz tam wszystko czego będziesz
potrzebował na najbliższe dwa tygodnie
- Nie musiałaś, sam...
- Sam to byś niewiele zdziałał na zakupach - odparła
rozbawiona celując we mnie plastrem suszonego mięsa, który po chwili zaczęła
przeżuwać - A i bym zapomniała, Itachi prosił abyś do niego zadzwonił kiedy
znajdziesz chwilę.
- Wpadnę do niego w porze obiadowej, mam rozumieć, że to od
niego masz klucz do mojego mieszkania?
- Aha. Gdy tylko dorwałam porannego szmatławca, pomyślałam
sobie że pewnie masz pustą lodówkę, no w sumie to wiele się nie pomyliłam. A
teraz spowiedź mój drogi.
- Byłem zmęczony
- Jeden sms Sasuke, wystarczył by tylko jeden sms, to wiele
nie kosztuje a nawet zdaje się, że masz darmowe do wszystkich sieci o ile
dobrze pamiętam. Nawet nie wiesz jak się Itachi zamartwiał o ciebie, po tym jak
nic nie mówiąc pognałeś gdzieś z Naruto. A już nie mówiąc o mnie.
- O tobie?
- Co się tak dziwisz? Jestem kobietą, mam zakodowany
instynkt opiekuńczy, jestem twoim managerem a zresztą jesteśmy rodziną -
uśmiechnęła się szeroko na ostatnie słowo. - Ale dosyć o mnie.
- A co takiego piszą w gazetach? - zapytałem z czystej
ciekawości
- Czekaj, upchnęłam ją gdzieś do mojej torebki - szybko
poderwała się z zajmowanego miejsca i rzuciła się w głębokie czeluści swojej
torebki - Zdradzić ci tajemnicę na zniknięcie z radarów fotoreporterów?
- Dawaj - odparłem, ciekaw jej odpowiedzi.
- Garniak, aktówka i wbij się w tłum urzędasów na piątej
alei
- Jak mój brat?
- Właśnie tak - roześmiałem się pod nosem po czym wziąłem
do ust ostatni kęs jajecznicy.
- Wątpię by gdzie indziej to się sprawdziło, choć warto
spróbować.
- Jest! - krzyknęła tryumfalnie, jakby co najmniej udało
jej się znaleźć złote miasto Inków, rozłożyła na wyspie kuchennej pogniecioną i
potarganą gdzieniegdzie poranną gazetę na odpowiedniej stronie gdzie już mogłem
ujrzeć swoją fotografię zrobioną na lotnisku, lecz ku mojemu zdziwieniu, nie
tylko moją bo i Naruto oraz samej Sakury. - Piszą o całej jej rodzinie i o
tobie - odparła na widok mojego zdumienia - przeczytam ci fragmenty -
dorzuciła, po czym odkaszlnęła teatralnie i wzięła się za czytanie.
–" Jak wcześniej pisaliśmy o zniknięciu panny Haruno z
powodu dość nieprzyjemnych okoliczności, które ją spotkały, tak niedawno
otrzymaliśmy interesujące informację z zagranicznych mediów o jej tymczasowej
obecności w stolicy mody, Mediolanie. O tyle jest to interesującym faktem, iż
jak donoszą świadkowie w tym samym czasie miasto to odwiedza już od dłuższego
czasu Hatake Kakashi który jest ojcem młodej dziedziczki fortuny Hatake Inc.
Wszystko wskazuje na to, iż młoda dziedziczka jak i gwiazda Hollywood
przyjechała do Mediolanu właśnie po to, by móc spotkać się z ojcem, co jest
zrozumiałym posunięciem. Co ciekawe, niecałe dwa dni później w tym samym hotelu
w którym zatrzymała się familia Hatake, pojawia się znany członek
zespołu Shooting Star Uzumaki Naruto, który jak wiemy tuż po
tragedii, która spotkała jego rodziców gdy był jeszcze dzieckiem, został on
adoptowany przez rodzinę Hatake która była blisko zaprzyjaźniona z rodziną
Uzumakich. Jeszcze tego samego dnia z Hotelu młoda gwiazda kina postanowiła się
wymeldować i wyjechać z miasta. Dokąd? Czy w ich rodzinie pojawił się
pewien konflikt? Tego jeszcze nie wiemy." Swoją drogą, współczuję Sakurze tego przez co przeszła -
zwróciła się do mnie odrywając spojrzenie od gazety, po czym widząc nieciekawą
reakcję na jej słowa, chwyciła mnie za dłoń w geście wsparcia, po czym wróciła
do gazety - hmm, gdzieś tu było - mruknęła chcąc z powrotem skupić się na tekście
i odnaleźć kolejny ciekawy fragment artykułu. - Mam..."Źródła donoszą
iż Naruto Uzumaki, tuż przed pojawieniem się w Mediolanie, był widziany w Los
Angeles, prawdopodobnie chcąc spotkać się tam ze swoją przybraną siostrą, co
ciekawe nie pojawił się tam sam. Wraz z Sasuke Uchiha który jest członkiem
zespołu Shooting Star oraz byłym partnerem młodej Haruno, odwiedzili jej
posiadłość tuż po opuszczeniu jej przez jego właścicielkę. Czy ich minięcie się
w drodze było zaplanowane przez Haruno, czy był to zwykły zbieg okoliczności?
Jak już wcześniej wspomnieliśmy dwa dni później Naruto Uzumaki znalazł się w
Mediolanie, kilka godzin później Sasuke Uchiha został przez nas namierzony na
głównym lotnisku w Tokio." muszę
się napić - mówiąc to pochwyciła moją szklankę z sokiem i upiła dwa łyki. –
Zresztą przeczytam ci najlepsze "
Czyżby młody wokalista zespołu Shooting Star dalej darzył uczuciem
młodą gwiazdę kina? Czy gdyby Haruno wiedziała iż jej brat przyjedzie w
towarzystwie jej byłego partnera, opuściła by Stany Zjednoczone? A może zrobiła
to właśnie dla tego? Oto wypowiedź jednego z przyjaciół gwiazd "Nie
widzieli się ze sobą już przeszło dwa lata. Co nie znaczy, że się nie kochają.
Jedno wiem na pewno, gdyby Sasuke nie zależało na Sakurze z pewnością nie przeleciałby
pół świata na spotkanie z nią." Co teraz planują? Sakura Haruno ponownie
zniknęła a Sasuke Uchiha wrócił do kraju. Czy młodzi planują się spotkać?”
- Jestem zdumiony – odparłem spoglądając w parę brązowych
oczu znajdujących się przede mną – nie mam zielonego pojęcia skąd oni czerpią
te informacje,
- Czy to co oni tutaj wypisują jest prawdą?
-…
- Sasuke?
- Tak.
~*~
- Dostałam rolę! – Na ten okrzyk coś mocno ścisnęło mnie
w sercu, wiem że powinienem się cieszyć, więc dla czego nie potrafiłem zdobyć
się chociażby na odrobinę optymizmu? Nie lubiłem się do niczego zmuszać, a w
tej sytuacji nie miałem innego wyjścia.
- To wspaniale – odparłem ze sztucznym entuzjazmem z
nadzieją że Sakura tego nie usłyszy.
- Sama jeszcze nie potrafię w to uwierzyć, a zarazem nie
mogę się doczekać aż zaczniemy nagrywać. Jutro rano mam dostać scenariusz,
jestem tym tak przejęta, że musiałam do ciebie zadzwonić. Mam nadzieję że w
niczym nie przeszkodziłam.
- Nie, właśnie mamy przerwę w nagrywaniu.
- I jak wam idzie?
- Dość opornie, to tylko dwie piosenki a tyle z tym
problemów, że szkoda gadać. Dobrze że dali nam chociaż wolny weekend.-
mruknąłem rozkładając się na fotelu w koncie pokoju w którym reszta zespołu
mocno o czymś dyskutowała.
- Mam coś dla ciebie – zanuciła do słuchawki.
- Tak? – zapytałem ostrożnie. Z Sakurą było tak, iż
używając zwrotu „Mam coś dla ciebie” trzeba było spodziewać się dosłownie
wszystkiego, na przykład ciasta lądującego na twojej twarzy.
- Tak, aczkolwiek będziesz musiał podzielić się tym
prezentem z zespołem bo inaczej marnie to wyjdzie. Aczkolwiek nie zmienia to
niczego bo jest on dla ciebie.
- Co to takiego?- zapytałem zerkając w stronę chłopaków,
jakoś nigdy nie przepadałem za dzieleniem się czymkolwiek.
- Piosenka.
- Piosenka?
- Tak, tak, tak to będzie hit, mówię ci, wytwórnia z
pewnością podzieli moją opinię zresztą kto jak kto ale ja też pisałam piosenki
dla zespołu, nie tylko Shikamaru. Mam tekst, napisałam też całą linię
melodyczną, miał być to prezent na twoje urodziny ale pomyślałam sobie, że
skoro…
- Czekaj, czekaj, czekaj!
- Co się stało?
- Skoro to prezent na moje urodziny to masz mi go wręczyć
osobiście.
- Ale…
- Żadne ale, jesteś mądrą dziewczynką, z pewnością
wpadniesz na pomysł jak to zrobić.
- Uchiha, tydzień mnie nie ma, a ty już zaczynasz
zachowywać się jak wariat. Twoje urodziny są jutro, a ty myślisz że wejdę do
kominka, rzucę proszkiem fiu, wypowiem adres i magicznym sposobem
zmaterializuję się w Tokio? To nie Harry Potter Uchiha!
- Wiedź że bardzo nad tym ubolewam.
- Jutro mam odebrać scenariusz…
- A ja jutro mam urodziny. – przez dłuższy moment
trwaliśmy oboje w ciszy, i kiedy miałem już się odezwać, ona pierwsza zabrała
głos.
- Uchiha – groźne warczenie wydobyło się z słuchawki
telefonu
- Tak skarbie? – och uwielbiałem się z nią droczyć, od
razu poprawiał mi się humor.
- Seul?
- Tak wiem że jesteś w Seulu.
- Nie o to mi chodzi
- A więc o co?
- Masz wolny weekend, jak sam stwierdziłeś tak?
- Tak, ale dale nie rozumiem o co ci chodzi.- odparłem
podejrzliwie.
- Jutro rano na prywatnym lotnisku będzie czekał na
Ciebie samolot, wszystkie informacje dostaniesz sms-em. Pa!
- Czekaj, co?! – nie dane mi było usłyszeć odpowiedzi
zamiast tego w słuchawce rozległ się dźwięk zakończonego połączenia. –
Kobiety…- warknąłem do siebie, i wybrałem numer Sakury tylko po to aby móc
posłuchać kobiecego głosu informującego iż abonament jest chwilowo niedostępny,
warknąłem jakieś bliżej nieokreślone przekleństwo po czym podniosłem
spojrzenie na osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu i ze zdziwieniem
odkryłem iż byłem obserwowany.
- Co?- warknąłem wciskając telefon do kieszeni.
- Nie nic. – odparł Naruto, po czym wznowili rozmowę do
której postanowiłem się nie dołączać, miałem teraz ważniejsze rzeczy do
przemyślenia.
~*~
Okazało się iż Tenten miała rację co do łatwości wtopienia
się w tłum biurokratów na piątej alei, chociaż można było też zwalić to na
nieciekawą pogodę która wręcz odstraszała przed wyjściem z domu. Dla tego też
maszerowałem w tłumie w dobrze skrojonym garniturze, oraz z parasolką w ręku w
razie nieprzychylności ze strony Matki Natury. Jak to zwykła powtarzać moja
rodzicielka „Pozorny zawsze ubezpieczony”, może to dla tego w dzieciństwie za
każdym razem gdy wychodziłem na dwór wciskała we mnie tubkę kremu z filtrem.
Jak nad tym dłużej pomyślę to tak, to zdecydowanie dla tego.
Wchodząc do budynku Hatake Inc. można było ujrzeć wiele
zmian, oczywiście dla wprawnego oka. Przechodząc do recepcji w sprawie
przepustki porównywałem całe otoczenie z tym które widziałem za pierwszym razem
gdy przyszło mi po raz pierwszy spotkać Sakurę Haruno. Przy recepcji już nie
spotkałem tamtej obleśnie wtapiającą się w moją osobę kobiety która mogła by
być moja matką, za to na jej miejscu stała niska okularnica która na pierwszy
rzut oka wydawała się być uprzejmą i inteligentną osobą, i tak też było gdyż
nie musiałem mówić niczego, gdy ta już wciskała mi w rękę plakietkę informującą
iż jestem gościem, po czym życzyła mi miłego dnia. Tak więc ruszyłem w stronę
wind z których powoli wysypywał się mały tłum ludzi wychodzących na przerwę
obiadową. Jadąc na górę, przypatrywałem się sobie w lustrze, właściwie robiłem
to tylko dla tego iż gdzieś słyszałem że mają one odwracać uwagę od jadącej
windy, aczkolwiek dla mnie z lustrem czy bez nie robiło to jakiejkolwiek
różnicy. Winda się zatrzymała, drzwi się otworzyły a mnie było wolno
zaobserwować wkurzoną twarz mojego ukochanego braciszka.
- Sasuke – zdenerwowany? Podirytowany? Mniejsza o to,
Itachi ewidentnie miał dzisiaj gorszy dzień, i musiał się na kimś wyżyć.
- Itachi – chwila ciszy, po której zostałem pociągnięty w
stronę jego gabinetu
- Jeszcze raz wywiniesz mi taki numer…
- A co, poskarżysz się mamie?
- Uwierz mi, że nie omieszkam.
- Jestem dorosły, jakbyś nie zauważył
- To akurat nie ma tu nic do rzeczy
- Czyżby? Czyli mogę mieszkać sam, jeździć w trasy
koncertów, pić alkohol, prowadzić samochód ale nie mogę udawać się w podróż na
drugi koniec świata? Bracie chyba nie wiesz o czym mówisz.
- Sasuke
- Tak, tak mam na imię
- Sasuke, do jasnej cholery na przyszłość mógłbyś mi mówić
co masz zamiar wyczyniać.
- Zachowujesz się jak baba.
- Cóż za cięta riposta, a teraz się zamknij bo nie
dostaniesz obiadu.
- Taa, gdyby nie jedzenie już by mnie tu nie było –
odparłem wciskając bratu parasol do ręki aby go gdzieś odłożył. – Mam nadzieję,
że kupiłeś kremówki. – rzuciłem usadzając swoje cztery litery na fotelu przy
biurku Itachiego gdzie czekał na nas już parujący obiad.
- Tak, tak – ach to jego lekceważące machnięcie ręką za
każdym razem gdy padało słowo kremówka. Itachi nie nawiedził kremówek, ściślej
mówiąc nienawidził ciast, dla tego też miałem wątpliwości co do naszego
pokrewieństwa pomimo wyglądu który mówił sam za siebie.
- Niedługo kończy ci się kontrakt, co zamierzasz robić
dalej?
- Jak zawsze konkretny – skwitowałem
- Wymaga tego moja praca, a więc?
- Kariera solowa, choć na razie się z tym wstrzymam.
- Rozumiem, więc stawiasz na długie relaksujące wakacje na
Tahiti?
- Wakacje owszem, co do Tahiti, jeszcze nie zdecydowałem.
- Niech tylko Kakashi wróci z Mediolanu a wybiorę się na
zasłużony urlop z Tenten.
- No tak, cała firma na twojej głowie…
- Takie życie, ale przynajmniej wiem że Kakashi ma oko na
powstawanie nowej filii w Europie.
- Czyli wszystko w firmie gra?
- Gra, gra ale chyba nie przyszedłeś aby rozmawiać o
firmie.
- Przyszedłem bo masz dojecie do najlepszych kremówek w
mieście.
- I kto tu zachowuje się jak baba?
- Kobieto nie dyskutuj tylko dawaj kremówki!
- Ja od początku wiedziałem że z tobą jest coś nie tak.
- Odkrywca. Jesteś jak Amerigo Vespucci, może odkryłeś
Amerykę ale nie jako pierwszy.
Minął mi tydzień, który spędziłem na tyle bezczynnie na ile
tylko się dało. Właśnie siedziałem w salonie i oglądałem jakiś podrzędny serial
popijając przy tym czarną kawę gdy do moich uszu doszedł dźwięk przychodzącego
sms-a, sięgnąłem z ociąganiem po telefon, który leżał spokojnie na stoliku
kawowym nie odwracając wzroku od ekranu telewizora, po czym odblokowując na
oślep telefon obdarowałem go większą uwagą i odczytałem krótką wiadomość.
Wenecja?
Byłem w szoku przez co o mały włos nie upuściłem telefonu
na podłogę. Powodem tym nie był fakt iż ktoś wysłał mi tak krótkiego sms-a,
lecz byłem zdumiony tym kto go wysłał. Przejechałem zdumiony ręką po
potarganych włosach wypuszczając powietrze z płuc które szybciej zaczęły
nabierać upragnionego tlenu. Wenecja była miejscem gdzie spędziłem
najwspanialsze momenty mojego życia z osobą która znaczyła dla mnie wszystko,
dalej znaczy. Od razu wiedziałem co oznacza ta wiadomość, dla tego po chwili
opamiętałem się i wypisałem tak samo krótką odpowiedź potwierdzającą.
Wenecja.
Zerwałem się z miejsca i pośpieszyłem do garderoby aby
dopaść tam moja walizkę i wpakować do niej najpotrzebniejsze rzeczy. W trakcie
pakowania rozbrzmiał dźwięk przychodzącego połączenia, szybko chwyciłem za
telefon i widząc tym razem nieznany mi numer, odebrałem po trzecim sygnale.
- Sasuke Uchiha?
- Przy telefonie.
- Z tej strony Sui Mori. Samolot będzie gotowy do startu za
godzinę, proszę się zgłosić do bramki numer 12.
- Rozumiem.
- Będziemy na Pana czekać ile będzie trzeba, proszę się nie
śpieszyć i uważać na drodze. Do widzenia.
- Do widzenia.
Dokończyłem pakowanie w szybkim tempie, sprawdzając przy
okazji czy niczego nie zapomniałem. Wróciłem do salonu aby uprzątnąć wszystko i
wyłączyć telewizor. Kiedy wszystko było już na swoim miejscu, jeszcze raz
ruszyłem w stronę garderoby aby ubrać na siebie coś porządniejszego niż
rozchodzone dresy, które swoją drogą były bardzo wygodne. Ubrałem ciemne
dżinsy, koszulę w kratę na którą narzuciłem długi czarny płaszcz, wcisnąłem się
w wygodne adidasy i czapkę pod którą schowałem zmierzwioną czuprynę, wychodząc
z domu chwyciłem za walizkę, klucze do mieszkania i do samochodu po czym
zamknąłem za sobą drzwi. Zerknąłem na zegarek na moim nadgarstku, po czym
stwierdziłem że mam jeszcze czas, z resztą samolot nie odleci beze mnie na
pokładzie. Siedząc za kierownicą wybrałem na telefonie numer do TenTen po czym
włączyłem opcję głośnomówiącą.
- Sasuke, coś się stało?
- Tak jakby – odparłem, włączając się do ruchu drogowego
- Dajesz
- Wyjeżdżam do Wenecji – chwila ciszy z jej strony
- Ale jak to? – zdziwił mnie spokój w jej glosie,
aczkolwiek Tenten to kobieta, nigdy nie potrafiłem ich rozgryźć.
- Dostałem sms-a…
- Czekaj, czekaj!!! – krzyknęła – Dostałeś tego sms-a od
Sakury tak?
- Tak
- Kiedy?
- Jakieś pół godziny temu
- Ale skąd masz pewność że w najbliższym czasie będzie
jakiś lot do… czekaj – usłyszałem jakby uderzyła się z plaskacza w czoło –
wysłała po ciebie samolot tak?
- Tak
- Itachi nie teraz – usłyszałem w tle
- Możesz mu powiedzieć – odparłem śmiejąc się, znałem ją na
tyle dobrze iż wiedziałem, że jeśli nie uzyska specjalnego potwierdzenia z
mojej strony to nic by mu nie powiedziała. TenTen była jedną z tych kobiet,
które tajemnice wzięły by prędzej ze sobą do grobu niżeli by miały pisnąć
choćby słówko.
- Itachi trzyma kciuki – odezwała się już do telefonu – Ja
zresztą też
- Dzięki
- A i Sasuke, napisz jak już będziesz na miejscu dobrze?
- Tak mamo
- Sasuke, chcesz dostać z buta – warknęła groźnie, na co
głośno się roześmiałem
- Nie – odparłem w pełni rozbawiony
- Więc spauzuj szwagierku bo nie ręczę za siebie
- Sasuke – usłyszałem głos Itachiego, prawdopodobnie wyrwał
jej telefon z rąk bo w tle było słychać głośne oburzenie szatynki
- Itachi
- Nie wkurzaj mi żony – rzucił rozbawionym głosem – i
uważaj na siebie.
- Jasne
- To do zobaczenia. – pożegnał się
- Na razie – rzuciłem rozłączając się tym samym. Poprawiłem
uścisk na kierownicy i zerkając w lusterko wsteczne, przyśpieszyłem samochód na
maksymalną dozwoloną prędkość jaka była dopuszczalna na drodze i w zupełności
skupiłem się na jeździe. Nie chciałem teraz myśleć czy to co robie jest
właściwe. Chciałem żyć chwilą? Więc żyłem chwilą.
~*~
Do tej pory myślałem że Sakura nie jest mnie w stanie
zaskoczyć na tyle na ile mieściło się to w granicach jej możliwości. Musiałem
przyznać że miała ich pełen zasób ale żeby aż tak? Kto normalny wysyła po drugą
osobę samolot tylko po to aby spędzić z tą osobą jej urodziny? Podczas
wczorajszej rozmowy z Sakurą bardziej po głowie chodziła mi rozmowa za pomocą
jakże genialnego komunikatora jakim był Skype, a nie dwu godzinny poranny lot
do stolicy Korei Południowej.
- Wariatka – mruknąłem do siebie, przeczesując z
frustracji włosy
- Zechciał by się pan czegoś napić? – jak z pod ziemi
wyrosła stewardessa, przez co wzdrygnąłem się przestraszony.
- Nie dziękuję – odparłem, poprawiając się w fotelu.
Zawsze miałem wrażenie iż za każdym razem gdy próbują wcisnąć mi coś do picia z
tym swoim firmowym szerokim uśmiechem tak naprawdę chcą wcisnąć mi do ręki
jakiś żrący kwas co by się dłużej nie musiały tak szczerzyć – kiedy
będziemy na miejscu?
- Za godzinę powinniśmy podchodzić do lądowania. –
odparła po czym zniknęła w pomieszczeniu dla personelu i chwała bogu.
Godzina dłużyła mi się niemiłosiernie i kiedy mogłem już
wyjść z tej żelaznej puszki i pooddychać świeżym powietrzem poczułem się jak
najszczęśliwszy człowiek na świecie, schodząc po schodkach moim oczom ukazała
się Sakura czekająca na mnie u ich końca z założonymi rękami i z lekkim psotnym
uśmiechem na ustach.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- szepnęła
zawieszając swoje ręce na moim karku i przyciągając mnie na powitalny pocałunek
– Jak minął lot?
- Nienawidzę samolotów
- Nie bądź baba – szturchnęła mnie w ramię po czym
chwyciła za rękę i zaprowadziła do samochodu który czekał nieopodal – większe
prawdopodobieństwo śmierci istnieje podczas podróży samochodem ale to… - tak,
jasne gadaj dalej takie rzeczy, a później wymagaj ode mnie dobrowolnego wejścia
do samochodu, po moim trupie – A tak poza tym to czy ty mnie w ogóle
słuchasz?
- Nie koniecznie – odpowiedziałem na co ta westchnęła ze
zrezygnowaniem i ruchem ręki wskazała mi abym usiadł na miejscu pasażera, sama
zaś zajęła miejsce kierowcy.
- A więc Sasuke – odparła oficjalnym tonem, odpalając
silnik samochodu.
- Tak właśnie się nazywam – odparłem na co ta szeroko się
uśmiechnęła
- Żartowniś z ciebie, mój drogi jedziemy po prezent więc
bądź grzeczny.
- Tak jest wodzu.
- Powiem ci szczerze. Spodziewałam się, że będziesz miał
spaprany humor
- Przespałem się z tym.
- Tak beze mnie?
- A i owszem
- Zdrajca.
Nie pamiętam ile jechaliśmy, byłem na tyle zajęty rozmową
z Sakurą iż nie zwracałem uwagi na otoczenie które co chwile zmieniało się za
szybą samochodu. Możecie mnie uznać za popieprzonego romantyka, którym zresztą
byłem, ale wystarczyła mi sama jej obecność aby poczuć się szczęśliwym na tyle,
aby zacząć w pełni ignorować otaczający mnie świat. Na swój własny, popieprzony
sposób byłem od niej uzależniony i przez głowę mi nawet nie przechodziło że coś
może się zmienić, a trzeba było przyznać samemu sobie, że zmiany
nadciągały, i to nie byle jakie, a takie które postawiły nasz związek pod
wielkim, migającym na czerwono znakiem zapytania. Ale czułem się szczęśliwy, w
tamtych chwilach czułem się szczęśliwy, i miałem gdzieś co przyniesie kolejny
dzień, ważne było tu i teraz. Zawsze najważniejsze będzie dla mnie tu i teraz.
- Nie słuchasz mnie – oburzyła się zakładając rękę na
rękę. Siedzieliśmy właśnie w studiu nagraniowym, gdzie przywiozła mnie prosto z
lotniska. – Wiem że masz urodziny, ale żeby dostać swój prezent musisz brać pod
uwagę fakt że dzisiejszy dzień spędzimy właśnie tutaj.
- Już się z tym pogodziłem – odparłem wystawiając na
powrót ręce w stronę tekstu piosenki który dzierżyła Sakura. Chciałem już go
mieć, chciałem wiedzieć o czym jest i musiałem sobie przyznać że byłem okropnie
rozpuszczonym bachorem.
- Masz być grzeczny – rzuciła machając mi tekstem przed
oczami – bo jak nie, to odwołam obiad i będziemy tu gnić o suchym pysku.
- Sadystka – mruknąłem pod nosem, co nie uszło jej
uwadze.
- Tak na mnie wołają – wręczyła mi tekst piosenki do rąk
własnych.- muzyka już jest, masz zaznaczone na niebiesko gdzie swoje partie
śpiewa Naruto, reszta jest twoja. – mówiła podczas gdy ja zaznajamiałem się z
tekstem piosenki, i musiałem zrobić wow, gdy Sakura wcisnęła jeden z wielu
przycisków na konsoli, a w tle rozbrzmiała muzyka do piosenki którą miałem za
chwilę zaśpiewać. Była mocna i wyrazista z tym czymś co sprawiało że zerwałem
się z krzesła i wparowałem do pokoju nagrań. – mamy mnóstwo czasu, więc nie
przejmuj się gdy nie wyjdzie ci za pierwszym razem. – pokiwałem głową na zgodę
po czym nałożyłem słuchawki na uszy.
- Gotowy?
- Tak.
W mojej głowie. Znam Cię
W mojej głowie. Znam Cię
Sposób, w który szliśmy i szliśmy nie
jest jedyny
Wciąż jest daleko poza światłem
Złap moje marzenia we własne ręce
Nasze niezachwiane myśli
(Chcę) wraz ze szczerym światłem
(Chcę) Chcę kogoś uszczęśliwić
(Chcę) teraz rzucamy nasze serca i je
wyzwalamy
Tutaj w mojej głowie, jestem poza
wyobraźnią
W mojej głowie chwytam tą samą
przyszłość, którą przewidujemy.
Oh w mojej głowie jestem wielki i nikt o
tym nie wie.
W mojej głowie, mojej głowie chce
dotknąć iskry.
Oh w mojej głowie odważnie wierzymy w
nasz potencjał.
W mojej głowie to życzenie jest bolesne
ale słodkie.
Oh w mojej głowie zawsze jesteśmy sobą.
W
mojej głowie, mojej głowie drobny i gorzki sen.
W mojej głowie
Sposób w który idziemy i kręcimy się
Cienie przy nas kołyszą się
W oczach czuję to, nasz niewątpliwy sen
(Chcę) serca mają różne kolory
(Chcę) kiedy przyjdą jako jedno
(Chcę) wszystkie łzy zmienić w słodycz
zwaną nadzieją
Tutaj w mojej głowie błyskotliwe pomysły
W mojej głowie, mogą zachęcać nas, by
stawić czoła jutrzejszemu dniu.
Oh w mojej głowie pozwalam krzyczeć
W mojej głowie, mojej głowie poza
oślepieniem
W mojej głowie, w momencie gdy wiatr
przepływa
W mojej głowie co poczujemy?
Oh w mojej głowie, pozwólmy się odsłonić
W mojej głowie, mojej głowie jest
nieustępliwa nadzieja,
W mojej głowie
Tutaj w mojej głowie po katastrofalnym
odwecie
W mojej głowie idziesz naprzód w tą samą
przyszłość, którą przewidzieliśmy
Oh w mojej głowie jestem wielki i nikt o
tym nie wie.
W mojej głowie, mojej głowie chcemy
dotknąć iskry
Oh w mojej głowie odważnie wierzymy w
nasz potencjał.
W mojej głowie to życzenie jest bolesne
ale słodkie,
Oh w mojej głowie zawsze jesteśmy sobą.
W mojej głowie, mojej głowie drobny i
gorzki sen,
W mojej głowie
Pozwólmy się odkryć
W mojej głowie, mojej głowie jest
niewzruszona nadzieja.
W mojej głowie
Znam Cię
To drobny i gorzki sen
W mojej głowie
Znam Cię
To niewzruszona nadzieja
W mojej głowie
~*~
Już na wstępie przywitał mnie szeroki i szczery uśmiech
stewardessy, która wydawała się być w pełni szczęśliwa z pracy jaką wykonywała.
- Witam Pana, Sui Mori – przedstawiła się perfekcyjnym
japońskim - lot będzie trwał około piętnastu godzin, z racji iż będzie Pan
podróżował sam pozwoliłam sobie zawczasu przygotować dla Pana miejsce do spania
na jednej z kanap.
- Rozumiem, dziękuję.
- Mogę? – zapytała, po czym wskazała na moją walizkę. Bez
zbędnego zabierania głosu podałem jej walizkę, która już po chwili znajdowała
się w luku bagażowym.
- Proszę za mną – poprosiła po czym ruszyła do kabiny
pasażerskiej – Na czas startu prosiłabym o zapięcie pasów i wyłączenie telefonu
komórkowego. - Usiadłem w fotelu, który okazał się wygodniejszy niż te które
znajdowały się w zwykłym samolocie w klasie biznesowej. Sięgnąłem do kieszeni
aby wyłączyć telefon, po czym zapiałem pasy. Stewardessa ruszyła w tym czasie w
stronę kabiny pilota aby potwierdzić gotowość do lotu, po drodze zamykając
szczelnie drzwi samolotu. Nie minęło dziesięć minut, a pilot dostał zgodę na
start i zaczęliśmy kołować.
Piętnaście
godzin? Westchnąłem zrezygnowany. W tej chwili piętnaście godzin było niczym wieczność,
ale skoro przeżyłem bez niej dwa lata, to czym powinno być dla mnie te
piętnaście godzin? Niczym, tak piętnaście godzin jest dla mnie niczym, wiedząc,
że gdy już się znajdę na miejscu będzie mi dane ją wreszcie zobaczyć i to nie
na zdjęciach czy w telewizji ale oko w oko. W końcu po dwóch latach ujrzę
prawdziwą Sakurę Haruno. Moją Sakurę Haruno.
Od Autorki: Wasza Voodoo dała dupy bo i rozdział wyszedł do
bani i późno się ukazał ale macie te swoje 11 stron. Nie wiem jak to teraz
będzie z częstotliwością rozdziałów, bo zaczęłam pracę na Carousel (zakładkę
znajdziecie na górze) za niecały miesiąc w moje urodziny powinien pojawić się
prolog, poza tym muszę wymyślić nową historię i nowych bohaterów dla mojej
przyjaciółki jak i korektorki Hili, jako iż obiecałam jej wręczyć opowiadanie w
wersji drukowanej na jej urodziny. Jednym słowem mam istny zapierdziel a pora
roku jakoś nie zachęca do siedzenia przed laptopem. Co by się długo nie
rozpisywać podziękuję wszystkim komentującym i odwiedzającym bloga, każdy wasz
komentarz jest na wagę złota i nie ważne czy jest długi czy krótki, ważne że
jest. Wracając do poprzedniego rozdziału, Naruto wygadał się jak miał wyglądać
koniec opowiadania, aczkolwiek jakoś tego zawczasu nie przyswoiłam dla tego
też, i bohaterzy spotkają się wcześniej i zakończenie będzie wyglądać zupełnie
inaczej dzięki czemu pociągnę tego bloga troszku dłużej, zaś w najbliższych
dwóch rozdziałach możecie sobie pomarzyć że nasi bohaterowie się spotkają… co
zdziwieni? Potrafię być wredna i grać na ludzkich uczuciach, ale też nie
potrafię siedzieć cicho, taka tam moja wada…
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania jak i obserwowania
czy to na bloggerze, gogle+ czy też facebooku.
Rozdział był długi, a mój komentarz będzie krótki :>
OdpowiedzUsuńCałe jedenaście stron z perspektywy Sasuke? No, dobra to mnie zaskoczylo, ale w sumie wyszło całkiem fajnie.
Ach, ten Itachi <3
TenTen i Itachi? Dziwne trochę, ale nie mam nic do powiedzenia.
Widać, że rozdział jeszcze przed korektą i czasami nawet bardzo ^^
Czekam na next i zyczę weny i czasu na pisanie
Pozdrawiam
Nie widzę tutaj podstrony ze SPAMEM,więc zrobię to tutaj .
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam,ale wiadomo,jakoś reklamowac się trzeba ^^
Życie Sakury było usłane różami. Miała kochającego,starszego brata,motocykl,który był jej największą pasją,przyjaciół.
Jednak po śmierci jej brata wszystko się zmieniło.
Przez 2 lata nie było mowy o maszynach,spotkaniu z przyjaciółmi.
I właśnie wtedy,kiedy wszyscy mieli się poddać,pojawił się ktoś,kto znów dał nadzieję na to,aby było tak jak dawniej...
Zapraszam na reszta-jest-milczeniem.blogspot.com
ŁO to się nazywa mieć gest! Wysłać po kogoś samolot :D Nie ma to tamto :3 Ciekawe jak to się potoczy dalej *.* Czy będzie romantyczne spotkanie, a może dramatyczny zerwanie więzi :o Myślę, że jest za gorąco by pisać mądry komentarz XD Rozdział bardzo fajny, czekam jak zawsze na next <3 Pisz szybciutko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużoo weny :*
No ten samolot to super rzecz :D też bym tak chciała, ale no niestety nie jedynie mogę zrobić to stworzyć taki z papieru ^^
UsuńDziękuję za komentarz :*
Tak, tak. To znowu kurde spóźniona ja. Ale mam czas, co? Powinnaś mnie kiedyś powiesić za mój zapłon xD.
OdpowiedzUsuńTeraz Ci się do czegoś przyznam. Zrobię to jawnie, ale niby po cichu ^^. Wiesz za co lubię cię czytać? Bo Twoje opowiadania są takie "zwykłe". Teraz nie zrozum tego słowa źle, bo nie chodzi mi o to, że nie zawierają magii, albo że są nudne, czy pospolite. Po prostu bardzo dobrze wychodzi ci odzwierciedlanie rzeczywistości. Opisujesz zwyczajne rzeczy z lekkością. Początek jest tego dowodem, gdy taka zwyczajna scena opisana przez ciebie nabiera kolorów i po prostu idealnie pobudza moją wyobraźnie. Wszystko potrafię sobie bezproblemowo wyobrazić, więc moim zdaniem to czyni cię dobrym materiałem na dobrą autorkę. Oczywiście błędy są, ale chuj... jeśli kiedykolwiek coś osiągniemy - niech wydawnictwo zajmie się ich niwelowaniem, co nie? xD Po cholerę będziemy im płacić ^^? Hihi.
Druga sprawa to, w jakiś sposób nie spodziewałam się TenTen. Nie wiem dlaczego, ale sama jej obecność mnie zaskoczyła. Chyba za dużo wciągnęłam się we własną Agonię, gdzie TenTen ma u mnie zupełnie inną osobowość niż u Ciebie ^^. Nie gniewaj się. To takie zboczenie, które sama wewnątrz siebie sama za pewne też masz ^^.
Dobra robota! Widzę, że liczba czytelników szybko u Ciebie rośnie no i liczba wyświetleń również. jestem z Ciebie dumna ^^.
Sypnęłam Ci kolejnym komplementem, więc czas zakończyć swoją mowę!
Dziękuje za uwagę ^^
Czekam na nexta. Bo lubię czytać tę Twoją normalność w nienormalności ^^. (znowu nie zrozum mnie źle :p)
Weny! Buziaki! Wgl wszystkie słodziaki świata. (Mam dziś dobry dzień mimo wypadku na rolkach i poważnej ranie na łokciu xD Opatrunek zajmuje połowę mojej rąsi ;/)
Ps. Zapierdalaj z kolejnym rozdziałem! XD
Usuń(Wybacz przekleństwa, jak coś zastąp je słowem LIZIAJ :D haha)
Ło matko matko Kira! Postaram się iść po kolei względem twojego komentarza aczkolwiek nie będzie to twórczy komentarz bo skupiam się obecnie nad nowym rozdziałem i to właśnie tam przelewam swoją wenę twórczą.
UsuńZa ten twój zapłon nie mam zamiaru ci nic robić, bo nawet nie wiesz jaka radość mnie bierze gdy tylko widzę że komentujesz, i nie ma znaczenia czy będziesz pierwsza czy też ostatnia, twoje komentarze są najlepsze :*
Moje opowiadanie jest zwyczajne... uśmiechnęłam się gdy to przeczytałam i biorę to za dobrą kartę, bo i własnie to jest fajne że wam się podoba i że łatwo wam się je czyta, a mnie samej dobrze się pisze gdyż nie próbuje niczego na siłę. Może i nie posiada tego ziarnka magi jakiego bym chciała i do jakiego będę dążyła, ale to przecież mój początek więc sama się tym tak nie przejmuje. To jest mój drugi blog i dopiero tutaj widzę że robię coś dobrze dla tego nie mam najmniejszego się go nigdy pozbywać :D
A co do błędów... Ha! Płacić dobremu wydawnictwu w granicach 6 tysięcy na wydanie książki? Ta suma do czegoś zobowiązuje, więc niech się męczą z tym całym popierdoleniem w naszych głowach.
Pomysł na książkę osobiście posiadam aczkolwiek podejdę do niego za góra dwa, trzy lata więc liczę że sama nabiorę w tym wszystkim wprawy i uda mi się stworzyć historię XXI wieku do cna przepełnioną magią.
Co do samej TenTen, pewnego dnia stwierdziłam że bardzo ją lubię i postanowiłam umieścić jej skromną osobę w opowiadaniu, sama nigdy się nie spotkałam z takim przypadkiem aby Itachi i TenTen, więc tym bardziej wcieliłam to w życie, i to jest dobre powiem ci, ten cały kontrast pomiędzy moją a twoją TenTen :D Takie dwa różne spojrzenia, ogólnie każda z nas różni się swoim stylem i tak ma być, to nas wszystkich wyróżnia i kreuje.
Słodzisz tymi buziakami i słodziakami że mimo iż nie będę rzygać tęczą to obawiam się czy nie dostanę od tego cukrzycy *_*
Twoja rąsia prawie cała w opatrunku?! Ale czy rolki całe? Biedne rolki! Coś ty im zrobiła?! Jesteś nieodpowiedzialna! Mogłaś je zepsuć! Tak się nie robi!
Żart :D
Uwierz mi zapierdalam z kolejnym rozdziałem że aż się kurzy, więc bez obaw, będzie na 100% na tego 23lipca ;) i prolog na nowym blogu mam nadzieję że też.
Ty robisz sobie chwilowe wakacje od pisania bloga bo jak widzę Akt I zakończony, co mnie irytuje bo dalej nie ogarniam tego co czytam, ale powiadam ci, nadejdzie dzień w którym to ogarnę, przeczytam od samego początku i ogarnę jak nigdy.
Dziękuję, całuję i dmucham na zbolałą rąsie :*
Rąsia już mi się trochę zagoiła - rolki w stanie nienaruszonym. One w przeciwieństwie do reszty mojego ciała wylądowały na trawie xD. Miały szczęście. ^^
UsuńNo wiesz każdy z nas ćwiczy, bo ja w sumie teraz robię przerwę od Agonii i będę cisnąć z próbą rozwinięcia swoich skrzydeł. I to, że nie ogarniasz to dlatego, bo nie czytałaś od początku, a Agonia nie należy do najłatwiejszych moich pisadełek. xD
Różnicę w naszym stylu są spore, ale mi to nie przeszkadza. Ja nad swoim cały czas pracuje, bo wiecznie mam scenariuszowy styl i to trochę mnie gnębi. Twój styl ma równowagę, a mój to skoczek kuźwa na nartach ^^. Ale czego nie robi się dla sztuki? Być może pewnego dnia, coś odpierdole zacnego xD.
23 lipca... o chuj to aż 10 dni xD. Poczekam ^^.
I moje komentarze są wyjebiście dłuugie, ale jak komentuje to zazwyczaj kurwa porządnie xD. Zazwyczaj powiadam... Czasem się opierdalam, jak nie mam weny na komenta xD
I zaraziłaś mnie Chandelierem kuźwa. Na początku tego nie lubiłam, później za tym nie przepadałam, a potem sobie pomyślałam: A chuj przeczytam Twój rozdział do muzyki jaką zarzuciłaś u siebie w odtwarzaczu. I masz kurde! Słucham jej. A nigdy takiej muzyki nie słuchałam xD (chyba, że w radiu w aucie, jak nie miałam wyjścia) ^^
UsuńTwoja rąsia się zagoiła, a moja oparzyła żelazkiem a do tego dowaliłam paluszki gorącym garnkiem, to chyba za mój brak współczucia... ale no co zrobisz :P Karma ^^
UsuńMyślę że nawet jeśli przeczytam Agonię od deski do deski, to i tak czegoś nie zrozumiem skoro mówisz że nie należy do najłatwiejszych, ale warto spróbować ^^
Ważne że twój skoczek na nartach jest oryginalny i sam w sobie jest zacnie popierdzielony :D
10 dni to dla mnie zdecydowanie zbyt mało, choć może nie tyle mi się rozchodzi o nowy rozdział tutaj, co o prolog na nowym blogu. Miała być magia, a sypie trocinami ehh... ciężkie życie autora
Zaraziłam cię Chandelierem hmm muszę powiedzieć że gdy pierwszy raz ją słyszałam, to myślałam że to dzieło Rihanny hehe a potem jakoś więcej jej nie usłyszałam, ale ostatnio zobaczyłam teledysk, no i po prostu mnie oczarował wraz z piosenką.
No i kocham twoje długie i kurewsko porządne komentarze :D
Fakt, co do piosenki to kuźwa też byłam pewna, że to parasolka, ale później skontaktowałam, że jednak nie. W radiu słyszałam. Jak u Ciebie na blogu posłuchałam do tekstu, włączyłam YT aby znaleźć teledysk. Fajnie go zrobili. Muszę przyznać, że niby taki banalny, a zawiera więcej magii niż nie jedne przepełnione efektami teledyski.
UsuńNo brak współczucia nie powinien się na Tobie odbijać, bo rana już mi sie ładnie zagoiła xD. Mój organizm ma szybką regenerację xD.
To czy skumasz Agonię w sumie nie wiem, bo ona nie jest trudna, jeśli czytasz ją raz po raz, albo w krótkim okresie czasowym. Sporo spraw nie jest wyjaśnionych, bo to zostaję na drugi akt. Także no wiesz... Dziwaczka ze mnie, która za każdym razem zostawia niedomkniętą kłódkę xD.
Dobra pierdole, jak zwykle xD. Bo dorwałam się do kompa na dniu wolnym i happy kuźwa xD. Ostatnio jestem cholernie zapracowana, aż mi się nie chce mrugać ;p.
Pozdro bejbe! xD