„Marzę o
cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze
raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku.”
Popatrzyłem na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku.
Wskazówki wskazywały godzinę 18:45. Stałem w ogromnej hali i wzrokiem szukałem
terminalu do którego miałem się udać aby móc w spokoju wylecieć do ukochanej
ojczyzny. Dzięki pomocy Nejiego nie miałem problemów z dojazdem na samo
lotnisko. Musiałem stwierdzić że jest zupełnym przeciwieństwem swojej siostry.
Hinata nie należała do osób które wzbudzają natychmiastowe zaufanie. To chyba
przez Sakurę nigdy nie żywiłem do niej przyjacielskich odczuć. To iż Hinata
pojawiła się w szpitalu gdy z Sakurą było źle, było zwykłym zrządzeniem losu.
Sakura po prostu nie miała się z kim skontaktować a Hyuga była pod ręką. A ponieważ od niepamiętnych
czasów dziewczyna próbowała zaskarbić sobie sympatię Haruno zrobiła by dla niej
wszystko. Nawet skłamała by swojemu chłopakowi, nawet bratu.
Tak, Hinata skłamała Naruto że nie wiedziała co się stało
Sakurze.
Wiedziała od początku. A odkryła karty dopiero wtedy gdy
Naruto zbierał się do wyjścia by zdarzyć na swój samolot do Europy. Gdy w końcu
usłyszałem co tak naprawdę przytrafiło się Sakurze, myślałem że wyjdę z siebie
i ruszę na poszukiwania drania który jej to zrobił. Problem polegał na tym że
dupek już siedział na Sali sądowej i odsłuchiwał werdykt sądu który był dla
niego dość nie korzystny, biorąc pod uwagę to że był osobą publiczną. A miałem
taką ochotę sprać go na kwaśne jabłko.
Z tego co wiedziałem, Naruto znajdował się już na pokładzie
swojego samolotu do Mediolanu i był gdzieś w połowie drogi. Zupełnie się nie
domyślał że mam jakikolwiek kontakt z Kakashi, toteż nawet nie padło pytanie
czy coś wiem. A znając moją osobę,
gdybym tylko został o to zapytany, odpowiedział bym szczerą prawdą i powiedział
że mam z nim kontakt. A skoro nie padło takie pytanie, nie udzieliłem na nie
odpowiedzi. Miałem czystą kartę i nie czułem się winny jego złego samopoczucia.
Czy to było z mojej strony nieczystym zagraniem? Pal sześć, nie czułem się w
jakimkolwiek stopniu odpowiedzialnym za tego popaprańca, toteż bez skrupułów
uprzedziłem Hatake o jego nadchodzącej wizycie.
Do moich uszu dobiegła informacja o wywoływanym locie na
który miałem bilet. Ruszyłem do odpowiedniej bramki i już po 15 minutach przez
które obchodziłem kontrole biletu oraz bagażu który swoją drogą był dość
niewielki. Siedziałem w pierwszej klasie samolotu turystycznego do stolicy
Japonii i nerwowo
wyczekiwałem kołowania. Nigdy nie lubiłem momentu w którym samolot wzbijał się
lub lądował, ciśnienie w uszach tak dudniło mi w głowie że czasami myślałem że
rozsadzi mi bębenki. Przez cały czas który został do odlotu wyglądałem przez
okno i wpatrywałem się w pasażerów drugiej klasy którzy jeszcze wchodzili na
pokład samolotu. Trwało to na tyle długo ze zdążyłem się znudzić wlepianiem w
nich mojego spojrzenia.
I jaka była moja radość gdy już znaleźliśmy się w
powietrzu, odpiąłem pasy bezpieczeństwa, i rozluźniłem ramiona po czym
poprawiłem się w siedzeniu. Po chwili pojawiła się stewardessa
proponująca kawę bądź herbatę, a ponieważ miałem szczere chęci zdrzemnąć się
podczas tak długiego lotu wybrałem herbatę. Podczas popijania czerwonej herbaty
moje spojrzenie wylądowało za oknem. Na zewnątrz panowała już noc, niebo było
czyste bez najmniejszej chmurki toteż wystarczyło wygodnie się rozsiąść i
skoncentrować na rozgwieżdżonym niebie. Mimowolnie się uśmiechnąłem na
wspomnienie dnia w którym to ja zadawałem jej pytania, w celu rewanżu. W
chwilach gdy uzyskiwałem odpowiedzi chodziło mi o to aby jak najwięcej zapamiętać. Bo o
to chyba chodzi w pytaniach. Po co zadawać jedno i to samo pytanie za każdym
razem gdy przychodzi do przygotowywania herbaty? Czy nie wystarczy
najzwyczajniej na świecie zapamiętać odpowiedź: „słodzę tyle samo co ty.”?
~*~
Siedzieliśmy w jej
domu, na kanapie w telewizorze leciała jakaś koreańska drama. Nie wiem nawet o
czym ona była, gdyż całą swoją uwagę kierowałem na osobę siedzącą na przeciw
mnie. Nie mogłem przegrać! Oczy zaczynają mnie szczypać a łzy nabiegają pod
powiekami ale się nie poddaję, widzę że i ona ledwo wytrzymuje, zaraz będzie po
wszystkim. „Jeszcze chwila Sasuke, zaraz pęknie.” kibicuje sobie w myślach.
Ledwo już ją widzę poprzez potok łez który tylko czeka aby wypłynąć gdy nagle
ona zrywa się z miejsca i z piskiem zmieniającym się w krzyk paniki, chwyta za
szklankę pełną mleka która do tej pory leżała na stoliku. Nie zastanawiając się
dłużej, sam szybkim ruchem sięgam po drugą szklankę z mlekiem, aby ugasić pożar w moich
ustach.
- Wygrałeś –
oznajmia z dokładnie słyszalna ulgą w głosie, ocierając nadgarstkiem łzy z oczu.
– Nigdy więcej nie tknę pestek chilli – oznajmiła z powagą spoglądając ze
wstrętem na talerzyk gdzie znajdowały się mordercze czerwone warzywka. Po oznajmieniu
rzeczy oczywistej opadła plackiem na kanapę i zaczęła się śmiać. Sam nie
pozostałem jej dłużny i po wypiciu całej białej zawartości mojej szklanki
poszedłem w jej ślady.
- Chyba wypaliło
mi kubki smakowe – wysapałem w przerwie od śmiechu, mlaszcząc obolałym językiem
o podniebienie. – Następnym razem zagrajmy po prostu w kamień, papier, nożyce
jak zwykli cywilizowani ludzie.
- To było
diabelskie posunięcie a nie, mało cywilizowane, jak coś. Poza tym, wygrałeś –
powtórzyła – możesz pytać o co dusza zapragnie. Ale najpierw - rozejrzała się
znacząco po salonie – trzeba tu ogarnąć, zanim mój tata wróci z pracy – oznajmiła znacząco.
Musiałem przyznać
jej rację, za oknem było już ciemno a salon w którym toczyliśmy zacięty bój,
wyglądał jakby przeszło przez niego stado wściekłych krów, co mogło być
niepojęte dla trzeciej pary oczu, która zobaczyła by cały rozgardiasz tym samym
zdając sobie sprawę że, w całym domu przebywały jedynie dwie osoby i to właśnie
one zrobiły taki bajzel.
- Do roboty – wstaliśmy
z zajmowanych miejsc i zaczęliśmy ogarniać pomieszczenie. Po niespełna 20
minutach, wszystko było na swoim pierwotnym miejscu, nie wliczając pustych
opakowań po chińszczyźnie które nie mieściły się w pełnym już koszu na śmieci, dla tego
też Sakura obwieściła że każe wynieść je swojemu bratu.
Noc była ciepła,
dlatego też udaliśmy się na taras. Rozsiedliśmy się w wiklinowych fotelach i
obserwowaliśmy otoczenie wokoło, przy okazji wymieniając się zdaniami, aby
podtrzymać miłą atmosferę.
- Czas na rewanż –
oznajmiłem z chytrym uśmiechem - Twój ulubiony kolor? – zadałem zwykłe pytanie,
aczkolwiek jej spojrzenie zaczęło mnie wwiercać w fotel, przez krótką chwilę
zastanawiała się jak dobrać słowa, po czym odparła pewnym siebie głosem,
przenosząc tym samym spojrzenie na rozgwieżdżone niebo.
- Niebo nocą nigdy
nie jest do końca czarne – wyciągnęła rękę w stronę nieba a ja podążyłem
wzrokiem za nią. – Księżyc, każda gwiazda, każda droga mleczna, podkreśla jego
barwę, jak latarka oświetlająca ciemną przestrzeń– dorzuciła, po czym opuściła
dłoń, a jej spojrzenie ponownie spoczęło na mojej osobie. – Granat. Lubię
granat. – uśmiechnęła się radośnie.
- Granat. –
mruknąłem ledwo dosłyszalnie, tylko dla siebie, a w mojej głowie uformowała się
wizja obrazu Van Goga na myśl o tym co próbowała mi opisać. Uśmiechnąłem się w
jej stronę, wszystko rozumiejąc. Z pewnością nie dzieliła się ze swoimi
uzasadnieniami z pierwszą lepszą napotkaną osobą. Sam na jej miejscu bym tego
nie zrobił, w takich momentach potrzeba zaufania by wiedzieć że nie zostanie
się wyśmianym.
- Uprzedzając
twoje kolejne pytania. Dwie łyżeczki cukru do herbaty, cztery do kawy, film
„Mroczny Rycerz Powstaje”, serial „Sherlock”, mam eklektyczny gust muzyczny, i
uwielbiam kuchnię meksykańską. – spojrzałem na nią niewidzącym spojrzeniem,
ekle… co?
- Eklektyczny,
znaczy zróżnicowany, no wiesz, słucham wszystko, począwszy od muzyki klasycznej
po alternatywny rock – odpowiedziała na moje nieme pytanie. Kiwnąłem w
zrozumieniu głową.
- Co robisz na
poprawę humoru?
- Oglądam filmiki
ze śmiesznymi kociakami, osobiście polecam takim osobom jak ty – zaraz, zaraz…
Takim jak ja?!
- Nie patrz się
tak na mnie Uchiha, to nie ja w tym towarzystwie mam auto-depresyjne podejście
do świata zewnętrznego, w twoim przypadku wypadało by je zmienić, trochę
podrasować. A wierz mi, bo wiara w drugiego człowieka to ważny element
przyjaźni, już ja się postaram aby twoje życie nabrało kolorów.
- Zapewne –
rzuciłem zaczepnie – Wystarczy mi że będę widział twoje włosy za każdym razem
gdy przyjdzie nam się spotkać.
- Nie podobają ci
się? – zapytała szczerze przejęta, chwytając w dłoń pukiel swych włosów i
przyglądając się im uważnie.
- Nic takiego nie
powiedziałem, po prostu są nietypowe.
- Mam je po mamie
i tacie – rzuciła lekko – Znaczy się, mama miała bordowe włosy, ale w
połączeniu z kolorem taty wyszło takie cudo – uśmiechnęła się machając do mnie
puklem włosów który trzymała w ręce.
- Sam fakt że są
naturalne jest wręcz niewiarygodny.
- Jestem jedyna w
swoim rodzaju Uchiha – rzuciła ostrzegawczo – no może oprócz całej reszty osób
która ma ten sam kolor co ja, ale Sakura Haruno jest tylko jedna.- zapewniła
dumnie.
- I chwała Bogu,
świat nie zdzierżył by kolejnej Sakury Haruno
- Ej! – krótki
dźwięk oburzenia był zapowiedzą nadlatującej poduszki która spotkała się z moją
twarzą w przeciągu kilku sekund. Może i znaliśmy się zaledwie dwa dni, ale
kierując się własnymi zasadami nie mogłem pozwolić na okładanie swej osoby
poduszkami. Wstałem z fotela, schyliłem się po poduszkę leżącą u moich stóp,
obróciłem ją kilkakrotnie w dłoniach warząc jej stan, po czym z okrzykiem
„Niech zemsta słodką będzie!” przystąpiłem do ataku.
~*~
- Przepraszam – z rozmyślań wyrwał mnie głos, należący do dziewczyny
zaledwie parę lat młodszej ode mnie – Sasuke Uchiha? – zapytała, na co
przytaknąłem, dziewczyna rozpromieniła się natychmiastowo – Czy mogłabym prosić
o autograf? – zapytała, podsuwając mi pod nos czarny pisak oraz papierową
torebkę która znajdywała się przy każdym siedzeniu pasażerów lotu, w razie
nieprzyjemnych komplikacji żołądkowych.
- Oczywiście – odparłem uprzejmie i raz, dwa podpisałem się
na papierze z małą dedykacją
dla Kim, bo tak właśnie przedstawiła się dziewczyna, zaraz po tym zrobiła sobie
ze mną zdjęcie i w stanie niepojętego upojenia oddaliła się na swoje miejsce.
Moja przygoda z zespołem zaczęła się w momencie gdy Sakura
zabrała mnie na jedną z prób zespołu w nadziei że okaże się świetnym wokalistą.
Kto by pomyślał że ma dar do wyszukiwania talentów. Choć muszę się przyznać że
początkowo byłem sceptycznie nastawiony do stania na wokalu. Jeszcze pięć lat
temu nikt z członków zespołu nie marzył nawet o kontrakcie płytowym, a co
dopiero dostaniem go po roku od mojego dołączenia. To było jak marzenie,
wiedząc że doszliśmy do tego własną pracą a nie pieniędzmi. Marzenie które
miało się szanse ziścić gdyby nie jeden dość poważny szczegół. I pomyśleć że z
początku wyglądało jakby to Naruto miał wylecieć z zespołu, a nie Sakura..
Dołączając do zespołu miałem tylko jedną myśl. Mieć ją jak najbliżej siebie.
Jej odejście nie pozwoliło mi się cieszyć kontraktem płytowym. To sprawiło, że
marzenie już nim nie było. I jedyne co mogę teraz zrobić aby nie być nieugiętym
melancholikiem, którego Sakura próbowała ze mnie wytępić, to wspominać, nie te
złe chwile, lecz te które wywoływały uśmiech na mojej twarzy.
~*~
- Ptaszki śpiewają że Sasuke ma dziewczynę! – krzyk
wydobywający się z gardła rozszalałego z nadmiaru głupoty Naruto, rozległ się
po garażu, tuż po tym gdy przekroczyłem próg pomieszczenia. Zerknąłem kontem
oka w stronę Sakury która wzniosła jedynie oczy ku niebu i zabrała się za
podłączanie sprzętu pod prąd. Naruto za to dopadł mnie swoim ramieniem, że
musiałem się aż pochylić pod jego ciężarem.
- No
pochwal się, która ma to szczęście? – jego brwi podskakiwały to w górę to w
dół, a uśmiech nie schodził z twarzy – No nie bądź taki tajemniczy, pochwal
się, pochwal się, pochwal się – na rany Chrystusa, co za irytujący człowiek.
- Chodzę z
twoją siostrą – odparłem rzeczowo, po czym przeszedłem spokojnym krokiem w
stronę gdzie znajdował się zbiór naszych piosenek, w pomieszczeniu momentalnie
zrobiło się cicho, wszyscy, tudzież Sai i Shikamaru wpatrywali się to we mnie,
to w Naruto, no i oczywiście Sakurę która za nic miała całe otoczenie i
podpinała swoją gitarę do wzmacniacza. Sam Naruto piorunował mnie najpierw
zdumionym spojrzeniem, które widząc brak reakcji ze strony Haruno, z powrotem
spoczęło na mnie, ale gdyby mogło, ciskało by we mnie piorunami.
- *Zaraz
się zacznie* - przebiegło mi po głowie. No i jakże by inaczej, blondyn ze swoim
naelektryzowanym wściekłością spojrzeniem ruszył w mym kierunku. Przystopował
znajdując się pół metra od mojej osoby. *Trzy… Dwa… Jeden…*
- Na
zewnątrz – warknął. Popatrzyłem się na niego z lekka zdziwionym spojrzeniem a
po głowie przeszła mi myśl -*Będzie się chciał bić, czy zrobi mi wykład?*-
zamaskowałem swoje uczucia pod maską bezwzględnej obojętności, po czym
spojrzałem mu prosto w oczy.
- Bo co? –
zapytałem lekceważąco, nie będzie mi nikt mówił co mam robić i jak żyć, co to,
to nie. Och gdyby spojrzenie mogło zabijać… leżałbym już w kałuży własnej krwi.
-*Czyli chcesz się bić?*- jaki ten Naruto był przewidywalny. Jasne było to że
go lubię, jak zresztą każdego członka zespołu. No ale błagam ja was, jakoś nic
nie słyszałem aby Neji agresywnie zareagował na wieść że Naruto spotyka się z
Hinata, tudzież nie miałem pojęcia z jakiej telenoweli zapragnął zaczerpnąć
wątek i wcielić go właśnie w życie. Może i znamy się dopiero od pół roku, ale
nigdy nie dałem mu powodu do jakichkolwiek chęci zlania mi tyłka. Już widziałem jak się przymierza żeby
zaciągnąć mnie na zewnątrz siłą, gdy bogowie zabrali głos, a raczej Sakura.
- Naruto,
spauzuj na Boga, nie jesteśmy w przedszkolu – warknęła stając między nas, a że
my sami staliśmy blisko siebie, mocno przylgnęła plecami do mojego ciała. Z jej
głosu bił nienaganny spokój -*moja bratnia dusza* - pomyślałem wzdychając, ze
zrezygnowaniem. – O ile dobrze wiem, jestem dorosła, ty zresztą też. Więc z
łaski swojej, zachowuj się jak na dziewiętnastolatka przystało – byłem prawie
że pewny, że miała ochotę ziewnąć gdy to mówiła. – A jeśli chcesz tu kogoś
wyprowadzać na zewnątrz, to jazda mi z tond, pogadamy sobie na osobności. –
warknęła, burząc swój wewnętrzny spokój, popychając przy tym Naruto w stronę
drzwi.
- Sakura…
- No
jazda! Nie wiem na co czekasz, mamy do pogadania. – warczała wściekle
popychając Naruto bliżej wyjścia, a już po chwili oboje znikli za drzwiami.
- Krzyżyk
na drogę – mruknąłem pod nosem wracając do kartkowania repertuaru. Sai oraz
Shikamaru wlepiali we mnie bliżej nieokreślone spojrzenia – No co? – zapytałem,
po czym zaserwowałem im szeroki uśmiech. O tak, humor jak najbardziej mam na
plus. – Jakieś pytania?
- Tylko
takie bez odpowiedzi stary – odparł Nara – Nasza Sakura się zakochała…
nieprawdopodobne – mruknął bardziej do siebie niżeli do nas.
-
Nieprawdopodobne – potwierdził Sai wyciągając kciuk w górę w celu uznania.
Po
dwudziestu minutach bezczynności do garażu wróciła Sakura, ale już bez Naruto.
Czyżby kłótnia wymknęła się z pod kontroli?
- A ten
gdzie? – zapytał zniecierpliwiony Shikamaru, trzeba mu było przyznać że miał
anielską cierpliwość do wszystkich nie dogodnień tego świata, ale tym razem
chyba nie był przygotowany na kolejną dawkę „niespodzianek”.
- Zgadnij.
A z resztą, co ja się będę… Opierdalałam go ale oczywiście co się okazało?
Przyszła Hinata – imię dziewczyny wypowiedziała z nieskrywaną kpiną – i jakże
by inaczej zaczęła się wtrącać, zresztą to jej wychodzi najlepiej. W każdym
razie podobno się umówili że wychodzą dzisiaj do kina. Czaicie? Do kina! Za nic
ma nasz harmonogram prób, kino jest przecież ważniejsze. Boże myślałam że jej
wyrwę te kłaki. Tak więc moi kochani panowie, ponownie gramy bez Naruto. –
oznajmiła zirytowana.
- Zaczynam
się do tego przyzwyczajać – mruknął niezadowolony Nara. – i jak mam się
domyślać ja biorę jego zwrotki?
- Z
wszelkimi pretensjami i skargami kierować się proszę do Naruto Uzumakiego, w
którym nie płynie za nic, kropla krwi Haruno tudzież jak można zauważyć,
składane obietnice nic dla niego nie znaczą.
- Dobra
walić to, jak będzie mieć potem tyły nie będzie już miał taryfy ulgowej –
odparł Sai, któremu zachowanie Naruto, ostro nachodziło na odcisk. – sprzęt sprawdzony
, wszystko podłączone, Sakura przygotowała już tekst do „Feel Good”, Sasuke
zaczynasz. – polecił siadając za perkusją.
- Dobra ja
mogę wziąć partię drugiej gitary.- oznajmiła kierując się na miejsce brata. –
Sasuke ty zagrasz moją partię gitary - Przy okazji, jak to Sakura, nie
omieszkała mnie trącić biodrem gdy przechodziła obok w celu zajęcia swojego
miejsca.- Zapamiętaj ten dzień Sasuke, po raz pierwszy zagrasz jako gitara
prowadząca – puściła do mnie oczko gdy Shikamaru wręczył mi gitarę Uzumakiego.
-
Powodzenia stary- klepnął mnie w ramię i sięgnął po swój bas.
To był ten
moment w którym, nie jeden człowiek by spłonął ze szczęścia, słysząc że ma
miejsce gitary prowadzącej. A ja, ja byłem takim właśnie człowiekiem…
~*~
Przysnęło
mi się na dobre cztery godziny w całym jedenasto godzinnym locie, ze snu
wybudził mnie głos stewardessy rozlegający się po całej kabinie w paru różnych
językach.
- Panie i panowie, podchodzimy do
lądowania, prosimy o zapięcie pasów.
Kiedy mogłem już oddychać
świerzym wiosennym powietrzem, poczułem się w pełni zrelaksowany. Ten stan
jednak nie trwał długo iż po przekroczeniu terminalu A, moim oczom ukazał się
tabun fotoreporterów – „No to koniec spokoju” – mruknąłem pod nosem namierzając
wzrokiem moją walizkę która jechała po taśmie w moją stronę, szybko ściągnąłem
ją z taśmy i zakładając okulary słoneczne które od samego odlotu w LA
spoczywały zahaczone o moją koszulkę tuż pod szyją, ruszyłem w stronę wyjścia z
lotniska.
Błysk fleszy rozpoczął się w momencie
w którym odebrałem bagaż, toteż nie obyło się bez głośnego westchnienia pełnego
frustracji z mojej strony. Pytania. Pełno pytań. Wszystkie wypytywały się o
jedno, licząc na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony. Prędzej zostanę
primabaleriną niżeli myślą że zabiorę głos w tej sprawie. Mój spokój był już
wystarczająco wzburzony, przez te wydarzenia, a szum jaki wokoło mnie powstał
był istną katorgą. Jednakowoż udało mi się wydostać ponownie na świeże
powietrze mimo przeszkód które nie opuściły mnie nawet teraz. Z kamiennym
wyrazem twarzy i głową uniesioną wysoko skierowałem się w stronę postoju
taksówek gdzie wpakowałem walizkę do bagażnika i wsiadłem na tylnie siedzenie. Przekazując
kierowcy adres gdzie miał mnie zabrać. Reporterów zostawiliśmy za sobą
przemierzając tym samym trasę w kierunku portów gdzie miałem swoje mieszkanie z
widokiem na statki. Za oknem było widać ogołocone po zimie drzewa wiśni które
jeszcze nie zaczęły pączkować. Swoją drogą do Hanami zostało Sakurze jeszcze
trochę czasu, tudzież oznaczało że przyjdzie mi trochę poczekać na nasze
ponowne spotkanie.
Hanami był to tradycyjny Japoński
zwyczaj podziwiania urody kwiatów, w szczególności kwiatów wiśni piłkowanych.
Kwitnienie wiśni trwa od jednego do dwóch tygodni, zazwyczaj w marcu lub
kwietniu. Takowo Sakurze dawałem trzy tygodnie do przylotu do stolicy Japonii
aby zdążyć na Hanami. Były to bowiem dni w których spędzaliśmy każdą wolną
chwilę razem w jednym z najpiękniejszych parków w Tokio Shinjuku Gyoen, nie
licząc ostatnie dwa lata kiedy to przestaliśmy być parą. Najgorsze dwa lata w
moim życiu, nawet związek na ogromną odległość nie był dla mnie tak męczący jak
te 730 dni które były jedynie na tę chwilę zaokrągleniem gdyż straciłem rachubę
od naszego ostatniego spotkania. Wolałem męczyć się w związku który dzieliły
kilometry, moje trasy koncertowe i jej nagrywania do filmów, niżeli nie mieć go
wcale. Nie być świadom tego faktu że mam kogoś kogo kocham i kto kocha mnie,
mimo wszystkich trudności które stawały nam na drodze.
Koniec związku nastąpił w
momencie najmniej przeze mnie spodziewanym, momencie w którym Sakura
potrzebowała czyjegoś wsparcia a gdy nie mogła go odje mnie otrzymać,
prawdopodobnie wyczuła w tedy że to nie ma sensu, jej zawsze wystarczyła
jedynie chwila zwątpienia by z czegoś zrezygnować, mimo że tego nie chciała,
tak było z zespołem.
Sakura była bowiem osobą która
miała marzenia i jeśli nie udało się jej je spełnić, znajdowała sobie nowe. Na
swój sposób był to dla niej najlepszy sposób na pogodzenie się z porażką. Dla
mnie? To było tchórzostwo, lecz nigdy jej tego nie powiedziałem. Teraz żałuję.
Może gdybym się bardziej starał, gdybym nie pozwolił jej się poddać, może
właśnie teraz była by piosenkarką niżeli aktorką. Prawda była taka, że może
wytwórnia i chciała zrobić z nas boysband dla tego też Sakura poszła w
odstawkę, ale ona nie powinna się poddawać, powinna dążyć do celu po trupach.
Tyle razy pytałem się jej dla
czego to zrobiła, dla czego zrezygnowała. Tyle samo ile pytań było i
odpowiedzi. Odpowiedzi jednakowych.
- *Może tak właśnie miało być*
Pff… wtedy wierzyć mi się nie
chciało jak tak łatwo można się poddać. Dopiero w tamtym momencie Sakura po
każdej porażce zaczęła wyszukiwać wyjścia alternatywnego. Nie wiem i nie
rozumiem dla czego postawiła na aktorstwo. Może i uchodziła za dumę Japonii
jako aktorka w Hollywood, ja zaś chciałem ją zobaczyć jak śpiewa. Bo właśnie to
śpiewanie dawało jej pełnię szczęścia. Tylko wtedy mogła być sobą. Będąc
aktorką mogła być każdym lecz Sakurą Haruno, tylko po zejściu z przed kamery.
Sam z siebie nie byłem dumny.
Pozwoliłem jej odejść i za wcześnie odpuściłem.
♦♥♦♥♦♥♦
Rozdział miał wyglądać inaczej,
przynajmniej jego druga połowa, ale nie miałam do niego już siły. Kolejny
będzie z perspektywy Sakury, i mam nadzieję że będzie bardziej emocjonująco niż
powyższy.
Bardzo proszę o komentarze, bo
gdy widzę ich skąpą ilość napawam zwątpieniem. Jednakowoż dziękuję tym
wszystkim którzy komentują.
Jak widać zmiana szablonu… z
racji iż nie umiem bawić się kodami nie ma wielkiego szału, jest skromnie ale
chyba lepiej. Informacje o postępach znajdują się poniżej, bloga odwiedzam
codziennie i staram się pisać tak samo, dla tego też procenty mogą zmieniać się
z dnia na dzień z 50 na 70, po czym tego samego dnia z 70 na 100. Więc będę się
starała też informować o postępach na facebooku, gdzie serdecznie zapraszam.
Link macie w zakładkach.
A i moi nieliczni kochani.
Rozdział 4 przewiduję pod koniec miesiąca, z racji iż muszę pisać pracę
kontrolne na zajęcia z marketingu może się to jednak opóźnić. Tak więc do następnego :*
Genialne!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ^^
Duuużo weny życzę :)
Uwielbiam wspomnienia Sasuke :D Podoba mi się ten nastrój który dzięki nim wprowadzasz ;) To magiczne uczucie ;) Tak jakbym uczestniczyła w tych wydarzeniach razem z nimi :)
OdpowiedzUsuńJestem trochę zawiedziona tym, że Sasuke pozwolił jej odejść. Uważa, że ona szybko się poddaje ale skoro pozwolił jej odejść to wcale nie był lepszy :/ Przez tą decyzję teraz oboje cierpią, ale jeszcze mają szanse na szczęśliwe życie, prawda? Lepiej późno niż wcale :D Mam nadzieję, że tym razem się nie pomylił i rzeczywiście spotkają się w ciągu tych dwóch-trzech tygodni ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :) Już nie mogę się doczekać perspektywy Sakury :D
Pozdrawiam i życzę weny!
No cóż nie dałam rady odpuścić tego na dłuższe "później" więc pociągnęłam to dzisiaj do tymczasowego końca.
OdpowiedzUsuńZaczynam "zakochiwać się" - nie oczywiście dosłownie - w Twojej wersji Sasuke. W pewien sposób elektryzuje mnie jego postawa i świadomość popełnianych błędów.
Jak się dowiedziałam, dlaczego Sakura ucieka to zrobiło mi się przykro... No, ale życie jest brutalne nie?
Teraz czekam na kilka słów od Sakury i mam nadzieje, że się spotkają ;p.
Kurde weź zdobądź w magiczny sposób wenę i postaraj się napisać notkę, jak najszybciej :). Mam czekać ponad 20 dni na następną notkę? Aż mam ochotę strzelić sobie w łeb ;p.
Także tego Moja Droga...
Do następnej notki... (mam nadzieje, że dostaniesz, jakiegoś powera i pojawi się ona szybciej ;p).
Weny... Weny... Chęci do pisania... Weny... Jeszcze raz większej ilości weny... A następnie czasu, aby to przelać "mocą" klawiatury :D.
Pozdrawiam :)
To 5% mnie dołuje :(
Co do szablonu to fajny jest :) Podoba mi się bardziej od pierwszej wersji ^^. Nie trzeba być pro, aby dać się ponieść artystycznej stronie duszy :). Jest dobrze!
UsuńKolejna osoba ze słabą siłą woli... Witam w klubie :D
UsuńNie chcę spoilerować ale zdradzę jedynie fakt że troszku im jednak zejdzie do kolejnego spotkania.
Chęci do pisania jak najbardziej posiadam, aczkolwiek tego czasu jest niewiele, ale zbiorę się w sobie i postaram się pośpieszyć, choć nie powiem nawet tydzień nie minął a tu już spotykam się z takim pociskiem jak ty Kira, czuję tę presję niczym oddech na karku :P
Dziękuję za motywację i za miłe słowa odnośnie rozdziału jak i szablonu :)
P.S. Wszyscy kochają Sasuke, czy tego chcą, czy też nie ^^
Witaj i od razu przejdę do rzeczy : opowiadanie lodzio - miodzio , baardzoo mi się podobało , po mimo pojawiających się literówek , zjadania liter na końcu . Czcionka odrobinę jak dla mnie za mała / wąska , muzyka , spoko , ale po pewnym czasie nudzi się dodaj jakiś jeszcze jeden kawałek . Po za tym miałam już napisany komentarz , całkiem inny niż ten , ale omyłkowo zamiast go dodać , to kliknęłam :WYLOGUJ i tak o to powstał następujący komcio .
OdpowiedzUsuńZ okazji świąt Wielkanocnych ( ależ ten czas leci - uff...nie dawno była Wigilia O_O ) ale mniejsza z tym , do rzeczy , życzę ci mokrego dyngusa , bogatego zająca - nie tylko ... i jak wyżej weny po 1000 kroć , chęci , zapału , dobrago humoru i natchnienia . Pozdrawiam i podam ci od razu mój adres na bloga ( mam nadzieję iż odwiedzisz i skomentujesz me skromne opowiadanie ) . Twa nowa i wierna ( od teraz ) fanka. :D sara-maccennse.blog.pl
Może mi doradzisz w pewnych kwestiach ?
Zaczynając od początku.
UsuńZdaję sobie sprawę z istniejących literówek, dla tego zatrudniłam przyjaciółkę w roli korektora. Co do czcionki, dla mnie jest idealna i jakoś nie widzę potrzeby aby jej zmieniać, muzykę zmieniam co jakiś czas, więc przez tego bloga przesunęło się chyba z piętnaście utworów, ale przez najbliższy czas nie planuje jej zmienić, choć pomyślę nad dodaniem jeszcze jednej.
Mnie samej wiele razy przytrafiło się to samo co tobie "Wyloguj się" zdecydowanie nie powinno znajdować się w tak niebezpiecznym miejscu jak to :)
Dziękuję za życzenia świąteczne, ja sama życzę ci Wesołych Świąt :*
Jak na razie mam mało czasu na czytanie, ale wezmę się po weekendzie gdy wrócę na święta do domu, więc spokojna głowa, bo zostawię po sobie komentarz i to nie jeden :)
Co do doradzania, nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, aczkolwiek zawszę mogę spróbować :)
Dziękuję za komentarz :)
W końcu dotarłam ;< Przepraszam za tak wielkie opóźnieni... Postaram się teraz nie znikać sobie od tak, ale powiem, że w tym momencie trudno będzie mi trzymać sfery blogowej. Wyznam, że zastanawiam się nad porzuceniem blogów... Lub może żeby nie było to tak drastyczne, zawieszeniem... Osobiście denerwuje mnie to, że zostawiłabym coś niezakończonego... Przepraszam, że tak nie na temat, ale chciałam się tym z Tobą podzielić bo w końcu jesteś kimś kto zawsze podniesie mnie na duchu i podbuduje ;)
OdpowiedzUsuńDobra, dobra ! Wracam do tematu !
Rozdział podobał mi się jak zawsze. Urzekający, czarujący i wciągający. Czytając go nie chciałam aby się kończył. Jednak dobrze, że rozdział napisany jest z perspektywy Sasuke ;) Tak jak Kira, niecierpliwie oczekuję kolejnego rozdziału, w którym to Sakura będzie miała głos ^^
Powiem Ci, że zawsze jak czytam Twój rozdział to czuję się głupia xD W niektórych momentach, przemyślenia i wypowiedzi bohaterów są naprawdę głębokie, i czasem siedzę pół godziny i analizuje je ;3
Nie wiem co mam jeszcze napisać... Jak na razie przeżywam to jak świetny był ten rozdział *.*
Tak więc życzę weny kochana i to mega dużo ;***
I oczekuję również Twojego drugiego opowiadania na Carousel ;33 Nie mogę się doczekać !
Buziaki ;***
A teraz komunikat do ludzi czytający a nie komentujących ;
KOMENTOWAĆ ! VOODOO BRAKUJE PRĄDU W KONTAKCIE !
No to weny jeszcze raz ! <3
Nie wiem jak to jest że wszyscy wolą wiedzieć co czuje i myśli Sasuke, co ja takiego zrobiłam? Choć sama muszę stwierdzić że pisze mi się to z ogromną łatwością, jak tak patrzę na moje postępy w pisaniu kolejnego rozdziału, to rzeczywiście się w tym utwierdzam.
UsuńJak możesz czuć się głupia? Nie sypie żadnymi mądrościami ani niczym co by było, względem mnie tak przytłaczające, że trzeba by to było analizować długo po przeczytaniu rozdziału.
Jestem przeogromnie wdzięczna za słowa motywacji i również za samą twoją obecność :) Nie ukrywam że jest ona dla mnie jednym z powodów dla których dalej chcę pisać.
Praca nad Carousel ruszy jeszcze w tym miesiącu, jeżeli weekendowe zajęcia, próby makijażu do sesji i sama sesja pozwolą mi się skoncentrować na nowym blogu, w takim razie jeszcze w tym miesiącu powinien powstać prolog.
A i bym zapomniała.
Nawet nie myśl o zawieszeniu a tym bardziej porzuceniu blogów bo zdobędę twój adres, nie wiem jak ale zdobędę i będę słać ci listy z pogróżkami moja kochana :* Tak tylko piszę żebyś wiedziała.
Witam, wczoraj przeczytałam prolog, pierwszy i drugi rozdział, niestety z powodu późnej godziny byłam zmuszona opuścić kompa. Jednakże byłam tak oczarowana Twoim opowiadaniem, że dzisiaj jak tylko się do niego dorwałam to od razu kliknęłam na Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńCo tu dużo pisać... Pięknie opisujesz uczucia Sasuke. Dosłownie można wczuć się w jego osobę i patrzeć jego oczami. Normalnie oczarowałaś mnie tym ;3
Jestem ciekawa dlaczego tak szybko ze sobą zerwali, nawet nie próbując uratować związku. Może spróbuję to zrozumieć widząc ten związek z perspektywy Sakury, ale prezentujesz Saska w taki sposób, że nie pojmuję jak można było go tak po prostu rzucić xD No trudno, mam tylko cichą nadzieję, że jak się ponownie spotkają to będzie gorący romans ^^
Życzę dużo weny i czasu na napisanie następnej notki. Czekam z niecierpliwością Anna :)
Zapraszam także do siebie na bloga: http://pierwsza-milosc-nigdy-nie-umiera.blogspot.com/
Ohayo!
OdpowiedzUsuńTwój blog został pomyślnie dodany do spisu.
Pozdrawiam :)
Anika-chan z lapidarium-narutowskie.blogspot.com
Tak, tak to znowu ja :P
OdpowiedzUsuńTym razem mniej ,,formalnie''
Zaczęłam czytać twojego bloga, bo... ym... spodobal mi sie szablon ^^ Jest cudny. :*
Pomysł na opowiadanie też świetny i oryginalny.
Szczerze? Za SasuSaku nie przepadam. Nie wiem czemu. Moze dlatego, ze Kojarzy mi sie to z super słodyczą.?
Na twoim blogu jest zupełnie inaczej i taj słodyczy tu .. no jakby brak.
Kakashi ma dzieci? Sakura i Naruto rodzeństwem?
To był wielki szok.
Czekam na next'a i weny zyczę.
Pozdrawiam
Ps. Sorki, ze krótko, ale palce mnie juz bolą od pisania komantarzy. Tak to jest jak się ma zaleglości na blogach ^^